Boskie Buenos Aires

Boskie Buenos Aires


Buenos Aires oznacza dosłownie „pomyślnych wiatrów”. To chyba najbardziej europejska metropolia Ameryki Południowej, zwana „Paryżem Ameryki”, która jednak ma swój własny styl, historię i kulturę.

W „boskim Buenos” (a w zasadzie w aglomeracji skupiającej się wokół stolicy) żyje ponad 15 mln ludzi. Początki miasta sięgają 1536 roku. Po kilku latach od powstania, osada się wyludniła, a w 1580 założono ją od nowa, obdarzając przy okazji jedną z najdłuższych nazw: Ciudad de La Santísima Trinidad y Puerto de Santa María del Buen Ayre, czyli Miasto Przenajświętszej Trójcy i Port Maryi Panny Pomyślnego Wiatru. Oto 10 powodów, dla których warto poczuć na sobie siłę i magię „pomyślnych wiatrów”.

Pooddychać w rytmie tanga
Przede wszystkim Buenos to tango. Narodziło się ono właśnie w Buenos Aires i w niedalekim Montevideo. Początkowo jako muzyka biednych emigrantów, grywana głównie w domach publicznych, swego czasu zakazana przez papieża (z powodu zabarwienia erotycznego i władczej postawy partnera w stosunku do partnerki), potem – w latach 30. i 40. XX wieku – zdobyła serca wszystkich Argentyńczyków.

Tutaj znajdziemy najlepsze szkoły tanga, a wędrując po klubach i barach stolicy znajdziemy grupy ludzi, którzy spotykają się ze sobą nawet od ponad pół wieku, by wspólnie potańczyć i pośpiewać. W półmroku, w dymie cygar, w dzielnicach La Boca czy San Telmo ożywa duch legendy tanga, Carlosa Gardela.

Dać się porwać pasji
Drugą namiętnością Argentyńczyków jest futbol. Każda dzielnica Buenos Aires ma swoją drużynę, każda święciła sukcesy w piłkarskich rozgrywkach klubowych w Ameryce Południowej i na świecie. Któż z miłośników piłki nożnej nie zna takich zespołów, jak River Plate (dzielnica Nunez), Boca Juniors (z dzielnicy La Boca, klub założyło pięciu emigrantów z Genui), Independiente (klub powstał we wchłoniętym przez stolicę miasteczku Avellaneda), Velez Sarsfield (dzielnica Liniers) czy uratowany z zapaści finansowej przez kibiców Racing Club? Wybrać się na mecz w Argentynie, to jak wziąć udział w barwnym festynie.

Przejść przez najszerszą ulicę
Trzecim powodem jest Avenida 9 de Julio. To biegnąca przez miasto ulica, którą uważa się za najszerszą na świecie. Przeciętnie ma 18 pasów ruchu, po 9 w każdą stronę. Aby przedostać się z jednej strony na drugą, trzeba pokonać od 110 do 140 metrów (czyli musimy poczekać na trzy zmiany świateł)! W jej centralnym punkcie znajduje się olbrzymi obelisk ku czci Juana Perona.

Zachwycić się operą
Miłośnicy ogromnych przedsięwzięć urbanistycznych, ale i sztuki, powinni skierować swe kroki ku otwartej w 1908 roku operze Teatro Colón. Ma ona 2,5 tys. miejsc siedzących i dodatkowy tysiąc stojących (na wyjątkowe okazje), co jest również światowym rekordem. Przytłacza ogromem samego gmachu, wnętrze imponuje eleganckim wystrojem, w którym dominują szkarłaty i złote zdobienia. Pod względem akustyki, to jedna z pięciu najlepszych oper na świecie. Występowali tutaj m.in. Enrico Caruso, Maria Callas, Placido Domingo, Astor Piazzolla, Luciano Pavarotti i Jan Kiepura.

Pospacerować po… muzeum
Piątą atrakcją jest spacer ulicą Caminito w robotniczej dzielnicy La Boca. Uliczka została uznana za muzeum, można się poruszać po niej wyłącznie pieszo. Charakterystyczne są dla niej domy, często na palach, wybudowane przez biednych emigrantów z odpadów znalezionych w porcie i stoczni. Przede wszystkim zaś były malowane resztkami znalezionych farb – zdarza się więc, że jeden dom pomalowany jest w kilka, a nawet kilkanaście różnobarwnych łat. Kiedyś malowano je tak z musu, dziś – tak każe tradycja. Wzdłuż uliczki ciągną się kramy z pamiątkami, wystawiane są dzieła miejscowych artystów, przedstawiające dawnych mieszkańców, a na bruku pary tańczą milongi.

Pójść tropem Gombrowicza…
Po szóste – to w tym mieście mieszkał Witold Gombrowicz. Tuż przed wybuchem II wojny światowej pisarz wypłynął w rejs do Ameryki Południowej. Argentyna jawiła mu się jako tropiki pełne palm. Na wieść o ataku na Polskę, postanowił przeczekać zawieruchę wojenną w Buenos Aires. I choć o tropikalne klimaty tutaj niełatwo, został do roku 1963… Jego ślady znajdziemy w wielu miejscach: na ulicy Venezuela 615, gdzie mieszkał przez 18 lat, na ulicy Bacacaj (tam zamieszkał na krótko po przyjeździe), w kawiarni Tortoni, a zwłaszcza w restauracji Gran Rex (obecnie to sala koncertowa), gdzie bywał codziennie przez 19 lat!

…i odnaleźć miejsca kultowe
To miasto jest ściśle związane z artystami, i wielu fanów prozy iberoamerykańskiej odwiedza je, by znaleźć miejsca z kultowych powieści. To w Buenos Aires rozgrywa się większość opowiadań Jorge Luisa Borgesa z tomu „Alef” (zaś sam Alef podobno znajduje się w piwnicy jednego ze starych stołecznych domów). To po mrocznych uliczkach i podziemiach stolicy wędrują bohaterowie „O bohaterach i grobach” Ernesto Sabato. To tam rozgrywa się akcja wielu dzieł Julio Cortazara, w tym drugiej części „Gry w klasy”.

Ulec zdziwieniu
Ósmy powód możemy znaleźć – przy wielkim szczęściu – w zimie (np. w lipcu – to wszak inna półkula). Powodem tym może być… śnieg! Kiedy z 9 na 10 lipca 2007 roku, po 89 latach przerwy, w Buenos spadł śnieg, całe miasto – które i tak wyległo na ulice z okazji Dnia Niepodległości – rozpoczęło fiestę i śnieżne bitwy. W radiu przebojem była piosenka „Co za noc!”, tango napisane dla upamiętnienia opadów śniegu w 1918 roku.

Zjeść obiad na kolację
Argentyna jest największym eksporterem wołowiny. To tutaj przyrządza się jedyne w swoim rodzaju tzw. asado. W Buenos Aires można się nim delektować np. w słynnym lokalu La Estancia. Kucharze w tradycyjnych strojach, na parrilli, czyli czymś w rodzaju grilla, smażą spore kawały mięsa, które spożywa się wyłącznie z warzywami. Co odważniejsi mogą spróbować chinchulines, czyli grillowanych jelit (najczęściej wraz z zawartością). Wszystko to oczywiście obficie zapija się czerwonym winem. Podobnie jak w wielu krajach śródziemnomorskich i latynoskich, w Argentynie głównym daniem dnia nie jest obiad, a kolacja, którą spożywa się najczęściej około godziny 21.

Spotkać się przy herbacie
Po dziesiąte wreszcie – idąc w gości możemy być pewni, że zostaniemy poczęstowani yerba mate, czyli naparem z liści ostrokrzewu paragwajskiego. Argentyńczycy są od niego wręcz uzależnieni i nawet na ulicach częsty jest widok ludzi parzących mate przy użyciu wrzątku noszonego w termosiku. Parzenie i picie to cały rytuał. Yerba mate pije się z drewnianego lub ceramicznego zdobionego kubka, za pomocą rurki zakończonej sitkiem (tzw. bombilla). Wszyscy piją z tego samego kubka, nie dziękując za kolejne porcje (podziękowanie oznacza rezygnację z dalszego picia), koniecznie podtrzymując kontakt wzrokowy przy przekazywaniu naczynia i odwracając bombillę w stronę kolejnego pijącego. Napar przygotowuje wyłącznie jedna osoba, a resztki trzeba spalić lub wylać na ziemię (nie na beton lub ulicę).

Buenos Aires to miasto nowoczesne, ale tylko na pozór – pod fasadą współczesnej aglomeracji kryje się egzotyka, poszanowanie dla tradycji i… powietrze rozedrgane tangiem.

4.6/5 - (33 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH