Gdyby zapytać kobiety, z czym kojarzą klimakterium, pewnie wymieniłyby uderzenia gorąca, kołatanie serca, obniżone libido, huśtawki nastroju, kłopoty ze snem. Jednak z tymi objawami można skutecznie walczyć.
Osiem milionów Polek przechodzi właśnie menopauzę. Przeżywają kulminację trwającego kilka lat procesu, którego efektem jest brak miesiączki (2-3 lata przed i po menopauzie to okres perimenopauzy, nazywany inaczej przekwitaniem lub klimakterium). Dla wielu z nich rozpoczęła się ona około 48. roku życia, ale według statystyk wiek menopauzy naturalnej w Polsce to 51,25 lat (badania z 2007 roku). Największy wpływ na to mają geny, ale nie bez znaczenia są także środowisko, dieta, a nawet styl życia (objawy menopauzy pojawiają się wcześniej u kobiet palących papierosy).
Pierwsze symptomy
Na czym polega ten proces? Z medycznego punktu widzenia wygląda to tak: z wiekiem jajniki produkują coraz mniej estrogenów, czyli hormonów odpowiedzialnych za kilkaset przemian metabolicznych w naszym organizmie. Ich niedobór sprawia, że symptomy klimakterium mogą się pojawić nawet parę lat przed ostatnią miesiączką. Jednymi z pierwszych są zazwyczaj zmiany w cyklu miesiączkowym – zaburzenia regularności i nasilenia krwawień oraz uderzenia gorąca i towarzyszące im obfite poty. Efektem braku estrogenów jest także suchość pochwy (zwiększa to dyskomfort przy współżyciu), skłonność do infekcji układu moczowo-płciowego, wiotczenie skóry i osłabienie siły mięśni, przerzedzenie się włosów (często występuje hirsutyzm, czyli męskie owłosienie twarzy), utrata jędrności piersi. Poza tym menopauza, mimo że sama nie jest chorobą, „pomaga” rozwinąć się nadciśnieniu i miażdżycy, osteoporozie, cukrzycy typu 2, nowotworom czy otyłości. Lekarze podkreślają, że te wszystkie zmiany odbijają się na psychicznej kondycji kobiety.
Kobiety boją się klimakterium
Wyobraźmy sobie osobę blisko pięćdziesięcioletnią. Dzieci są już na tyle duże, że wreszcie ma ona więcej czasu dla siebie. Może więc zająć się własnym rozwojem, zaangażować się w życie towarzyskie, zawodowe czy społeczne. Rozkwita. Nie dotyczy to jednak wszystkich jej rówieśniczek. Wiele z nich zamyka się w sobie, izoluje i wpada w otchłań bezradności. Boleśnie przeżywają utratę ważnego atrybutu swojej kobiecości – płodności. Czują się mniej atrakcyjne i mniej wartościowe, opuszczone i samotne, bo samodzielne już dzieci nie potrzebują ich opieki. Pojawia się coś, co psychologowie nazywają syndromem pustego gniazda. W tej sytuacji w innym świetle zaczynają widzieć nie tylko siebie, ale i związek z partnerem. W efekcie stają się nerwowe, drażliwe, czasem nawet kłótliwe. Często pojawiają się u nich stany depresyjne, niepokój czy dręczące poczucie winy i niekontrolowane napady płaczu. W czasie przeprowadzonych kilka lat temu badań stwierdzono, że objawom, takim jak zmiany nastrojów od euforii do depresji, niemożność panowania nad emocjami, zaburzenia snu związane z niepokojem wewnętrznym, napady lęku, trudności w skupieniu uwagi, pobudzenie ruchowe i słowotok, może towarzyszyć nawet fobia społeczna oraz myśli samobójcze.
Wielu lekarzy podkreśla, że depresja w okresie klimakterium często jest maskowana przez dolegliwości somatyczne. Nakładają się na siebie i wprawiają w ruch błędne koło. Kłopoty ze snem wzmagają drażliwość za dnia, to z kolei nasila poczucie braku kontroli i stres, który uniemożliwia spokojny sen i koło się zamyka. W tej sytuacji trudno odnaleźć się i w pracy, i w życiu osobistym.
Po pomoc do lekarza
Warto umówić się na wizytę u specjalisty, gdy tylko zauważymy pierwsze oznaki klimakterium. Przede wszystkim chodzi tu o ginekologa, ale można także porozmawiać z lekarzem pierwszego kontaktu. Odpowiednio dobrana terapia pomoże nam zapanować nad gejzerem emocji i objawów fizycznych. Wiele kobiet z tego rezygnuje, bo… się wstydzi.
W przypadku depresji i nasilonych psychicznych objawów menopauzy ważna jest konsultacja nie tylko u ginekologa, ale także u psychoterapeuty.
Wybrać najlepszą terapię
Podstawowym środkiem leczenia objawów klimakterium jest hormonalna terapia zastępcza, czyli tzw. HTZ. Polega ona na doustnym lub przezskórnym podawaniu preparatów z estrogenami. Już po kilku tygodniach ich stosowania znacznie zmniejszają się lub ustępują uderzenia gorąca, zaburzenia snu, poprawia się nastrój. Z czasem regeneruje się też nabłonek pochwy, zmniejszają kłopoty z oddawaniem moczu i ryzyko infekcji układu moczowego. Wyrównanie niedoboru estrogenów zapobiega także ubytkowi masy kostnej, działa korzystnie na krążenie, naczynia wieńcowe, układ krzepnięcia oraz metabolizm.
Nie wszystkie kobiety mogą jednak korzystać z klasycznej terapii zastępczej. Istnieje ku temu sporo przeciwwskazań, np. niezdiagnozowane krwawienia z dróg rodnych, rak macicy i sutka, uszkodzenia wątroby, choroby naczyń. Lekarz prowadzący musi także wykluczyć: mięśniaki macicy, endometriozę, torbiele, zaburzenia lipidowe, kamicę żółciową, nadciśnienie tętnicze. Przed rozpoczęciem terapii powinien także uprzedzić pacjentkę o wiążących się z nią zagrożeniach i ryzyku.
Naukowcy, szukając alternatywnych metod leczenia objawów klimakterycznych, odkryli substancje podobne do kobiecego estrogenu. Nazwali je fitohormonami. Znajdują się one w nasionach soi, lnu, kwiatach czerwonej koniczyny oraz wyciągu z kłącza pluskwicy groniastej. Powstały preparaty fitohormonalne, które cieszą się wśród kobiet dużym zainteresowaniem ze względu na bezpieczeństwo stosowania. Preparaty te pomagają zahamować uderzenia gorąca oraz poty nocne, obniżają stany depresyjne i łagodzą huśtawkę nastrojów.
Po co nam menopauza?
Z ewolucyjnego punktu widzenia panie przekwitają, by… zostać babciami. Nie mogąc po 50. roku życia zajść w ciążę, są w stanie zająć się swoimi wnukami, które mają przecież te same geny. Jest jeszcze jedna ewolucyjna teoria, która nadaje sens menopauzie. Komplikacje okołoporodowe są bardziej niebezpieczne dla dojrzałej kobiety niż dla młodej.