Wywiad z Tomaszem Florkiewiczem

Budujemy markę od podstaw


Wywiad z Tomaszem Florkiewiczem, dyrektorem generalnym polskiego oddziału firmy Mylan.

Zawodowo jest Pan prezesem firmy, a prywatnie miłośnikiem karate. Od dawna Pan trenuje?

Od 14. roku życia. Muszę przyznać, że to bardzo uzależnia.

Czy znajomość karate przydaje się Panu w pracy?

Oczywiście, że tak. Jeśli do kogoś nie przemawiają słowa, mogę zastosować inne metody (śmiech). A tak na poważnie, karate jest świetną odskocznią, można zupełnie oderwać się od rzeczywistości, rozładować napięcie. Ten sport uczy bardzo ważnej rzeczy: że nie raz można oberwać, ale… zawsze pozostaje się na macie.

Swoją pasją zaraziłem także dzieci. Gdy wracam z pracy do domu, pakujemy się i jedziemy na salę. Tak więc treningi mają charakter rodzinny (śmiech).

Dlaczego firma Mylan dopiero niedawno zdecydowała się wejść na polski rynek? Czy miało to jakiś związek z kryzysem w Stanach Zjednoczonych?

To nie tak. Mylan istnieje od 1961 roku. W Stanach Zjednoczonych jest drugim pod względem wielkości producentem leków generycznych. Firmą globalną stał się niedawno, jeszcze przed kryzysem. Przejęliśmy kilka firm, co pozwoliło nam wejść na inne rynki. Kupienie Merck Generics pozwoliło nam wejść na rynek europejski. Teraz mamy w Europie trzecią pozycję.

Jaką pozycję na polskim rynku ma Mylan?

W Polsce na razie mamy pozycję startową, ale jest to rynek bardzo obiecujący, choć – to trzeba dodać – opanowany głównie przez firmy produkujące leki odtwórcze.

Proszę powiedzieć, skąd w Polsce ta popularność leków odtwórczych? Czy jest to związane z ceną tych leków, z lobby firm generycznych, czy jeszcze z czymś innym?

To ciekawe pytanie. Myślę, że to jest taka mieszanka różnych czynników. W Polsce przed 1985 rokiem w ogóle nie było leków oryginalnych, były tylko ich kopie lepszej lub gorszej jakości. Dopiero teraz ten rynek jakoś usystematyzowano, przeprowadzając proces harmonizacji. Nie wszystkie leki przeszły go pomyślnie, co ciekawe, nawet te oryginalne.

Ale wracając do pytania, po pierwsze jest duża konkurencja. Po drugie, produkcja leków odtwórczych przestała być domeną wyłącznie wyspecjalizowanych firm generycznych. Doszło do tego, że każda znacząca firma oryginalna wytwarza także leki odtwórcze, czyli gra na wszystkich możliwych frontach. Po trzecie, mają na to wpływ budżety państw i poziom refundacji. W krajach zachodnich był trend, aby obniżać koszty refundacyjne, co otworzyło furtkę firmom generycznym. W Polsce poziom refundacji jest stosunkowo niski w porównaniu do Europy Zachodniej.

Konkurujecie ceną, a czy jakością także?

Konkurujemy przede wszystkim jakością. Ciężko jest konkurować ceną z dużymi graczami na polskim rynku.

W jaki sposób Mylan dba o jakość swoich produktów?

W tej chwili idziemy w stronę ujednolicania produkcji, co ma zapewnić najwyższą jakość tego procesu. Kontrahenci zewnętrzni, z którymi współpracujemy, są przez nas dokładnie sprawdzani. Branża farmaceutyczna w USA jest bardzo wrażliwa na każdy komentarz, o wiele bardziej niż w Europie, dlatego musimy dbać o jakość naszych produktów. Drugie miejsce w USA zobowiązuje nas do utrzymywania najwyższych standardów.

Jak się układa współpraca Mylana z firmami innowacyjnymi obecnymi na polskim rynku? Czy w ogóle można tu mówić o jakiejkolwiek współpracy?

Współpraca to chyba za dużo powiedziane, raczej są to relacje. Są oczywiście obszary, gdzie można współpracować, ale ja jestem zwolennikiem wolnej konkurencji. We wzroście świadomości pacjenta widzę szansę dla Mylana. Jesteśmy stosunkowo młodą firmą. Chcemy się rozwijać organicznie, tj. stopniowo, w miarę naszych możliwości. Będziemy rejestrować kolejne produkty. Mylan ma obecnie prawie 600 cząsteczek aktywnie promowanych na świecie. W tym nasza siła.

A ile macie produktów zarejestrowanych w Polsce?

Obecnie 25 w różnych grupach terapeutycznych. Skoncentrowaliśmy się głównie na chorobach układu centralnego, ale mamy również zarejestrowane leki stosowane w schorzeniach urologicznych, dermatologicznych. Produkujemy także takie preparaty, jak statyny czy prazole.

Mylan zapowiadał na ten rok intensywne działania marketingowe. Może Pan zdradzić szczegóły?

Chcemy przede wszystkim postawić wyraźną granicę pomiędzy markami Mylan i Merck Generics. W zasadzie zaczynamy budować markę Mylan od podstaw. Będą również – w zależności od środków i potrzeb – kampanie promocyjne. Na przykład ostatnio intensywnie promowaliśmy nasz produkt Nozoil.

Marka Merck jest bardzo rozpoznawalna w Polsce, Mylan mniej. Jak zamierza ją Pan utrwalić w świadomości Polaków?

Przede wszystkim chcemy docierać do profesjonalistów bezpośrednio, tzn. przez przedstawicieli. Chcemy, by nas bardziej kojarzono z naszymi lekami niż z działaniami PR-owymi. Będziemy też inwestować w różne przedsięwzięcia, ale nie mogę za wiele mówić na ten temat, ponieważ jesteśmy spółką giełdową i mogłoby to wpłynąć na notowania.

Skoro nie możemy mówić o szczegółach działalności Mylana, porozmawiajmy ogólnie o branży farmaceutycznej. Czy rzeczywiście dotyka ją kryzys, o którym tak szumnie się mówi?

Generalnie tej branży kryzys nie dotyka, jednak większość dużych graczy to spółki giełdowe, więc są one wrażliwe na wahania kursów. Ostatnio firmy mają bardzo tanie akcje. Pfizer kupuje Wyetha, MSD kupuje Schering-Plough, Teva wykupiła Plivę. Te połączenia wymusiły pewne ruchy: redukcje, szukanie oszczędności.

Myślę, że kryzys gospodarczy może być doskonałą okazją do tego, aby nastąpiło takie oczyszczenie w branży. Na przykład duzi gracze są zainteresowani firmami biotechnologicznymi. Mylan także. Biotechnologia to przyszłość.

Dla mnie kryzys jest słowem wytrychem. Zmiany w zapisach prawnych spowodowały automatyczne przerzucenie środków na inne kanały dotarcia do klientów niż przez przedstawicieli, stąd większe nakłady na przykład na reklamę. Szczerzę mówiąc, ministerstwo swoim rozporządzeniem utrudniło pracę firmom.

Przyzna Pan jednak, że dla pacjentów czekających w kolejce było to dość denerwujące, gdy przedstawiciel firmy farmaceutycznej zabierał lekarzowi czas przeznaczony na przyjmowanie chorych.

Oczywiście ideałem byłoby, gdyby to wszystko było uporządkowane i żeby każdy miał równy dostęp do lekarza. Ale z drugiej strony trzeba zrozumieć lekarza, który często jest tak zabiegany, że nie ma czasu śledzić zmian na liście leków refundowanych, nie mówiąc już o nowościach na rynku. Nierzadko takie spotkania z repami są dla niego podstawowym źródłem wiedzy o lekach. Dostęp do takiej wiedzy zapewniają lekarzom głównie firmy farmaceutyczne.

Dziękujemy za rozmowę.

5/5 - (125 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH