Na temat założeń ustawy dotyczącej refundacji leków, z Zenonem Wasilewskim – ekspertem Business Centre Club ds. prawa farmaceutycznego – rozmawia Katarzyna Pinkosz.Na temat założeń ustawy dotyczącej refundacji leków, z Zenonem Wasilewskim – ekspertem Business Centre Club ds. prawa farmaceutycznego – rozmawia Katarzyna Pinkosz.
Jak ocenia pan prace nad ustawą dotyczącą refundacji leków?
Krytycznie, i nie jest to tylko moja opinia. W przypadku ustawy tak długo oczekiwanej i tak ważnej dla wszystkich uczestników rynku leków, szczególne znaczenie ma transparentność procesu legislacyjnego i bezwzględne przestrzeganie zasad dobrej legislacji, w tym właściwe przeprowadzenie konsultacji. Niestety, te zasady nie zostały zachowane przez Ministerstwo Zdrowia. Między 10 a 13 października br. pojawiły się trzy wersje projektu ustawy, ale konsultacjom społecznym poddany został jedynie projekt z 9 września. A 14 października Rada Ministrów przyjęła kolejną wersję projektu, który w ogóle nie został poddany konsultacjom! Wprawdzie Ministerstwo Zdrowia zorganizowało spotkanie konsultacyjne, jednak poinformowano na nim tylko, że jest już po decyzji Komitetu Rady Ministrów, a następnego dnia ustawę zatwierdzi Rada Ministrów. W tej sytuacji trudno uznać, że został spełniony obowiązek przeprowadzenia konsultacji. W mojej opinii Ministerstwo Zdrowia nie tylko zbagatelizowało, ale wręcz zignorowało proces konsultacji społecznych.
Business Centre Club (BCC) bardzo krytycznie ocenił ustawę, twierdząc, że jest ona próbą przerzucenia
obowiązków państwa na uczestników rynku leków.
Ocena ustawy przez BCC jest wyważona. Wskazaliśmy na szereg propozycji zasługujących na poparcie. Niewątpliwą zaletą projektu ustawy jest ujęcie wszelkich kwestii związanych z refundacją w jednym akcie prawnym, a nie – jak dotychczas – w dwóch. Przyjęte rozwiązania poprawią czytelność przepisów. Niestety, dla przeciętnego pacjenta dokument jest niezrozumiały i zbyt obszerny. Nie rozwieje także wątpliwości, dlaczego nie będzie leków za grosz czy też w promocji. Pacjent nie dowie się również, jaką odniesie korzyść z wprowadzenia ceny urzędowej na leki, oraz tego, że ten sam produkt będzie kosztował w każdej aptece tyle samo.
Dla kogo ta ustawa jest korzystna: dla pacjentów, aptek, budżetu? Kto na niej zyska, a kto straci?
Uważamy, że w łańcuchu zależności: NFZ, producent, hurtownik, aptekarz, lekarz i pacjent – najsłabszym ogniwem jest pacjent. I to on zapłaci za ukrytą podwyżkę cen leków. Autorzy projektu powtarzają, że ustawa ma na względzie przede wszystkim dobro pacjentów. Ale w jaki sposób ma nastąpić zwiększenie dostępu pacjentów do leków, skoro ogranicza się (i zamraża) wydatki na refundację? Projektodawcy zapominają także o zapowiedzianej podwyżce podstawowej stawki VAT, która oznacza wzrost cen dużej grupy towarów. Twierdzenie, że leki i wyroby medyczne nie zdrożeją, jest nieprawdziwe. Wprowadza to pacjenta oraz opinię publiczną w błąd.
Stała cena spowoduje, że nie będzie można jej obniżyć. Byłoby to korzystne, gdyby NFZ w całości refundował leki, a tak stracą na tym pacjenci, bo to oni dopłacają do leków refundowanych. Według znanej mi opinii hurtowników, producentów i importerów leków, nowe zasady refundacji mogą przyczynić się do wzrostu odpłatności za leki dla niektórych grup pacjentów.
Należy się też obawiać, że wprowadzenie urzędowych cen leków może doprowadzić do likwidacji części rynku aptekarskiego, a to będzie miało negatywne skutki dla rynku pracy i rozwoju regionalnego. Nie skłoni się również w ten sposób firm farmaceutycznych do obniżania cen leków. Hurtownicy będą zmuszeni do daleko idących oszczędności, a część z nich może w ogóle zniknąć z rynku.
Czy nie jest tak, że na ustawie co prawda stracą duże sieci aptek, które dostawały duże rabaty, natomiast zyskają małe podmioty, które staną się bardziej konkurencyjne?
Duże sieci apteczne sobie poradzą. Małe apteki zostaną zmuszone do poszukiwania oszczędności, a te najmniej rentowne mogą zniknąć z rynku. Nie podzielamy opinii uznającej za patologię szukanie przez pacjentów apteki, w której kupią lek najtaniej, uzyskają bonus czy nagrodę w konkursie. Tzw. turystyka lekowa to efekt zubożenia społeczeństwa, w szczególności najsłabszych grup społecznych: emerytów i rencistów.
W opinii ministerstwa, stałe ceny spowodują, że skończy się sprzedaż leków za grosik, co prowadziło do ogromnego marnotrawstwa leków refundowanych.
My również dostrzegamy w obrocie lekami refundowanymi występowanie wielu patologicznych zjawisk, m.in. nadmierne zakupy, marnotrawstwo leków. Są jednak inne sposoby, by temu zapobiec, chociażby udoskonalenie kontroli ordynacji lekarskiej. Należy prowadzić skuteczniejszy monitoring i sprawdzać, czy przepisanie leku refundowanego ma uzasadnienie kliniczne. Próba przezwyciężenia zjawisk patologicznych nie może być przerzucona na barki pacjenta, producenta czy aptekę.
Dlaczego BCC jest przeciwny zapisowi, zgodnie z którym firmy farmaceutyczne zapłacą AOTM 3 proc. przychodów z leków refundowanych? Dzięki tym pieniądzom można by prowadzić badania nad lekami – niezależne od firm farmaceutycznych.
Odpowiem pytaniem. A dlaczego uzyskane pieniądze mają zasilić budżet AOTM, a nie bezpośrednio placówek naukowo-badawczych? W praktyce może to oznaczać, że pieniądze te pójdą na rozbudowę administracji.
Twierdzi pan, że niektóre zapisy ustawy są niekonstytucyjne. Jakie i dlaczego?
Przede wszystkim te dotyczące zawierania umów między aptekami a NFZ. Są one sprzeczne z zasadą swobody gospodarczej i wolnego rynku, a więc także niezgodne z Konstytucją RP, z zapisów której należy wysnuwać wniosek, iż ingerencja państwa w rynek leków może być uzasadniona tylko wtedy, gdy służy pacjentowi. A jak wykazują opinie ekspertów, rozwiązania zawarte w projekcie ustawy mają niewiele wspólnego z troską o dobro pacjenta.
BCC wypowiedział się również przeciwko zawieraniu umów pomiędzy apteką, która chce sprzedawać leki refundowane, a NFZ. Ale te umowy miały zlikwidować patologie, polegające np. na tym, że lekarz wypisywał receptę na leki refundowane, których wcale pacjent nie kupował, a farmaceuta otrzymywał refundację…
Nie negujemy idei zawierania umów. Nakładają one jednak na apteki szereg nowych obowiązków i zwiększają uprawnienia kontrolne NFZ. Naszym zdaniem istnieje niebezpieczeństwo nadużywania i tak już dominującej pozycji NFZ, który otrzyma dodatkowo szereg nowych uprawnień, wkraczających w kompetencje nadzoru farmaceutycznego oraz organów samorządu zawodowego aptekarzy. Podzielam opinie wielu ekspertów i autorytetów prawniczych, że wszelkie spory i roszczenia NFZ wobec aptek i odwrotnie – jeśli nie zostaną załatwione polubownie – powinny być rozstrzygane wyłącznie na drodze sądowej.
Dziękuję za rozmowę.