Kocham SWOJE babie lato!

Kocham SWOJE babie lato!

Z Agnieszką Fitkau-Perepeczko, aktorką, autorką książki „Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie” rozmawia Anna Piecuch.

**Podobno wychowano Panią na „kobietę atrakcyjną”?**

Powiedziałam tak kiedyś żartem, ale jest w tym dużo prawdy. Po prostu wyssałam z mlekiem matki poczucie humoru. Bywam nieco złośliwa, nieco sceptyczna, ale ogólnie poczucie humoru mam niezłe. Myślę, że moja atrakcyjność między innymi z tego właśnie wynika.

Katarzyna Grochola - Bywam szczęśliwa

Katarzyna Grochola – Bywam szczęśliwa

Z Katarzyną Grocholą spotkałam się w jej domu w podwarszawskim Milanówku. Przy furtce czekał na mnie komitet powitalny złożony z psa Ałgana i kota. Od samego progu urzekła mnie niezwykła atmosfera domu. Narzeczony pisarki zaprosił mnie do przytulnego gabineciku, poczęstował filiżanką gorącej herbaty. Po chwili zjawiła się pani domu i zaczęła swoją opowieść…

Mateusz Damięcki - Chciałbym zagrać Kościuszkę

Mateusz Damięcki – Chciałbym zagrać Kościuszkę

Miałem okazję zobaczyć mojego dziadka na ekranie telewizyjnym w „Róży” Stefana Żeromskiego. Miał piękną charakteryzację i nigdy nie zapomnę tych paru ujęć z tego filmu. Zapamiętałem to tak dobrze, bo był to jedyny moment, gdy miałem okazję zobaczyć, jak się dziadek poruszał. Znam go ze zdjęć, z fotosów z przedstawień, ale to co innego. Pamiętam także opowieści babci o jej roli w „Żabusi” Zapolskiej

Koncentruję się na emocjach

Julia Pietrucha – koncentruję się na emocjach

Kiedy miałam 11 lat trafiłam na cas-ting do warszawskiego teatru Syrena, gdzie – w związku z inscenizacją „Królowej Śniegu” – poszukiwali śpiewających dziewczynek zainteresowanych teatrem. Uwielbiam tę baśń, więc bardzo mi zależało, aby zagrać w tym przedstawieniu. Mimo ogromnego zdenerwowania, dostałam rolę Gerdy i tak zaczęła się moja aktorska droga.

Lidia Chojecka - sport dał mi radość życia

Lidia Chojecka – sport dał mi radość życia

Żeby osiągnąć dobre wyniki, trzeba trenować czasem na granicy możliwości. Niekiedy się ją przekracza i wtedy dochodzi do kontuzji. Są one wpisane w życie sportowca. Mnie przytrafiły się dwie. Na szczęście medycyna sportowa osiągnęła już bardzo wysoki poziom – dwa tygodnie po operacji kolana mogłam powrócić do treningów. Druga operacja (pięty) na nieco dłużej wykluczyła mnie z treningów i startów, ale chociaż przeszłam ją w czerwcu ubiegłego roku, już w marcu następnego zdobyłam brązowy medal na Mistrzostwach Świata.

LEKI SĄ

LEKI SĄ, ale czy dostaną je pacjenci?

Generalnie szpiczak mnogi to wciąż choroba prawie nieuleczalna. Mówię: „prawie”, dlatego że przeszczepienie szpiku od innej osoby u części chorych może spowodować wyleczenie. Mamy w klinice pacjentkę po przeszczepieniu, która już od ośmiu lat nie ma żadnych objawów choroby. Ale nie u wszystkich chorych można go wykonać i nie u każdego, u którego zabieg się powiedzie, spowoduje on całkowite wyleczenie.

Nowoczesne terapie – a jest ich coraz więcej – powodują jednak, że choroba z przewlekłej stała się, można powiedzieć, bardziej przewlekłą. Niedawno sprawdziliśmy naszych pacjentów i okazało się, że spośród 100 chorych, którzy rozpoczęli u nas leczenie szpiczaka w 2000/2001 roku, po dziesięciu latach żyje 27 osób. Zdarzają się pacjenci, którzy żyją ponad 15 lat, ale niestety są też tacy, u których nawet nie zdążyliśmy podjąć leczenia, bo zmarli. Szpiczak to nie jest jedna choroba, to grupa chorób o indywidualnie różnym przebiegu. Powodzenie leczenia w dużym stopniu zależy od tego, jaką pacjent ma odmianę szpiczaka.

NFZ nie refunduje podstawowych leków

NFZ nie refunduje podstawowych leków

Prowadzone są liczne badania w celu odkrycia nowych, skutecznych metod terapii. Największą trudnością jest niewątpliwie fakt, że podejmowane są próby leczenia chorób dotychczas uważanych za nieuleczalne. To takie choroby, jak: SLA (stwardnienie boczne zanikowe), SMA (rdzeniowy zanik mięśni), dystrofia mięśniowa postępująca, miastenia, polineuropatie (genetyczne i nabyte), miopatie zapalne, porażenia okresowe mięśni i inne choroby nerwowo-mięśniowe. My, lekarze, zawsze jesteśmy optymistami i staramy się przekonywać naszych pacjentów, by byli cierpliwi w oczekiwaniu na upragnione leczenie – wreszcie skuteczne.

Małgorzata Pieńkowska – Wiem, czego potrzebuję i co jest moim celem

Wstaję o piątej rano i ćwiczę jogę, robię ćwiczenia oddechowe – inaczej mówiąc – powoli dochodzę do siebie. Potem przygotowuję zupę miso z warzywami, glonami i robię to zawsze w małych garnuszkach. Uwielbiam małe garnuszki, małe kubeczki i talerzyki; stosuję zasadę, że lepiej mniej, a częściej. Potem szybka kąpiel, a na zegarku jest już po szóstej i czeka taksówka wioząca mnie na plan filmowy. Łapię kromkę ciemnego pieczywa z ulubioną posypką i w duchu przysięgam sobie, że jutro wstanę wcześniej. Jadąc na plan, najczęściej trochę odsypiam. Potem garderoba, charakteryzacja, gdzie zawsze udaje mi się bez pośpiechu wypić „godną kawę” i porozmawiać o „chmurkach i bzdurach”. Potem zdjęcia, następnie próba w teatrze, wieczorem spektakl. Są to dni szczególnej mobilizacji, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba pogodzić film z teatrem. Uwielbiam teatr, a teatr nie lubi się z nikim dzielić, teatr nie znosi konkurencji.

Udowadniam

Emilian Kamiński – Udowadniam, że się da

Mieszkańcy kamienicy, w której niebawem otworzy swoje podwoje Teatr „Kamienica” Emiliana Kamińskiego, mówią zgodnie: „z Emilianem nie sposób się nie zaprzyjaźnić”. – On zawsze pierwszy wyciągnie rękę, powie „dzień dobry” – mówi Janina Bdziukiewicz. – Dzięki niemu ludzie zaprzyjaźnili się ze sobą – dodaje. Lgną do niego ludzie z kłopotami, psy, konie, koty, ptaki, winorośl.

Dariusz Wnuk

Dariusz Wnuk – Znam swoje miejsce

Zawsze jest tak, że na swojej drodze człowiek spotyka ludzi, którzy go wspierają, inspirują. Ja też miałem szczęście ich spotkać. Chciałbym wspomnieć o mojej polonistce, która namawiała mnie do wzięcia udziału w konkursach recytatorskich, o ludziach z koła teatralnego w Brwinowie, ale przede wszystkim o mojej przyjaciółce malarce. To ona pierwsza mnie zainspirowała. Nasze rozmowy otwierały mi przestrzeń niedostępną, świat, do którego chciałem dotrzeć. To, czym się zajmowała, jak myślała, czym się interesowała było wówczas dla mnie tak odległe, a jednocześnie fascynujące. To dzięki niej nie wykonuję zawodu elektryka.

Cztery pory miłości

Cztery pory miłości

Miłość nie ma takiego zastosowania jak pieniądze czy dobre znajomości. Nie jest w naszym odczuciu wielkim kapitałem. Ale z punktu widzenia ewolucji – ogromnym. Miłość służy bliskiemu, intymnemu kontaktowi, z którego powstają kolejne pokolenia. Ta biologiczna funkcja miłości została obudowana silnym wabikiem, jakim jest satysfakcja seksualna, za którą tak wielu ludzi tęskni. Miłość dla większości z nas jest czymś niebywale
ważnym i pociągającym.

Od jakiegoś czasu ta biologiczna funkcja miłości zaczęła oddzielać się od samej miłości. Ostateczny cel,
w jaki ewolucja wprzęgła miłość, czyli płodzenie i rodzenie dzieci, pozostało poza obrębem tej kategorii naszych uczuć. Miłość dostarcza nam przyjemności, wzruszeń i daje poczucie, że naprawdę żyjemy.

Marcin Hycnar - Chłopaki czasem płaczą

Marcin Hycnar – Chłopaki czasem płaczą

Z Marcinem Hycnarem, aktorem Teatru Narodowego, laureatem nagrody Feliks Warszawski dla najlepszego aktora sezonu 2007/2008, Pawłem z serialu „Barwy szczęścia” rozmawia Monika Adamczyk.

**Wybrał pan na spotkanie warszawską kawiarnię, w której panuje wyjątkowa aura. Specjalnie?**

Lubię tu przychodzić. Dobra kuchnia, niezobowiązujący podkład muzyczny, a poza tym bliskie są mi klimaty krakowskich knajp (piwnica, poezja śpiewana). Lubię momenty zatrzymania się, zamyślenia. A tu odnajduję taką atmosferę.

**Bohemy?**

Tomasz Zubilewicz

Tomasz Zubilewicz: Niczego nie udaję

Obserwując ludzi doszedłem do wniosku, że nasz naród ma tendencję do narzekania. Pytamy znajomego na ulicy: co słychać? I już zaczyna się marudzenie, litania zmartwień do wysłuchania. A moim zdaniem trzeba próbować budować rzeczywistość na „tak”. Wierzyć, że wszystko zmierza ku dobru.

Do niedawna myślałem, że jestem optymistą. Ale kiedy jakiś czas temu spędziłem dwa tygodnie z kolegą na nartach, zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele mi jeszcze brakuje, by naprawdę cieszyć się życiem. A równocześnie jak kojąco działa przebywanie z takim człowiekiem, jak wielki wpływ ma na pozytywne myślenie.

Emilia Krakowska: Nie boję się przemijania

Emilia Krakowska: Nie boję się przemijania

Od wczesnego dzieciństwa pochylali się nade mną wspaniali ludzie. O tym, że w przyszłości pragnę zostać aktorką oznajmiłam mamie w wieku 8 lat. Te plany zyskały jej akceptację. Dla niej zawsze byłam cudownym dzieckiem, chociaż wielu wujków z ubolewaniem kiwało głową, martwiąc się o moją maturę.

Wcześnie zaczęłam oglądać wystawy plastyczne i chodzić do filharmonii, były też kursy tańca, szkoła baletowa. W liceum w czasie Poznańskich Czwartków Literackich poznałam czołówkę współczesnej literatury polskiej.

Wojciech Medyński: eksplozja temperamentu

Wojciech Medyński: eksplozja temperamentu

Pamiętam pewną sytuację sprzed lat. Przyjechałem do domu po pierwszym półroczu na studiach i wybrałem się do znajomych. Spotkałem się z jakąś ekipą, pogadaliśmy sobie. Każdy opowiadał, co u niego się dzieje. I ja też opowiadałem, o tym nowym dla mnie świecie, w którym się znalazłem, o tym, że spotkałem Wojciecha Malajkata czy Jana Machulskiego. To są nazwiska, które na każdym robią wrażenie. Wróciłem do Łodzi z przeświadczeniem, że to było bardzo miłe spotkanie. Po jakimś czasie przyjechałem do domu. Od sąsiadki dowiedziałem się, że ci moi znajomi mówili wtedy, że mi totalnie odwaliło, bo tylko przechwalam się opowiadając o szkole, ludziach etc. Kompletnie nie rozumiałem, o co im chodziło. Ale stwierdziłem, że nie będę robił żadnych analiz toku ich myślenia. I do tej pory to był jedyny taki incydent. Uważam, że moi rodzice wykonali kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o moje wychowanie. Między innymi nauczyli mnie szacunku do ludzi, bez względu na to kim są, jaką wykonują pracę i ile mają lat.

Elisabeth Duda - Polsko-francuski mix

Elisabeth Duda – Polsko-francuski mix

Elisabeth Duda, aktorka, konferansjerka, w Polsce znana przede wszystkim z programów „Europa da się lubić” i „Taniec z gwiazdami”. Skończyła studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi z najlepszymi wynikami na swoim roku i jako pierwszy obcokrajowiec na tym wydziale.

Świąteczna elegancja

Świąteczna elegancja

Atmosfera świąt wymaga specjalnej oprawy. Dekorujemy dom, ubieramy choinkę, przygotowujemy świąteczne potrawy i chcemy wyglądać inaczej niż na co dzień. W czym będziemy się prezentować najkorzystniej i na co zwrócić
uwagę przy wyborze garderoby na uroczyste chwile – radzi stylistka i wizażystka Anna Albin.

Jacek Kawalec: Patrzę na życie z optymizmem

Jacek Kawalec: Patrzę na życie z optymizmem

Jestem naiwny, przyznaję się do tego, ale… wcale nie zamierzam się zmieniać. Mimo że mam już 48 lat, nadal daję się nabierać w różnych sytuacjach życiowych. Ale niezmiennie patrzę z optymizmem na życie. Mimo różnych świństw, które nas spotykają, trzeba ludziom udzielać kredytu zaufania. Chyba najgorsze, co może nas spotkać w życiu, to cynizm, zgorzknienie. Cały czas nie czuję się spełniony, ale dzięki temu mogę marzyć. Poza tym mam silne oparcie w rodzinie. A dla mnie jest ona bardzo ważna.

Agnieszka Rylik

Agnieszka Rylik: Jestem szczęśliwa

Sport w moim życiu był od zawsze. I to się nie zmieniło nawet po zakończeniu kariery. Wiadomo, że nie uprawiam już boksu wyczynowo, chociaż czasami zdarza mi się jeszcze poboksować. Niemniej ćwiczę codziennie. Jestem uzależniona od sportu i dla własnego dobrego samopoczucia muszę pozostawać aktywna.

Wykorzystać każdą sekundę życia

Wykorzystać każdą sekundę życia

Przed spotkaniem wiem o nim tylko tyle, że zdobył pieniądze na wyprawę osób niepełnosprawnych na Kilimandżaro i Elbrus. Sam też zdobywa szczyty i biega w maratonach, choć ma tylko jedno płuco i od 26 lat walczy z kolejnymi nawrotami nowotworu.

Spotykamy się na krakowskim rynku. Piotr Pogon jest szczupły, ma uśmiechniętą, pogodną twarz i plecak przerzucony przez ramię. Wciąż się spieszy, z jednego spotkania na drugie. Po godzinie rozmowy wydaje mi się, że znam go od lat.

Życiorysem Piotra można obdzielić co najmniej kilka osób. Kiedyś miał wszystko: pieniądze, rodzinę, był właścicielem dużej firmy reklamowej. Później stracił wszystko. I znów odzyskał – jak sam mówi – dzięki Annie Dymnej. Pracował w jej fundacji „Mimo Wszystko”, niedawno pomagał Jankowi Meli rozkręcić jego fundację „Poza Horyzonty”.

Opowiada o życiu, walce o każdą jego sekundę. I o tym, co w nim najważniejsze.

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH