Noc muzeów 2011 w Muzeum Farmacji

Noc muzeów 2011 w Muzeum Farmacji

Nocą z 14 na 15 maja warszawskie Muzeum Farmacji otworzyło swoje podwoje w ramach akcji Noc Muzeów. Rok 2011 jest rokiem Marii Skłodowskiej-Curie i tegoroczna Noc Muzeów odbyła się pod takim właśnie hasłem, co wyrażone zostało przy pomocy – trzeba to przyznać – dosyć specyficznego plakatu. Patronka akcji A.D. 2011 świetnie „współgra” z patronką Muzeum Farmacji – Antoniną Leśniewską. Były niemalże rówieśniczkami; obydwie też, jako postaci wyraziste, przysłużyły się umocnieniu pozycji kobiet na płaszczyźnie szeroko pojętej nauki. Tyle że Antonina Leśniewska jest – jak na razie – nieco mniej znana.

„Narzędzi bez liku, Na białym stoliku (…) Sanitarny punkt”.

Powyższe słowa pochodzą z rękopisu pamiętnika Julii Mazaraki. Ich rozwinięcie było mottem akcji, jaka odbyła się w warszawskim Muzeum Farmacji im. mgr Antoniny Leśniewskiej podczas tegorocznej Nocy Muzeów.

Nocą z 14 na 15 maja warszawskie Muzeum Farmacji otworzyło swoje podwoje w ramach akcji Noc Muzeów. Rok 2011 jest rokiem Marii Skłodowskiej-Curie i tegoroczna Noc Muzeów odbyła się pod takim właśnie hasłem, co wyrażone zostało przy pomocy – trzeba to przyznać – dosyć specyficznego plakatu. Patronka akcji A.D. 2011 świetnie „współgra” z patronką Muzeum Farmacji – Antoniną Leśniewską. Były niemalże rówieśniczkami; obydwie też, jako postaci wyraziste, przysłużyły się umocnieniu pozycji kobiet na płaszczyźnie szeroko pojętej nauki. Tyle że Antonina Leśniewska jest – jak na razie – nieco mniej znana.

Punkt sanitarny w muzeum
Pomimo dosyć wyraźnych zbieżności w życiorysach wspomnianych pań, ani sylwetka Marii Skłodowskiej-Curie (jako patronki Nocy Muzeów), ani Antoniny Leśniewskiej (jako patronki Muzeum Farmacji) nie posłużyły do ukucia hasła, pod jakim odbyła się tegoroczna Noc Muzeów. Hasło to było inne: „Punkt sanitarny. Bitwa Warszawska 1920 roku”.

Temat ten nie pojawił się przypadkowo. Niecałe dwa miesiące wcześniej, bo 18 marca, minęła okrągła, 90. rocznica podpisania traktatu w Rydze, kończącego wojnę polsko-bolszewicką. Ponadto, w telewizji nadawany był w podobnym czasie serial „1920. Wojna i miłość”. Można było zatem założyć, że zagadnienie zostało „odświeżone” i można do niego nawiązać.

A zatem, w duchu farmaceutyczno-medycznym (z racji profilu placówki), w Muzeum Farmacji zaaranżowane zostało plastyczne odzwierciedlenie punktu sanitarnego z epoki – stylizacja namiotu z wyposażeniem, a z jednej strony czerwony sztandar, symbol zbliżającej się nawały, cięty repliką polskiej szabli legionowej. Całość uzupełniona została opisem merytorycznym przedstawionym na planszach oraz na specjalnie przygotowanych ulotkach. Tłem był film, wyświetlany o każdej pełnej godzinie („Cud nad Wisłą” w reżyserii Krzysztofa Nowaka-Tyszowieckiego).

Obsługujący całą akcję wystąpili w strojach nawiązujących do czasów, jakie akcja przywoływała. Nie zabrakło zatem lekarzy wojskowych, sanitariuszek, księdza, żołnierzy polskich, funkcjonariuszy i funkcjonariuszek Straży Obywatelskiej i Ochotniczej Legii Kobiet. Zabłąkał się nawet wzięty do niewoli żołnierz armii bolszewickiej…
Zwiedzającym naklejano blizny i krew (oczywiście sztuczne) oraz wykonywano pomiary ciśnienia z wpisem do książeczki opieczętowanej logo Muzeum Farmacji.

Uzupełnieniem całej akcji, odbiegającym nieco od całości, a wymyślonym niejako dla przeciwwagi, była prezentacja dawnego sprzętu medycznego. Miała ona formę multimedialną. Ponadto można było obejrzeć eksponaty związane z tym tematem – strzykawki rozmaitych rodzajów i przeznaczenia, stetoskopy różnych typów, termometry, hemometr, urometr czy albuminometr. Zostały one zaprezentowane w specjalnie przeznaczonych na ten cel gablotach.

Jak to było naprawdę…
A jak to było naprawdę, to znaczy nie wedle naszej muzealnej wizji, tylko w rzeczywistości 1920 roku?
W sierpniu natarcie bolszewickie, po przekroczeniu Bugu, zbliżyło się niebezpiecznie do Warszawy, ogarniając czerwoną pożogą prawy brzeg Wisły w jej środkowym biegu. Jednocześnie, z powodu niesubordynacji niektórych dowódców sowieckich, front rozciągnął się na znacznym obszarze, dochodząc na północy do Płocka i Włocławka, jednak na południu nie osiągnąwszy Lwowa. Dało to możliwość dla kontruderzenia, które kompletnie rozbiło nieprzyjacielskie natarcie. Bitwa Warszawska stała się pierwszym z serii błyskotliwych polskich zwycięstw.

Tymczasem Warszawa była śmiertelnie zagrożona, choć nastroje w stolicy były – można by rzec – beztroskie, co zdumiewało niektórych obserwatorów zagranicznych obecnych w mieście. Tłumaczono to sobie w ten sposób, że warszawiacy przyzwyczajeni są przecież do obecności okupantów, więc zbliżanie się kolejnego być może nie robi na nich zbyt dużego wrażenia…
Jednocześnie jednak, pomimo beztroskiej atmosfery, która nie udzieliła się na szczęście wszystkim, działały bądź organizowały się w Warszawie służby stanowiące niezbędne zaplecze dla nieodległego frontu. Członkowie tych służb rekrutowali się spośród mieszkańców miasta, a także osób należących do organizacji społecznych – Polskiego Czerwonego Krzyża, Polskiego Białego Krzyża czy Narodowej Organizacji Kobiet. Dla zapewnienia porządku i bezpieczeństwa oraz wsparcia wojska i policji, powołane zostały Straż Obywatelska i Legia Ochotnicza Kobiet.

W Warszawie pojawiły się punkty odżywcze, lecznicze i sanitarne – te ostatnie usytuowane były na dworcach kolejowych, np. na Dworcu Kowelskim (dzisiejszy Dworzec Gdański). Skład osobowy punktów sanitarnych stanowili: lekarz, personel pielęgniarski i pomocniczy. Na wyposażeniu znajdowało się kilka łóżek pod namiotem, apteczka podręczna, kubełki z wodą oraz aparat dezynfekcyjny. W takich punktach, obok pomocy udzielanej rannym, organizowano także szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym. W pamięci została bowiem epidemia duru brzusznego i grypy hiszpanki, która w czasie I wojny światowej na terenie byłej Kongresówki zabiła blisko 2 miliony ludzi.

Warto także wspomnieć o kryteriach, jakie musiały spełniać kandydatki do Ochotniczej Legii Kobiet. Musiały one legitymować się bardzo dobrym świadectwem pracy oraz poleceniem jakiegoś stowarzyszenia albo dwóch wiarygodnych osób. Ponadto musiały mieć świadectwo lekarskie, pozwolenie rodziców lub zgodę męża, świadectwo moralności (wydane przez policję, magistrat lub gminę), a także przynajmniej elementarne wykształcenie.

Kilka słów na zakończenie…
Na zakończenie chciałbym wspomnieć, że akcję, którą przedstawiłem powyżej, a która odnosiła się do opisanych dramatycznych wydarzeń, pracownicy Muzeum Farmacji przygotowali i poprowadzili przy współpracy i pomocy kolegów i koleżanek z Działu Organizacji Wystaw, Działu Edukacji i innych działów Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, a także wolontariuszy – studentów i studentek z Wydziału Farmacji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Czy akcja się udała? Moja odpowiedź na to pytanie, jako uczestnika przedsięwzięcia, byłaby w wysokim stopniu subiektywna. Być może jednak rekordowa frekwencja zwiedzających – ponad 2400 osób – jest tutaj jakimś wyznacznikiem…

4.6/5 - (310 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH