Badania mogą ocalić życie

Badania diagnostyczne mogą ocalić życie


Z dr n. med. Elżbietą Puacz, prezesem Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych (KIDL), rozmawia Katarzyna Pinkosz.

Dlaczego KIDL, zrzeszający diagnostów laboratoryjnych, zdecydował się wziąć udział w akcji społecznej „Nie mam HCV!”?

Do udziału w akcji „Nie mam HCV!” zainspirowała nas historia mojego kolegi, który „błąkał się” od lekarza do lekarza, przedstawiając swoje dolegliwości – przemęczenie, uczucie ciężkości po spożyciu posiłku, brak koncentracji. Zlecano mu dietę, odpoczynek, witaminy. Niestety, żaden lekarz nie zlecił mu nawet podstawowych badań! Umówiliśmy się w laboratorium, zrobiłam badania i z przerażeniem zobaczyłam, że transaminazy są u niego bardzo wysokie – ponad 300 (przy normie 40)! Postanowiłam znaleźć przyczynę takich wyników – wykonałam badania w kierunku wirusowego zapalenia wątroby. Niestety, wieści były hiobowe. Potwierdziły zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu C. Po rozmowie z kolegą okazało się, iż zakażenie musiało nastąpić 10 lat temu, prawdopodobnie podczas pobytu na oddziale zakaźnym po ciężkim zatruciu pałeczkami Salmonella. Rozpoczął terapię interferonem. Były chwile radości, niestety po roku okazało się, że wirus powrócił. Terapia nie powiodła się. Obecnie ma miano 10 (5) i świadomość, że przy 10 (9) się umiera. Przez 10 lat był nieświadomy zakażenia, które mogło być leczone! Może gdyby to leczenie rozpoczęto wcześniej, wynik byłby inny? Ilu ludzi w Polsce żyje nie mając świadomości, że są zakażeni tak groźnym wirusem?

Gdy tylko usłyszałam o akcji Głównego Inspektora Sanitarnego „STOP! HCV”, pomyślałam, że jako diagności laboratoryjni możemy tym ludziom pomóc. Zapytałam koleżanki i kolegów, czy dołączą się do mojego pomysłu. Nie wahali się ani chwili.

Około 700 tys. Polaków jest nieświadomymi nosicielami wirusa HCV. Przez wiele lat ten wirus potrafi być w fazie utajenia. Potem rozpoczyna się proces niszczenia komórek wątroby. Wczesne uzyskanie informacji o zakażeniu umożliwi szybkie rozpoczęcie terapii przez specjalistów.

Na czym polega akcja „Nie mam HCV!” i udział w niej KIDL?

W dniach 9-13 maja w ponad 30 miastach Polski w oznaczonych plakatami laboratoriach pacjenci, na hasło „Nie mam HCV!”, będą mogli bezpłatnie wykonać badania przesiewowe w kierunku przeciwciał HCV. Jeśli wynik będzie wskazywać na możliwość obecności przeciwciał anty-HCV, w jednym z laboratoriów zostaną wykonane tzw. badania potwierdzające. Pacjenci, którzy poddadzą się badaniom, tego samego dnia otrzymają wyniki. W przypadku podejrzenia wyniku pozytywnego, pacjent otrzyma wynik dopiero po badaniach potwierdzających i zostanie zobowiązany na piśmie do zgłoszenia się do przychodni chorób zakaźnych lub do lekarza rodzinnego.

Diagności laboratoryjni, oprócz swojej pracy, ponoszą także koszty pobrania materiału i prac logistycznych. Nie byliby jednak w stanie finansowo udźwignąć kosztów odczynników – a te w przypadku przeciwciał anty-HCV nie są tanie. Dlatego zwróciliśmy się do produkujących je firm z prośbą o ich bezpłatne przekazanie. Firmy: Roche Diagnostics, Ortho-Clinical Diagnostics, Johnson & Johnson, Abbott, Biomedica, BioMaxima, Siemens zgodziły się sponsorować odczynniki do aparatów.

W czasie kilku dni akcji nie uda się zdiagnozować wszystkich zakażonych HCV w Polsce. Jaki jest więc cel przeprowadzenia tej akcji?

W ciągu tych dni zostanie przebadanych w całej Polsce 4000 osób, które bez naszej akcji nie wykonałyby tego badania, ponieważ nie ma go w koszyku świadczeń gwarantowanych. Trzeba więc za nie zapłacić. Najprawdopodobniej te 4000 osób nigdy nie wykonałyby badania, chyba że zleciłby je lekarz przed zabiegiem operacyjnym lub endoskopią (jednak znając naszą rzeczywistość, najprawdopodobniej trzeba by to zrobić odpłatnie).

Tymczasem wirus zapalenia wątroby typu C jest bardzo specyficzny: wiele lat znajduje się w fazie utajonej. Da się go zdiagnozować tylko dzięki badaniom laboratoryjnym. Można powiedzieć, że 4000 osób na 40 mln to tylko 1/1000. To i mało, i dużo. Ważne jest to, że informacja o wirusie, badaniach i sposobie diagnozy dotrze do społeczeństwa. Poza tym, jeśli dzięki wczesnej diagnostyce i rozpoczęciu terapii jeszcze przed zniszczeniem komórek wątroby pomożemy chociaż jednej osobie, to nie ma nic ważniejszego. Badania mogą ocalić życie.

Poprzez naszą akcję chcemy też obudzić sumienia decydentów ochrony zdrowia, by – tak jak to jest w krajach cywilizowanych – zaczęli zapobiegać chorobom poprzez profilaktykę, a nie dostrzegali wartość tylko w terapii, która jest znacznie kosztowniejsza.

Kto koniecznie powinien się zbadać? Czy tylko osoby, które miały kiedyś transfuzję krwi?

Nie. Zbadać powinien się każdy, kto np. był w dzieciństwie w szpitalu, miał transfuzję krwi, zabiegi operacyjne, a także np. kolonoskopię czy endoskopię. Zakażenia WZW C to w większości przypadków zakażenia szpitalne. Jednak zbadać się też powinny osoby, które miały wykonywane tatuaże, korzystały u kosmetyczki z zabiegów z przecięciem tkanek czy z golenia u fryzjera.

Polacy zbyt rzadko się badają?

Niestety tak. Znamy naszą rzeczywistość, w której pomimo gwarancji prawnych, Polacy nie mają bezproblemowego dostępu do badań laboratoryjnych. Mówią o tym pacjenci, a potwierdzeniem są dane statystyczne, z których wynika, że ilość badań laboratoryjnych przypadających na statystycznego Polaka jest pięciokrotnie niższa niż na Czecha, zaś dwudziestokrotnie niższa niż na obywatela Skandynawii! Niestety, pozorne oszczędności na badaniach laboratoryjnych generują wysokie koszty terapii, rehabilitacji, absencji w pracy. Dlaczego decydenci nie chcą na to zwrócić uwagi? Od dawna wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć, a wczesne rozpoznanie daje lepszą skuteczność leczenia.

Czy diagnostyka laboratoryjna w Polsce stoi na wysokim poziomie?

Tak. Nie odbiega od poziomu w innych państwach UE. W Polsce problem stanowi płatność za wysoko specjalistyczne badania i utrzymywanie wysoko specjalistycznych placówek. Dlatego często mieszczą się one przy zakładach diagnostyki laboratoryjnej wyższych uczelni lub szpitalach wysoko specjalistycznych. Poziom i jakość wykonywanych badań podstawowych zależy wyłącznie od kierownika i właściciela laboratorium: czy o to dba, czy podchodzi do pacjenta tylko komercyjnie.

Czy współpraca pomiędzy diagnostą a lekarzem układa się w Polsce dobrze?

Uważam, że te dwie grupy zawodowe powinny bardzo ściśle współpracować. Brak współpracy to strata dla pacjenta. Badanie laboratoryjne daje lekarzowi 70 proc. informacji o stanie klinicznym pacjenta. Jest bardzo ważne dla profilaktyki, wczesnego wykrywania choroby czy terapii. Diagnosta laboratoryjny jest najbliższym współpracownikiem lekarza w diagnozowaniu, leczeniu i prewencji choroby. Często jedynie on może właściwie zinterpretować wynik badania, pomóc klinicyście ustalić przyczynę obserwowanych nieprawidłowości, a w przypadku badań mikrobiologicznych także – zaproponować właściwą antybiotykoterapię. Pełni funkcję doradcy klinicznego.

Diagności nie są widoczni dla pacjenta; krew pobiera pielęgniarka, a wynik badania dociera do lekarza. Polacy nawet nie są świadomi, jak wiele pracy – ważnej dla pacjenta – wykonują bardzo dobrze wykształceni diagności laboratoryjni. Abp Życiński na spotkaniu z diagnostami w Lublinie powiedział, że nasza benedyktyńska praca jest fundamentem dalszego postępowania terapeutycznego lekarza. To na niej niejednokrotnie opiera on radosne bądź smutne informacje dla pacjenta. Chciałabym, aby w ten sposób nasza praca była postrzegana przez społeczeństwo i władze.

Dziękuję za rozmowę.

5/5 - (83 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH