Dane porażają: wśród dzieci do 15. roku życia współżycie seksualne rozpoczęło 27 proc. chłopców i 16 proc. dziewcząt. W grupie 17-18-latków inicjację ma już za sobą 40 proc. chłopców i 32 proc. dziewcząt. W niektórych szkołach kwitnie nie tylko rynek dopalaczy i narkotyków, ale też środków antykoncepcyjnych.
Skutkiem przedwczesnego rozpoczęcia współżycia jest 20 tys. ciąż nastolatków rocznie. Te dane nie uwzględniają jednak liczby młodych osób, które zdecydowały się na – nielegalne w Polsce – przerwanie ciąży. O tym, że środki tak działające można kupić bez większych problemów w internecie, pisaliśmy już w „Managerze Apteki”.
Nastolatki podejmują współżycie bez żadnej świadomości skutków, również dla własnego zdrowia. Większość z nich w żaden sposób nie zabezpiecza się przed ciążą. W szkołach brakuje edukacji seksualnej. Według obowiązującego w Polsce prawa ginekolog nie może przepisać niepełnoletniej osobie żadnych leków – w tym środków antykoncepcyjnych – bez wiedzy i zgody rodzica. W efekcie często się zdarza, że nastolatki tabletki antykoncepcyjne (również tzw. „pigułki po stosunku”) kupują od kolegów w szkole.
Pigułka po każdym weekendzie
Z prof. dr hab. Tomaszem Niemcem, ginekologiem-położnikiem, kierownikiem Kliniki Położnictwa i Kliniki Zdrowia Kobiety szpitala Medicover, współautorem książki „(Zbyt) młodzi rodzice” rozmawia Katarzyna Pinkosz.
Nastolatki coraz wcześniej rozpoczynają współżycie. Czy stosują jakieś środki antykoncepcyjne?
Rzadko. Największym problemem jest to, że antykoncepcja albo w ogóle nie jest stosowana, albo jest stosowana w sposób niewłaściwy. Informacje na temat antykoncepcji nastolatki czerpią nie od specjalisty, tylko z internetu oraz od kolegów i koleżanek.
Podczas cyklu wykładów dla pielęgniarek szkolnych w całej Polsce, które przeprowadzałem, pojawił się problem, z którego istnienia nie zdawałem sobie sprawy. Otóż okazuje się, że w szkołach istnieje podziemny rynek antykoncepcji: młodzież sprzedaje sobie środki antykoncepcyjne. I stosuje je tak, jak uważa, bez wskazań lekarza.
Generalnie są dwie grupy antykoncepcyjnych środków hormonalnych: pierwsza to tabletki dwuskładnikowe, przeznaczone do regularnego stosowania (oczywiście powinno ono być poprzedzone wizytą u lekarza i doborem odpowiednich tabletek). Stosowanie takich środków za radą rówieśników doprowadza do zaburzeń hormonalnych. Zdarza się, że nastolatki stosują je przez miesiąc, a potem przerywają, a po pewnym czasie znów do nich wracają. Albo biorą je przez 40 dni, by przesunąć miesiączkę. Zdarza się też, że po stosunku przez kilka dni zażywają kilka tabletek naraz.
Druga grupa środków to tzw. „pigułka po” („day after”). Ten rodzaj antykoncepcji jest bardzo popularny w krajach zachodnich, szczególnie u osób poniżej 30. roku życia. Jest on wskazany u kobiet, które współżyją bardzo rzadko, np. raz na 2-3 miesiące, oraz w takich przypadkach, kiedy doszło do niezabezpieczonego stosunku. W żadnym razie jednak tego typu antykoncepcja nie powinna być stosowana wielokrotnie w ciągu miesiąca.
Wiem jednak – i zostało to potwierdzone przez innych lekarzy – że są dziewczęta, które przyjmują te tabletki po każdym weekendzie, czyli 4-5 razy w miesiącu!
Jakie są skutki stosowania raz na tydzień „pigułki po stosunku” przez nastolatkę?
Są to środki, które doprowadzają do dużych zmian hormonalnych, ponieważ ich celem jest niedopuszczenie do owulacji, albo – jeśli doszło do zapłodnienia – do zagnieżdżenia się ciąży w macicy. Nie mogą być stosowane wielokrotnie w ciągu miesiąca – i to nawet przez osoby dorosłe, z dobrze funkcjonującym układem hormonalnym. Jeżeli kobieta ma 20-25 lat i współżyje raz na dwa, trzy miesiące, to zastosowanie tych środków raz na jakiś czas nie ma negatywnych skutków ubocznych. Natomiast jeśli czternastolatka w każdy poniedziałek łyka taką tabletkę, to doprowadza do poważnego rozstroju hormonalnego organizmu, do trudnych w leczeniu zaburzeń miesiączkowania, zmian w psychice, problemów z wagą. W przyszłości może to powodować zaburzenia płodności, a nawet bezpłodność.
Od pielęgniarek szkolnych wiem też, że istnieje grupa dziewcząt, które nie współżyją, natomiast przyjmują te tabletki co tydzień. Tylko po to, by pokazać koleżankom, że one też mają za sobą inicjację seksualną i prowadzą aktywne życie seksualne.
Narażają zdrowie, by poprawić swoją pozycję w grupie…
Młodzież nie ma rzetelnej informacji na temat antykoncepcji, a osoby, które powinny dostarczać takich informacji – szkoła, lekarze – tego nie robią. Jest pewna grupa młodzieży, która często zmienia partnerów seksualnych, podejmuje ryzykowne zachowania. Wynika to z tego, że młodym ludziom brak informacji na temat zachowań prozdrowotnych, zdrowego stylu życia i konsekwencji rozpoczęcia współżycia seksualnego, takich jak np. choroby przenoszone drogą płciową. Jestem przeciwny temu, by każdy ginekolog wypisywał nastolatce tabletki antykoncepcyjne. Jest jednak grupa młodzieży, która wymaga specjalistycznego poradnictwa, zupełnie innego, jak dla osób dorosłych.
Powinniśmy zacząć od edukacji lekarzy i stworzenia – takich, jak w innych krajach Europy – poradni dla młodzieży, gdzie nie będziemy mówić tylko o antykoncepcji, ale też o rozwoju seksualnym człowieka, o zdrowiu prokreacyjnym. Dziś młodzież nie ma skąd takich informacji czerpać. Dlatego ma je z internetu i od kolegów. A potem trafia do ginekologa – niestety, już z powikłaniami zdrowotnymi.
Skąd młodzież ma dostęp do tabletek, skoro są one tylko na receptę?
Dostęp jest łatwy, wystarczy recepta, podbita przez lekarza. Tabletki można też kupić w internecie.
Żeby zacząć stosować antykoncepcję, młoda osoba powinna pójść do lekarza ginekologa i uzyskać wszystkie niezbędne informacje na temat współżycia seksualnego, w tym antykoncepcji. Trzeba zaznaczyć, że nie zawsze przy takiej okazji niezbędne jest badanie ginekologiczne. Ważne, by lekarz nie oceniał dziewczyny i nie odsyłał do rodziców. Nastolatce, która ma regularny cykl, można zaproponować tabletki. Ich bezpieczeństwo zostało wielokrotnie zbadane. W Szwecji pielęgniarki w szkole rozdają młodzieży pigułki antykoncepcyjne za darmo.
Podobnie jak w niektórych regionach Francji. Czy jednak rozdawanie środków antykoncepcyjnych w szkole to dobre wyjście? Nie zachęci młodzieży jeszcze bardziej do podejmowania współżycia?
To błędne myślenie. Popatrzmy, jaki jest efekt w Szwecji. Praktycznie nie ma tam wśród młodzieży zakażeń HIV, a przerwania ciąży zdarzają się w tej grupie bardzo rzadko. Co więcej, młodzież rozpoczyna współżycie później. Ale podkreślam: ja nie jestem za ułatwieniem dostępu do środków antykoncepcyjnych, i nie jestem za tym, by każdy lekarz przepisywał tabletki każdej nastolatce. Jestem za tym, by młody człowiek, który zdecydował się na podjęcie współżycia – a tego nie zmienimy, na całym świecie młodzież jest podobna – otrzymał specjalistyczną poradę w zakresie zdrowia seksualnego, w tym antykoncepcji. Pozwoli to na podejmowanie przez młode osoby bardziej świadomych i odpowiedzialnych wyborów.
Wypowiedzi nastolatków, którzy rozpoczęli współżycie, zamieszczone w książce „(Zbyt) młodzi rodzice” świadczą o tym, że nie były to decyzje odpowiedzialne. Decydował przypadek. Czy taka osoba pomyśli wcześniej, by iść do lekarza i rozmawiać o antykoncepcji?
Nie. Dlatego to szkoła powinna dostarczyć wiedzy na temat życia seksualnego, i to bardzo wcześnie. W Szwecji zajęcia ze zdrowia seksualnego rozpoczynają się już w przedszkolu. Zaczyna się od tego, że dzieci mają lalki: białego, Chińczyka, Murzyna, i od początku uczą się, że ludzie są różni, ale mają równe prawa. W szkole podstawowej są zajęcia ze zdrowia seksualnego: osobno dla chłopców, osobno dla dziewczynek. Mówi się tam o zachowaniach prozdrowotnych. W Polsce często twierdzi się, że ciąża u nastolatek to wynik nieodpowiedzialnego zachowania. To nie tak: odpowiedzialni za tę ciążę są też rodzice, nauczyciele, właśnie dlatego, że nie dostarczyli nastolatkom wiedzy.
Ale czy mówienie, że hormonalne środki antykoncepcyjne są bezpieczne, nie będzie większą zachętą do jeszcze wcześniejszego rozpoczynania współżycia?
Nie. Antykoncepcję można zastosować u każdej zdrowej, młodej osoby. To jednak nie znaczy, że wszystkim będziemy wypisywać te środki. Nic gorszego nie można by zrobić! Młody człowiek musi mieć wiedzę: po co bierze tabletki, dlaczego je bierze, a najważniejsze: czy w ogóle ma je brać, a jeśli tak, to jak. Młode dziewczyny często nie wiedzą, że gdy przez kilka dni zapomną wziąć pigułkę, to gdy potem wezmą kilka naraz, nie będzie to już miało działania antykoncepcyjnego. Podobnie tabletka może nie zadziałać, jeśli np. kobieta ma biegunkę, wymioty, bierze antybiotyk. Między innymi dlatego konieczne jest poradnictwo. Poza tym przyjmowanie tabletek antykoncepcyjnych musi się odbywać pod kontrolą ginekologa, który po 2-3 miesiącach zapyta młodą osobę, jak się ona po nich czuje.
Jeśli nie zaczniemy wprowadzać poradnictwa adresowanego do młodzieży, młodzi ludzie będą płacić za to wysoką cenę, np. w postaci zakażeń przenoszonych drogą płciową, ciąż. Taka ciąża, nawet jeśli zostanie zaakceptowana, nie stwarza dobrej sytuacji dla poczętego dziecka. Są badania, które wskazują, że dziecko nastolatków będzie żyć o około 10 lat krócej, niż gdyby miało pełnoletnich rodziców. Rodzicom trudniej się nim zajmować, przygniatają ich problemy ekonomiczne, są niedojrzali.
Dziękuję za rozmowę.
Pierwsza pomoc na forum
Nastolatki „po wpadkach” masowo szukają pomocy na forach internetowych. To stąd czerpią swoją wiedzę o antykoncepcji. Do nieznanych kolegów z forów mają więcej zaufania niż do rodziców i lekarzy. Na forach bez problemu można otrzymać radę, co zrobić „w razie wpadki” i kupić „środki po stosunku”.
Żadna z osób, które kiedyś same były w podobnej sytuacji, a dziś udzielają rad „wpadkowiczom”, nie poradziła, by po zastosowaniu „tabletki po” iść do ginekologa i na przyszłość zabezpieczać się przed ciążą…
„Mam tabletki antykoncepcyjne jak i wczesnoporonne, proszę pisać, podaję gg…”
„Hej! Mam 17 lat, dziś z moim chłopakiem, z którym jesteśmy prawie pół roku, uprawialiśmy sex. Wczoraj według tych śmiesznych kalendarzyków zaczęły mi się dni płodne. Bardzo się boję, bo jak mama się dowie, to mnie normalnie zabije! Pieniędzy na te leki raczej nie mamy. Czy te leki bez recepty działają?”
„Wzięłam tę tabletkę, podziałała. Ale strasznie rozregulowała mi miesiączkę… Do dziś dzień jej nie mam. Drogie dziewczyny, to naprawdę skuteczny lek…”
„Cześć wam wszystkim… no wiec ja mam taki problem. Mam 15 lat i niestety uwiodłam się chłopakowi… zrobiliśmy to bez zabezpieczenia. Po 50 godzinach wzięłam tabletkę. Mam jeszcze nieregularne miesiączki. Czy nie jestem w ciąży? Błagam, pomóżcie mi, popełnię samobójstwo, jak będę w ciąży”.
„Mam prośbę, miałem stosunek z moją dziewczyną, mamy po 14 lat. To był stosunek przerywany, ale nie jestem pewien. Czy mam się bać, że Moja Dziewczyna jest w ciąży? Co robić, pomóżcie!”
„Ty tu nie pisz, tylko idź do lekarza! Im dłużej czekasz, tym mniejsze szanse, że te tabletki w ogóle zadziałają! Spróbuj (iść) bez rodziców. Może masz zaprzyjaźnionego rodzinnego lekarza, albo dentystę??? Oni też mogą (wypisać receptę)! Jak nie to pędź do gina. Opowiedz sytuację jeden raz może się zgodzi.”
„Też miałem pecha, że tabletkę potrzebowałem dla mojej dziewczyny w niedzielę. Do apteki zdążyłem na 2 minuty przed zamknięciem. Nie miałem jeszcze 17 lat skończonych. Tylko nie mów na wejściu lekarzowi: „Jestem niepełnoletni:”.
„Podaj swoje gg będę mogła Ci pomóc jestem w podobnym wieku i w podobnej sytuacji”.
(pisownia oryginalna)