Nie przypuszczałem

Nie przypuszczałem, że tego doczekam…


Było to dawno, dawno temu… Mimo, że zaczyna się to jak w bajce, były to dość okrutne czasy – jak z opowieści braci Grimm. Żyliśmy wtedy zamknięci za Żelazną Kutynąi po raz kolejny otrzymałem odmowę wyjazdu na zachód.

Były to lata, gdy żołnierze NRD (istniał kiedyś taki kraj) strzelali do ludzi, którzy nielegalnie chcieli opuścić imperium sowieckie, a luminarze polskiej medycyny pastę do zębów, proszek do prania, a nawet papier toaletowy – przywozili jako największe trofea z wyjazdów na kongresy.

Do sklepu Wedla ustawiały się wtedy kilometrowe kolejki, lecz wtajemniczeni wiedzieli, że na targu staroci, na warszawskim Kole, istnieje „słodka budka”, gdzie bardzo pulchna ekspedientka doradzała życzliwie: „Niech pani kupi te cukierki. Są takie wciągające”.

Praca społeczna
Nie tylko słodycze były „wciągające”. Także moja społeczna praca w Polskim Towarzystwie Lekarskim. Pisząc te słowa, uświadomiłem sobie, że właśnie mija 40 lat (!), jak pełnię różne funkcje w PTL – najpierw wiceprezesa Oddziału Stołecznego, potem prezesa. W 1978 roku przywróciłem temu oddziałowi historyczną nazwę Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego oraz odnalazłem w GBL

XIX-wieczne logo. A od 1987 roku pełnię funkcję prezesa Zarządu Głównego PTL. Pracy społecznej, w tym staraniom o utworzenie muzeum historii medycyny, czy reaktywacji samorządu lekarskiego – poświęciłem więcej, niż połowę życia.

Muzeum historii medycyny dotąd nie powstało – uważam to za swoją życiową porażkę (w pawilonie byłego Szpitala Ujazdowskiego, o który się tak staraliśmy, minister kultury otworzył Instytut Teatralny!).

Samorząd lekarski
Utworzenie samorządu jest sukcesem całego środowiska lekarskiego. Gdy przemawiałem na jubileuszu XX-lecia izb lekarskich w Poznaniu, pozwoliłem sobie powiedzieć, że każdy człowiek ma poczucie szczęścia i satysfakcji, gdy realizują się jego plany, marzenia. Gdy przed 20 paru laty wybrano mnie na prezesa PTL, przyrzekłem, że uczynię wszystko, by reaktywować samorząd lekarski. Na sali rozległy się śmiechy. Nic dziwnego. Polskie Towarzystwo Lekarskie miało za sobą lata bezskutecznych starań, konferencji i kilkanaście projektów ustaw o izbach przygotowywanych przez mec. Preissa, a odrzucanych przez władze polityczne. Jednak osiągnęliśmy cel. Po wielu spotkaniach w Klubie Lekarza z posłami-lekarzami – powstał projekt poselski i 19 maja 1989 r. w Sejmie ze wzruszeniem słuchałem o ustawie reaktywującej samorząd lekarski.

W tym niezwykłym czasie, gdy wypędziliśmy komunizm i odzyskaliśmy niepodległość, izby krzepły. Choć niektórzy w niezgodzie z czwartym przykazaniem Dekalogu wstydzili się swego rodzica – PTL, bądź go nie dostrzegali, jak gdyby samorząd lekarski narodził się nagle, podobnie jak Wenus, z piany morskiego Peerelu.

Będzie książka
Dlatego z wielką wdzięcznością i uznaniem przyjąłem inicjatywę obecnego Prezesa NIL dr. med. Macieja Hamankiewicza (nota bene aktywnego członka prezydium Zarządu Głównego PTL), który, doceniając rolę naszego Towarzystwa, zwrócił się do wybitnego znawcy problematyki izb lekarskich, red. Zygmunta Wiśniewskiego, o napisanie pracy na ten temat, która ma się niebawem ukazać.

Mija dokładnie 30 lat (Boże, znowu jubileusz), gdy zorganizowałem pierwszą od czasu rozwiązania samorządu lekarskiego konferencję poświęconą izbom lekarskim.

Był październik 1981 roku. W auli klubu studenckiego Hybrydy, przy ulicy Mokotowskiej w Warszawie, lekarze zajęli 200 krzeseł, a pod ścianami stało jeszcze blisko 100 osób. Wśród nich zauważyłem Hannę Stypułkowską-Misiurewicz, Felicję Łapkiewicz, Adama Czarneckiego, Bonifacego Jagodę oraz wielu innych, znanych mi lekarzy. Sprawy izb przedwojennych omawiali: dr Czerwiński z Głównej Biblioteki Lekarskiej i nieodżałowany dr med. Józef Hornowski. W programie były przewidziane jeszcze wypowiedzi prof. Walentego Hartwiga, który przesłał usprawieliwienie, że jest chory, oraz prof. Jana Nielubowicza.

Po konferencji podszedł do mnie siwowłosy, nobliwie wyglądający lekarz i powiedział: „Dziękuję. Nie przypuszczałem, że tego doczekam…”. Ja też nie, a jednak…

4.7/5 - (170 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH