Wojciech Medyński: eksplozja temperamentu

Wojciech Medyński: eksplozja temperamentu

Pamiętam pewną sytuację sprzed lat. Przyjechałem do domu po pierwszym półroczu na studiach i wybrałem się do znajomych. Spotkałem się z jakąś ekipą, pogadaliśmy sobie. Każdy opowiadał, co u niego się dzieje. I ja też opowiadałem, o tym nowym dla mnie świecie, w którym się znalazłem, o tym, że spotkałem Wojciecha Malajkata czy Jana Machulskiego. To są nazwiska, które na każdym robią wrażenie. Wróciłem do Łodzi z przeświadczeniem, że to było bardzo miłe spotkanie. Po jakimś czasie przyjechałem do domu. Od sąsiadki dowiedziałem się, że ci moi znajomi mówili wtedy, że mi totalnie odwaliło, bo tylko przechwalam się opowiadając o szkole, ludziach etc. Kompletnie nie rozumiałem, o co im chodziło. Ale stwierdziłem, że nie będę robił żadnych analiz toku ich myślenia. I do tej pory to był jedyny taki incydent. Uważam, że moi rodzice wykonali kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o moje wychowanie. Między innymi nauczyli mnie szacunku do ludzi, bez względu na to kim są, jaką wykonują pracę i ile mają lat.

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH