Wizyta w Maisons-Laffitte

Wizyta w Maisons-Laffitte


Paryska „Kultura” pomogła pokoleniu międzywojennemu zachować jego system wartości w czasach komunizmu. Jej publikacje wciąż kształtują umysły młodych ludzi. Mimo że Wielki Redaktor już odszedł, „pokolenie zakazanych książek” żyje.

W moim pokoleniu sama myśl o tym, że kiedykolwiek będzie można odwiedzić dom „Kultury” w Maisons-Laffitte, była z pogranicza pure nonsensu. Na przeszkodzie stał brak paszportu, pieniędzy i z pewnością brak śmiałości. Łatwiej mi było poradzić sobie z wjazdem „na gapę” do faszyzującego Paragwaju, niż zdecydować się na wizytę u Redaktora. Łatwiejsze wydawało mi się spędzenie kilku godzin w towarzystwie paragwajskich tajniaków, niż pojawienie się w miejscu, gdzie moje wykształcenie i wychowanie pozostawało w cieniu elity Polski międzywojennej. Z tych powodów odkładałem tę wizytę przez wiele lat. To, że do niej doszło, zawdzięczam wyłącznie Markowi Krawczykowi, prezesowi Towarzystwa Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu, który zaaranżował dla mnie spotkanie z Henrykiem Giedroyciem, bratem Redaktora. To było jedno z najważniejszych spotkań w moim życiu.

Zakazane książki
Kto jeszcze pamięta wydawnictwa paryskiej „Kultury” w okładkach okrytych szczelnie gazetą, najlepiej „Trybuną Ludu”? Taka obwoluta miała skutecznie chronić „zakazaną książkę” przed czujnym okiem MO czy SB. Nie zawsze chroniła…

Patrząc na kolekcję walizek Zofii Herzowej na piętrze Instytutu Literackiego, przyszło mi na myśl, że za mało pisze się o bezkrwawej wojnie wygranej z komunizmem przez „zakazane książki”. I zapomina się, że książki te ukształtowały emocjonalnie i politycznie wielu z nas. „Pokolenie zakazanych książek” żyje, śmierć Jerzego Giedroycia nie oznacza dla tych ludzi końca pewnej epoki. Nie da się bowiem wymazać z pamięci wiedzy i refleksji historycznej z „zakazanych książek”.

Portret bez Mistrza
Odszedł. Udowodnił, że „nie można kłaniać się okolicznościom”. Sylwetki Wielkiego Redaktora nie oddadzą wiernie ani „Autobiografia na cztery ręce”, ani liczne wspomnienia. Wciąż otwartym pozostaje pytanie: jak możliwe było wykonanie tak ogromnej i konsekwentnej pracy zaledwie w kilka, może kilkanaście osób? To, co nam wydaje się niewykonalne, dla zespołu paryskiej „Kultury” było czymś naturalnym.

Wizyta w Maisons-Laffitte pobudza wyobraźnię. Patrząc na ponad sto tysięcy listów i czytając niektóre z nich, poczułem ogromny szacunek dla grupy osób, która wraz z Jerzym Giedroyciem realizowała ideę „Kultury”. Pomogła pokoleniu międzywojennemu zachować jego system wartości w czasach komunizmu. Publikacje paryskiej „Kultury” wciąż kształtują umysły młodych ludzi. Uczą ich otwartości i niezależności.

Nie ma następcy Mistrza. „Kultura” przestała się ukazywać. Nie pierwszy raz w historii wielka indywidualność nie pozostawiła kontynuatora. A przecież niekiedy się udaje…

W domu panuje wszechogarniająca cisza. Młodzi badacze katalogują sterty dokumentów.

Dowód na istnienie
W dzisiejszej demokratycznej Polsce widoczne są skutki komunizmu. Przejawiają się one w skarykaturalizowaniu funkcji i ról społecznych. Widzimy je na każdym kroku. Zdecydowana większość z nas kieruje się jedynie prywatnym interesem i nawet nie zdaje sobie sprawy z obowiązku (nie z wyboru!) pełnienia konkretnych ról społecznych. W tej sprawie nie przebił się nawet głos Jana Pawła II. Przykłady można mnożyć: 80 tysięcy głodnych dzieci w Polsce, zatrważająca liczba rozwodów i wiele kompromitujących zachowań mężczyzn, którzy mierzą swoje ojcostwo wysokością płaconych alimentów (najlepiej jak najniższych). Wreszcie polityka kolejnych rządów konsekwentnie oduczająca altruizmu i utrudniająca przekazywanie darowizn na cele społeczne.

Tę degenerację można dostrzec na każdym poziomie funkcjonowania naszej polskiej społeczności: od praktykowanej bez refleksji roli ojca czy matki, po funkcję społeczną urzędnika czy sędziego. Warto na tym tle popatrzeć na dzieło Maisons-Laffitte – miejsca, gdzie pracowano nie dla władzy, kariery czy pieniędzy. Zgromadzona wokół Jerzego Giedroycia polska elita elit rozumiała swoją rolę społeczną. Wiązały się z nią codzienne obowiązki i wyrzeczenia. Ale tych ludzi łączyła niezachwiana wiara w ich celowość.

„Kultura” jest bodaj ostatnim dowodem na istnienie grup społecznych o konkretnych rolach, dlatego tak ważne jest istnienie domu w Maisons-Laffitte. By dawał świadectwo społecznej odpowiedzialności, by przypominał zapomniane wzorce życia.

4.9/5 - (210 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH