Skacz, ale z głową


Sezon letni to raj dla miłośników wody. Co roku 50-ciu z nich trafia z połamanymi kręgosłupami do Specjalistycznego Centrum Rehabilitacji w podwarszawskim Konstancinie. Wielu z nich do końca życia pozostaje sparaliżowanych. A wszystko przez jeden, brawurowy skok do wody.

Dawid ma 16 lat. Zanim wybrał się ze znajomymi w feralny weekend majowy nad wodę, miał mnóstwo planów na przyszłość.

– Chciałem, jak każdy młody człowiek, skończyć szkołę, potem miałem zostać kucharzem w wojsku. Wymyśliłem też plan awaryjny: jak się nie uda, wyjadę za granicę i uzbieram pieniądze na budowę domu. Latem mieliśmy z tatą zalewać fundamenty. A teraz nici z jakichkolwiek planów i marzeń. Jedynym moim marzeniem jest odzyskanie władzy w rękach i stanięcie o własnych siłach na nogach – opowiada łamiącym się głosem.

Był piękny majowy dzień. Tłumy ludzi oblegały baseny, Dawid postanowił więc ze znajomymi pojechać nad rzekę Radomkę. Grill, słoneczko, cisza i spokój. – Nagle coś strzeliło mi do głowy. Chciałem się popisać przed znajomymi i pokazać, że chociaż jestem od nich młodszy, to wcale nie gorszy. Niewiele myśląc, skoczyłem ze skarpy do rzeki. Gdybym wtedy pomyślał i zastanowił się dwa razy, może teraz nie jeździłbym na wózku – cicho mówi Dawid.

Jedyne co zapamiętał po tamtym skoku, to ciemność przed oczyma i potworne drętwienie nóg i rąk. Potem już nic. Idącego na dno chłopaka wyciągnęli z wody znajomi. Nie miał już czucia, tracił przytomność. Karetka natychmiast przewiozła go do Konstancina.

Lekarze już pierwszego dnia wydali wyrok: złamane dwa kręgi szyjne i uszkodzenie rdzenia kręgowego. – Teraz już wiem, że być może nigdy nie stanę na własnych nogach, że paraliż może nigdy nie ustąpi, i że do końca życia będę leżał lub jeździł na wózku. I wiem też, że ktoś non stop będzie musiał się mną opiekować ponieważ sam nie będę w stanie niczego zrobić – przyznaje ze łzami w oczach. – O tym, że za głupotę się płaci, wiedziałem, ale nie wiedziałem, że aż taką cenę – dodaje.
Jego rówieśnik Paweł miał więcej szczęścia. W kołnierzu ortopedycznym spędził kilka tygodni, ale ma pełną władzę w rękach i nogach.

Nigdy więcej…
– Do tego stawiku skakałem setki razy. Nigdy nic się nie działo. Tego dnia poszliśmy tam całą grupą znajomych. Wiadomo, że jak jest gorąco, a w pobliżu jest woda, to trzeba naprawdę silnej woli, żeby się choć raz nie wykąpać. No i mnie tej silnej woli zabrakło – przyznaje Paweł. Pamięta, że skoczył i uderzył głową o dno. Nie stracił jednak przytomności, o własnych siłach wyszedł z wody i jedyne, na co się skarżył, to ból szyi. – Nawet nie podejrzewałem, że mogło mi się stać coś poważnego. Myślałem, że po prostu nadwyrężyłem mięśnie. Po kilku dniach zaczęło boleć tak bardzo, że nie byłem w stanie wytrzymać. Trafiłem na ostry dyżur, a lekarze aż się za głowy złapali. Okazało się, że przez te kilka dni chodziłem ze złamanym kręgiem szyjnym. Zanim się obejrzałem już leżałem na stole operacyjnym – opowiada. Na szczęście po intensywnej rehabilitacji udało mu się wrócić do normalnego życia.
– Wiele razy zastanawiałem się, co by było, gdybym skoczył inaczej, gdyby dno było kamieniste, a nie muliste. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Ten wypadek nauczył mnie jednego: już nigdy więcej nie skoczę na główkę ani do tego stawiku, ani do żadnej innej wody. Nigdy – zapewnia Paweł.

Płytka wyobraźnia to kalectwo
Pod takim hasłem z końcem maja ruszyła społeczna kampania, która ma na celu ostrzeżenie młodych ludzi przed młodzieńczą brawurą oraz tragicznymi i często nieodwracalnymi skutkami nieprzemyślanych skoków do wody. W prowadzoną przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji akcję włączyły się nie tylko media, ale także szkoły, harcerze, straż miejska i sanepid. Zdaniem organizatorów, wzrost liczby wypadków w okresie letnim, wynika m. in. z braku opieki rodziców i opiekunów. Nieszczęśliwym zdarzeniom sprzyjają zarówno samotne kąpiele (zwłaszcza pod wpływem alkoholu), jak i skoki w grupie. Te ostatnie mogą być niebezpieczne jeśli dochodzi do zabaw, takich jak wrzucanie innych do wody wbrew ich woli.


#Warto przeczytać…

Doktor Paweł Baranowski, ponad 20 lat pracuje w Specjalistycznym Centrum Rehabilitacji w Konstancinie.
– Jak nikt napatrzyłem się na ludzkie tragedie. Każdego lata, gdy zaczyna się sezon skoków do wody, zastanawiam się ilu w tym roku młodym ludziom będę musiał przekazać wiadomość: „Już nigdy nie będziesz chodzić, do końca życia będziesz przykuty do wózka”.

Większość stanowią chłopcy w wieku 20-25 lat, którym wydawało się, że znają wodę na tyle, że mogą skakać jak chcą. 10 proc. z nich to osoby, które do końca życia będą całkowicie sparaliżowane, tzn. mają całkowity bezwład wszystkich kończyn, do tego zaburzenia oddychania, wydalania i innych czynności życiowych. Kolejne 10 proc. to osoby, którym udaje się wyjść z tego prawie bez szwanku. Reszta to ci, którym nieumiejętny skok do wody pozostawił pamiątkę w postaci różnego rodzaju uszkodzeń. Dla nas lekarzy, sukcesem jest, gdy osoba rehabilitowana może poruszać się przy pomocy wózka inwalidzkiego – przyznaje dr Baranowski. Z jego obserwacji wynika, że większość ofiar skoków to ludzie, którzy pili wcześniej alkohol. Nie sprawdzili głębokości wody i licząc na cud, skoczyli.

– Cuda się zdarzają, ale nie należy na nie liczyć. Podstawą jest tu zdrowy rozsądek. Przed skokiem koniecznie trzeba sprawdzić głębokość wody i jeśli jest mniejsza niż 160 cm, nie należy skakać. Należy również zbadać, czy na dnie nie ma jakiś przedmiotów. Często można nadziać się na konary drzew czy stare opony, a wtedy wypadek murowany. Kolejna sprawa to styl, w jakim się skacze. Sam chodzę na basen i widzę, że ludziom podczas skoków brakuje wyobraśni. Nie można skakać pionowo w dół, trzeba skakać płasko, żeby w razie czego móc się ratować przed uderzeniem głową o dno – radzi doktor.

Co zrobić, gdy jest się świadkiem takiego wypadku? Przede wszystkim wyciągnąć taką osobę z wody. – Ale trzeba uważać, żeby nie zrobić większej krzywdy. Wyciągnąć z wody i ułożyć na brzegu w takiej pozycji, żeby nie spowodować kolejnych uszkodzeń. Jeśli nie oddycha, to za wszelką cenę należy przywrócić oddech. No i najważniejsze – natychmiast wezwać karetkę – instruuje dr Baranowski.

4.7/5 - (174 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH