Jacek Kawalec: Patrzę na życie z optymizmem

Jacek Kawalec: Patrzę na życie z optymizmem


Z Jackiem Kawalcem, aktorem filmowym i teatralnym, mistrzem dubbingu, który zyskał popularność jako prowadzący telewizyjny program „Randka w ciemno”, rozmawia Monika Adamczyk.

Podobno niedawno występował pan w więzieniu…

To był rodzaj testu na „żywej” publiczności, jeszcze przed premierą monodramu „Ta cisza to ja…”. Tekst napisał Jan Jakub Należyty. Jest pełen poezji, wciągający, bardzo organiczny. Ma w sobie wiele kolorów, wyraża całe spektrum emocji. To z kolei daje duże możliwości. Jest to opowieść o aktorze z wyższej półki – najlepsze role, najlepsze sceny… Z powodu problemu alkoholowego aktor ten stacza się na dno, do pozycji kloszarda, mieszkańca Dworca Centralnego. I rzeczywiście zagrałem spektakl w zakładzie karnym. Podejrzewam, że większości z tych widzów na wolności nie przyszłoby do głowy, żeby iść do teatru. A tutaj w odpowiednich momentach się śmiali, tam gdzie trzeba słuchali w totalnym skupieniu, nawet nie zdając sobie sprawy z własnej wrażliwości. Warunki, w których dla nich grałem, były bardzo trudne. Nie miałem sceny ani świateł, stałem na kilku złączonych ze sobą stołach, żeby było jakieś podwyższenie.

Oni przez prawie półtorej godziny świetnie reagowali. I ocenili, że to, co pokazałem, było bardzo prawdziwe. Przed taką widownią nie da się udawać, natychmiast wyczują każdy fałsz, tak jak dzieci. Prawdopodobnie wielu z nich kłopoty alkoholowe nie były obce, więc odnajdowali tu także swoje problemy. Natomiast dla autora tekstu problem alkoholowy był punktem wyjścia, żeby pokazać, jak bardzo dotkliwa może być samotność i głód miłości.

Ale żeby móc grać w teatrze, trzeba gdzieś zarobić pieniądze.

Oczywiście. Dlatego od lat daję głos do reklam, prowadzę różnego rodzaju imprezy. Nie jestem z żadną sceną związany etatem. Choć ostatnio najbliższy stał mi się Teatr Kamienica Emiliana Kamińskiego. Regularnie pojawiam się także w spektaklach w Teatrze Polskim. Jeszcze rok temu grywałem tam w „Zielonej Gęsi” z prawdziwą gwiazdą – Ireną Kwiatkowską, która we wrześniu obchodziła swoje 97. urodziny. Przez 10 lat razem graliśmy w tym przedstawieniu!

Dubbingu też pan chyba nie zaniechał, bo dorobek jest pokaźny.

Nie, ale zmieniła się zasada doboru aktorów do podkładania głosu. Zauważyłem pewną prawidłowość – teraz chętniej się sięga po nazwiska z pierwszych stron kolorowych pism, niż patrzy pod kątem dobrania głosu jak najbardziej pasującego do postaci. Widocznie takimi prawami rządzi się dziś rynek.

A „Randka w ciemno”? Nadal się ciągnie za panem?

Jeszcze trochę tak, choć chętnie pozbyłbym się już tego „zaszufladkowania”. Ale muszę uczciwie przyznać, że prowadzenie tego programu dało mi popularność. Przyszła ona w czasie, kiedy byłem już w miarę dojrzały (miałem 32 lata), ale dopiero zaczynałem grać w filmach i w teatrze. Kiedy wygrałem casting do „Randki” i regularnie zacząłem się pojawiać w telewizji, przełożyło się to na popularność. Trzeba pamiętać, że wtedy nie było jeszcze ani Polsatu ani TVN, więc telewizja publiczna kumulowała całą oglądalność. Programowi zarzucano sztuczność i moim zdaniem słusznie, ale konwencja pochodziła ze scenariusza, który trzeba było realizować. Ja sam uznałem, że po prostu gram rolę prowadzącego. Ale jak to w życiu bywa: każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony program przyniósł mi rozpoznawalność, z drugiej – natychmiast skończyły się dla mnie propozycje filmowe. Od 12 lat już nie prowadzę „Randki”, a ludzie nadal mnie kojarzą z tym programem.

A udział w „Tańcu z Gwiazdami” coś panu dał?

Oczywiście, że tak! Myślę, że to świetne wyzwanie dla każdego aktora. Możliwość wzbogacenia warsztatu, nauczenia się czegoś nowego. Poza tym to superadrenalina. To jest niesamowite uczucie! Pamiętam, kiedy po kilku tygodniach prób musiałem wyjść na scenę, zatańczyć pierwszy raz i miałem tylko 90 sekund na to, żeby pokazać, czego się nauczyłem. Do tego jeszcze świadomość, że program jest na żywo i – w razie czego – nie dostanę szansy, żeby coś poprawić.

A jakie korzyści były z „Jak oni śpiewają?”

Przede wszystkim naprawdę lubię śpiewać. Nawet kiedyś nagrałem płytę z sonetami Szekspira w rockowych aranżacjach. Ten program z kolei dał mi możliwość występowania ze świetnymi muzykami. Śpiewanie przy akompaniamencie „żywej” orkiestry to świetna sprawa dla aktora. Natomiast minusem było to, że kiedy już się znalazłem w trybach tej produkcji, okazało się, że nie do końca chodzi o śpiew. To jest po prostu show i rządzi się swoimi prawami.

Nie zdawał pan sobie wcześniej z tego sprawy?

Jestem naiwny, przyznaję się do tego, ale… wcale nie zamierzam się zmieniać. Mimo że mam już 48 lat, nadal daję się nabierać w różnych sytuacjach życiowych. Ale niezmiennie patrzę z optymizmem na życie. Mimo różnych świństw, które nas spotykają, trzeba ludziom udzielać kredytu zaufania. Chyba najgorsze, co może nas spotkać w życiu, to cynizm, zgorzknienie. Cały czas nie czuję się spełniony, ale dzięki temu mogę marzyć. Poza tym mam silne oparcie w rodzinie. A dla mnie jest ona bardzo ważna.

Rodzina daje panu poczucie szczęścia?

Tak. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że właśnie sprawy związane z rodziną są dla mnie najważniejsze. To wielkie szczęście, kiedy moje dzieci otwierają się przede mną. Naprawdę potrafię to docenić. A jeden z najszczęśliwszych momentów w życiu związany jest z moim synem i sportem. Uwielbiam jeździć na nartach i na desce, kocham szybkość, pokonywanie przestrzeni. Mój syn sprawił mi olbrzymią radość, kiedy oświadczył, że bardzo lubi jeździć ze mną na nartach.

A kiedy nie może pan wyjechać, w jaki sposób się pan relaksuje?

Jakiś czas temu odkryłem książki do słuchania. W naszym zakorkowanym mieście jest to świetny sposób na łagodzenie obyczajów za kierownicą. Spędzam w samochodzie kilka nużących godzin dziennie i wtedy słucham sobie książek. To wielka przyjemność słuchać głosów moich znakomitych kolegów, a jednocześnie sposób, by choć na chwilę zapomnieć o szarej codzienności.

Czy w czasie świąt marzenia nabierają szczególnej wartości?

Gwiazdka kojarzy mi się z wyjątkowym nastrojem, podnieceniem wywołanym tą atmosferą. To powrót do wspomnień z dzieciństwa. Lubię w tym okresie obserwować mojego syna. Widzę, jaki jest przejęty, jak się angażuje w przygotowania, jak pomaga swojej mamie. Przypomina mi mnie samego z tego okresu. Dobrze pamiętam pastowanie podłóg, sprzątanie, pieczenie ciasta. Dla mnie święta mają bardzo rodzinny charakter, i to w nich jest chyba najfajniejsze. Córka jest już dorosła i niedawno prysnęła z domu do Londynu. Kończy studia dziennikarskie i została jej jeszcze tylko praca magisterska do obrony. W Londynie zamierza zarobić na studia reżyserskie. Mam nadzieję, że jej się to uda, bo ambitnie do tego podchodzi. A ja liczę, że znajdę trochę czasu, żeby do niej pojechać i potem przywieźć ją na święta do domu.

Moim marzeniem są ciągle niezrealizowane podróże. Chciałbym na motorze przejechać całe Stany Zjednoczone. Marzą mi się zupełnie improwizowane wojaże. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł sobie pozwolić, żeby totalnie zaszaleć.

Dziękuję za rozmowę.

4.4/5 - (276 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH