Krystyna Tkacz śpiewa Kurta Tucholsky’ego
Wnikliwie obserwując rodzimą scenę kabaretową na przestrzeni ostatniej dekady, można dojść do gorzkiego wniosku, że recepta na rozśmieszanie Polaków jest banalnie prosta. Po pierwsze, obowiązkowa garść wulgaryzmów, zręcznie i niby od niechcenia wpleciona w niezbyt skomplikowane teksty. Po drugie, efekt można wzmocnić nieprzeliczoną ilością dziwacznych scenicznych gadżetów, pośród których niepodzielnie króluje żółty, powyciągany sweter. Czy w zaistniałych okolicznościach warto podjąć walkę z wiatrakami i sięgać po wyszukaną satyrę?