Wywiad z prof. dr. hab. Markiem Jakóbisiakiem, kierownikiem Zakładu Immunologii Centrum Biostruktury AM w Warszawie
Panie Profesorze, do redakcji wpłynął donos o pewnych nieprawidłowościach kadrowych w kierowanym przez Pana zakładzie…
???
Chodzi o to, że podobno zatrudnia Pan osoby zgodnie ze swoimi pozamedycznymi zainteresowaniami. Żeby dłużej nie trzymać Pana w niepewności, wymienię trzy nazwiska: Anna Czajka, Jan Czyżyk, Jakub Gołąb. Mówi to Panu coś
(śmiech) Przysięgam, że to zupełny przypadek.
Mimo wszystko będę drążyć temat. Czy to takie ciepłe gniazdko, czy może wylęgarnia talentów?
Myślę, że jednak to drugie. Dwie pierwsze wymienione przez panią osoby „wyfrunęły” już do USA, a Studenckie Koło Naukowe przy naszym zakładzie cieszy się cały czas ogromnym powodzeniem i ma spore sukcesy. Choćby przyznawane co roku Stypendia dla Młodych Naukowców Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Dodam, że do koła przyjmujemy komisyjnie i nazwisko naprawdę nie jest żadnym z kryteriów.
Mówiąc już poważnie, „donos” dotyczył Pana pasji ornitologicznej. Kiedy wykluło się to w Pana głowie i duszy?
Wychowałem się na prowincji, na biednym przedmieściu Włocławka. Z jednej strony był las, z drugiej ogrody, a dalej Wisła. Do lasu chodziłem od najwcześniejszego dzieciństwa i tam rozpoczęło się to zamiłowanie do przyrody i ornitologii.
W Warszawie, przy nawale pracy naukowej, chyba dość trudno podglądać ptaki?
Specjalnie wyniosłem się pod Warszawę. Jeśli w weekend mam czas, to wstaję bardzo wcześnie, kiedy inni jeszcze śpią, biorę lornetkę i idę np. wzdłuż Wału Wiślanego obserwując ptaki. A podczas urlopu jeżdżę nad Wigry, na Pojezierze Augustowskie i tam chodzę na spacery.
Zwykły śmiertelnik rzadko obserwuje ptaki, ale często je słyszy. Kiedy najlepiej słuchać?
Różne są pory aktywności ptaków. Niektóre śpiewają tylko przed świtem, inne w nocy… Nocą śpiewa bąk, trzciniak, słowik, natomiast kos lubi śpiewać o świcie. W dzień ptaki są mniej aktywne.
Czy udało się Panu zaobserwować jakieś ciekawe obyczaje ptaków?
Niektóre z nich budują piękne gniazda, a potem starają się je ukryć. Mistrzem takiego kamuflażu jest strzyżyk. Kiedyś chciałem znaleźć jego gniazdo. Udało mi się je zlokalizować z dokładnością do metra kwadratowego – widziałem dokąd przynosi pokarm, widziałem, że regularnie karmi młode gdzieś w gęstej trawie. Gniazdo strzyżyka to taka kula trawy, której z góry w ogóle nie widać, a wejście do niej jest z boku…
Remizy robią piękne, wiszące gniazda-koszyczki. Kiedyś znalazłem takie nieużywane gniazdko, które ma z boku wejście z daszkiem. Wziąłem je do domu i przyczepiłem do jakiejś roślinki. Po pewnym czasie okazało się, że mamy w domu plagę… moli. Oczywiście jej źródłem był ten mój koszyczek.
Wszyscy wiedzą, że bocian jest specyficznie polskim gatunkiem, ale czy tylko on?
Muszę przyznać, że między innymi z powodu bociana zamieszkałem tam, gdzie mieszkam, tzn. przy gnieździe bociana. A wracając do pytania – w porównaniu z wieloma krajami Europy Zachodniej u nas żyje dużo gatunków ptaków, których tam nie ma albo są na wymarciu. Większość wycieczek, które spotykam nad Wigrami, nad biebrzańskimi bagnami, to grupy miłośników przyrody, a szczególnie ornitologów z zachodniej Europy. U nas mogą oglądać ptaki, o których u siebie mogą tylko pomarzyć.
Słyszałam, że zagrożeniem dla bociana są majętni ludzie, którzy za bezcen wykupują nieużytki, zalesiają je i dzięki temu… dostają dotacje unijne. No a bociany żerują na łąkach i mokradłach, a nie w lasach.
To mit, że bocian je głównie żaby. Bocian ma dość szeroki repertuar zainteresowań „kulinarnych” – potrafi na przykład porwać kurczaka z podwórka albo dzikiego ptaka z gniazda, ale rzeczywiście w niektórych miejscach populacja płazów zmalała niemal stukrotnie. Rzekotki czy kumaki są w tej chwili wielką rzadkością. Spowodowała to chemizacja i osuszanie gleby. Cywilizacja niszczy również owady, a tym samym i ptaki, które się nimi żywią. Na przykład taka dzierlatka pośmieciuszka… Każde dziecko chyba zna słowo „dzierlatka”, które jest synonimem dorastającej panienki, ale ptaka nie widziało. Ja nie widziałem dzierlatki od kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu lat. Albo płomykówka, taka sowa, też jest wielką rzadkością. Bardzo zagrożony jest rybołów, do którego rybacy strzelają, bo odławia im ryby.
Czy ma Pan jakiegoś ulubionego ptaka?
Lubię ptaki drapieżne. Na przykład bieliki, które mogę – zwłaszcza zimą – obserwować pod Warszawą. Jedna lub dwie pary gnieżdżą się w Puszczy Kampinoskiej, ale oczywiście bardzo trudno je zobaczyć. Natomiast gdy zapada surowa zima, gdy zamarza Bug i Narew, bieliki z okolic zlatują się do Warszawy, bo Wisła z powodu spływających do niej nieczystości nie zamarza całkowicie. I właśnie w tych miejscach można je wówczas obserwować. Zdarza mi się wtedy oglądać w ciągu dnia kilka tych pięknych ptaków, m.in. w okolicach Warszawy, a nawet w samej Warszawie, na wysokości Żoliborza. Poza tym bardzo lubię błotniaki stawowe i jeszcze rzadsze błotniaki zbożowe, które można spotkać na łąkach nad Biebrzą i na bagnach biebrzańskich.
Fotografuje Pan ptaki podczas takich obserwacji?
Nie. Po pierwsze ptaki bardzo trudno jest fotografować i potrzebny jest do tego bardzo drogi, specjalistyczny sprzęt, bo przecież nie można podejść zbyt blisko. A poza tym ja wolę po prostu patrzeć i słuchać, chłonąć to, co dzieje się wokół mnie, cieszyć się tym i zapamiętywać.
Czy ma Pan w domu ptaka?
Skądże! Ptaki muszą być wolne!
Dziękuję za rozmowę.