Wywiad z prof. dr. hab. Jakubem Gołąbem z Zakładu Immunologii Centrum Biostruktury AM w Warszawie
Kiedyś wrzodowcy nie mieli lekkiego życia…
Oj nie. To ciężka choroba – bardzo bolesna, bardzo uciążliwa w codziennym życiu. Kiedyś powszechnie sądzono, że powodowana jest nadkwasotą prowadzącą do uszkodzenia śluzówki żołądka i dwunastnicy. Utarło się nawet powiedzenie: nie ma wrzodu bez kwasu. To był w gastroenterologii standard. Podawano chorym mleczka, wapnie – wszelkie terapie polegały na neutralizacji kwasu solnego. Były skuteczne, ale ich efekt trwał krótko, gdyż nie leczyły przyczyny. Już starożytni Rzymianie stosowali w chorobie wrzodowej sole bizmutu i – jak się okazuje – byli blisko sedna, bo bizmut jest bardzo toksyczny dla Helicobacter pylori.
Czyli prawdziwego winowajcy – bakterii, której obecność w błonie śluzowej żołądka zaobserwowali Australijczycy Barry J. Marshall i J. Robin Warren i za co w 2005 r. dostali Nagrodę Nobla.
Dokładnie za odkrycie i udowodnienie, że bakterie Helicobacter pylori są odpowiedzialne za powstawanie wrzodów żołądka.
Tu ciekawostka: pierwszy był Polak – gastroenterolog Walery Jaworski, autor podręcznika chorób żołądka z 1899 r., w którym opisał kręte bakterie w żołądku. Jego zdaniem były one najprawdopodobniej odpowiedzialne za przewlekłe zapalenie błony śluzowej, chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy. Niestety, to był polski podręcznik, więc nikt na świecie tego odkrycia nie dostrzegł. To nauczka dla potencjalnych noblistów, by o swoich odkryciach natychmiast informowali cały świat.
Nikt inny przez kilkadziesiąt lat tych bakterii – wracam do Helicobacter pylori – nie zauważył?
Na pewno wielu uczonych je widziało, ale po prostu nie wierzyli własnym oczom. Żołądek to wyjątkowe miejsce w naszym organizmie, gdzie pH jest bardzo niskie i w warunkach fizjologicznych wynosi od 1 do maksymalnie 2. To są warunki ekstremalne, w których – jak sądzono – żadna bakteria nie jest w stanie długo przeżyć. Oczywiście te, które połykamy z pokarmem jakoś się przez żołądek przedzierają do dwunastnicy i dalszych części przewodu pokarmowego, gdzie jest już bezpieczniej, ale żołądka nie są w stanie zasiedlić. H. pylori – jak się okazało – potrafi.
Myślę, że Australijczycy dostali Nobla dlatego, że uwierzyli w to, co zobaczyli i udowodnili światu, że mają rację. Szczęśliwie dla nich w latach 70. rozwinęła się endoskopia i przy użyciu cienkich światłowodów można było zobaczyć, co się dzieje w żołądku czy w dwunastnicy. Można było też wyciąć fragment błony śluzowej i zaraz potem zrobić badania mikrobiologiczne. Wcześniej gastrolodzy, gastroenterolodzy dysponowali jedynie fragmentami śluzówki żołądka pobranymi ze zwłok, a więc nie mieli pewności, czy widzą na pewno obraz fizjologiczny, czy też powstały po śmierci.
Marshall i Warren postanowili zrobić bardzo dokładne obserwacje, które bezwzględnie wykazały, że zaobserwowane bakterie żyją w zdrowej śluzówce. Marshall wypił hodowlę H. pylori umyślnie się zakażając, po czym rozwinął ostre zapalenie błony śluzowej żołądka i endoskopowo wyizolował z niej te bakterie. Spełnił w ten sposób postulaty Kocha. Ten słynny, żyjący na przełomie XIX i XX w. mikrobiolog uważał, że gdy ze zmiany objętej procesem chorobowym daje się wyizolować drobnoustrój, a następnie zakazić nim zwierzę i z miejsca, gdzie toczy się proces patologiczny, ponownie go wyizolować, oznacza to, że jest on odpowiedzialny za daną chorobę.
Odkrycie Australijczyków nie było akceptowane przez gastroenterologów przez wiele lat. Dopiero w latach 90. zaczęto tak naprawdę w nie wierzyć.
Teraz, gdy można już powiedzieć, że „nie ma wrzodu bez H. pylori”, każde niemal leczenie choroby wrzodowej polega na terapii łączonej – kombinacji trzech leków, z czego dwa są antybiotykami, a trzeci zmniejsza wydzielanie kwasu solnego, żeby przyspieszyć i ułatwić gojenie się zmian.
Czym grozi zakażenie H. pylori?
Podejrzewa się, że przewlekłe zakażenie H. pylori jest związane ze zwiększonym ryzykiem rozwoju raka żołądka. Trudno jednak powiedzieć, czy rak rozwija się dlatego, że to bakteria powoduje bezpośrednio transformację komórek, czy też winien jest przewlekły stan zapalny. Tego jeszcze nie rozstrzygnięto.
Obecność H. pylori zwiększa również ryzyko chłoniaków wywodzących się z tkanki limfatycznej przewodu pokarmowego, głównie w okolicach żołądka. Ale z drugiej strony zaobserwowano, że osoby zakażone H. pylori rzadziej mają refluks żołądkowo-przełykowy.
Z tego co słyszałam zakażenie H. pylori jest niemal powszechne. Może eliminować je „profilaktycznie”, zanim rozwinie się choroba?
Nie, ale o tym za chwilę. Uważa się, że w krajach wysoko rozwiniętych od 20 do 40 proc. ludzi jest zakażonych H. pylori. Natomiast w krajach trzeciego świata – nawet do 100 proc. Jeszcze sto lat temu bakteria ta była obecna u niemal 100 proc. ludzi. Częstość zakażenia rośnie wraz z wiekiem, bo im dłużej człowiek żyje, tym większe jest ryzyko, że będzie miał kontakt z bakterią. Zakażamy się np. poprzez używanie tych samych sztućców, brudnych naczyń, przez brudne ręce, niewykluczona jest droga „oralno-fekalna”. A bakteria, która raz wniknie do organizmu, pozostaje w nim praktycznie do końca życia, chyba że zabijemy ją antybiotykiem. Dotyczy to zresztą wszystkich bakterii, również tych pożytecznych, które np. syntetyzują witaminę K, pomagają w trawieniu niektórych substancji, czy wręcz przez samą obecność w przewodzie pokarmowym cały czas pobudzają nasz układ odpornościowy, „przygotowując” go na inwazję bakterii potencjalnie patogennych.
Prawdopodobnie trwający od kilkudziesięciu lat boom na antybiotykoterapię spowodował tę dysproporcję liczby zakażonych H. pylori w krajach bogatych i biednych. Uważa się również, że wzrost częstości chorób alergicznych wynika m.in. z nieuzasadnionego użycia antybiotyków, ale tego jeszcze wystarczająco nie udowodniono.
Wracając do noblistów – podobno Australijczycy nie są „zawodowymi” naukowcami?
Rzeczywiście. Warren to patolog, a Marshall był wówczas młodym lekarzem. Nie mieli żadnego grantu na badania, nie planowali wielkiego odkrycia, nie myśleli o sławie. Zajęli się badaniami z czystej ciekawości. No i dowiedli, że do wielkich odkryć można dojść mając po prostu otwarte oczy i umysł.
Dziękuję za rozmowę.