Malajkat rozgrzeszony


Stołeczny teatr Syrena zmienia swoje oblicze. Wystawiane tam „Grzechy” to kolaż autonomicznych etiud baletowych, które razem stanowią sceniczną całość mówiącą o ludzkim bólu, doświadczeniu błędów, pokus, przepaści
pomiędzy dobrem a złem.

Wojciech Malajkat, wyborny aktor, także reżyser, obejmując stanowisko dyrektora warszawskiego Teatru Syrena, milczał jak zaklęty. Zatem nie pozostawało nic innego, jak tylko czekać na kolejne premiery, dające rysunek nowego pejzażu artystycznego sceny o powszechnie znanych tradycjach rozrywkowych.

No i są. Zaskakujące, imponujące, interesujące. Pozostawmy na uboczu „Łup”, chociaż samo już przypomnienie gatunku „czarnej komedii”, nieobecnej na polskich scenach od dziesięcioleci, zasługuje na oklaski. Absolutnym novum w teatrze przy Litewskiej są „Grzechy” – spektakl teatru tańca. Dotychczasowy repertuar Syreny znajdował się na pograniczu rewii, musicalu i estrady. Natomiast „Grzechy” to kolaż etiud baletowych. Każda z nich jest osobną opowieścią, ale razem stanowią sceniczną całość mówiącą o ludzkim bólu, doświadczeniu błędów, pokus, przepaści pomiędzy dobrem a złem.

O nas samych
Motywacja intelektualna przedstawienia Mateusza Polita (reżysera i choreografa) jest oczywista: potrzeba debaty o współczesnym świecie, o nas samych. Mało kto potrafi dziś wymienić siedem grzechów głównych, dziesięć przykazań czy osiem błogosławieństw. Nie znaczy to jednak, że chwieją się korzenie kultury chrześcijańskiej. Ale niezbicie dowodzi, że codzienność nie sprzyja duchowej refleksji.

Teatralna autoszczepionka
Widowisko, nazwane multimedialnym (efektowne projekcje zamiast scenografii), jest ujmującą próbą podjęcia rozmowy daleko wykraczającej poza zalewającą nas miałkość, banał i hucpę świata kultury masowej. Pytanie o występek, o pychę, kłamstwo, zdradę, o to, czy rzeczywiście trzeba kierować się w swoim życiu dekalogiem, dla jednych jest oczywiste, dla wielu jakby coraz mniej…

Właśnie dlatego ten powrót świata sztuki do rozmów o wartościach, jest tak istotny. Szczególnie w teatrze, totalnie bezradnym wobec współczesności. Z radością obserwujemy w „Grzechach” objawy znane medykom, występujące u pacjentów w stanach najwyższego zagrożenia: organizm sam zaczyna wytwarzać przeciwciała. Ta teatralna autoszczepionka przychodzi w samą porę, a dla niektórych – być może – w ostatniej chwili.

Atuty spektaklu
Widowisko zostało zainspirowane wieloma językami baletowymi. Widoczne są fascynacje wczesną Ewą Wycichowską czy późnym Emilem Wesołowskim, a także klasykami od Piny Bausch po Johna Neumeiera. Technicznie zespół Polita może nie sięga wyżyn sztuki baletowej, ale to nie ma znaczenia. Najważniejszym atutem jest szczerość wyrazu i prawda emocji.

Warto zwrócić także uwagę na muzykę Łukasza Damrycha. To coś więcej niż partytura, ilustracja czy komentarz. Muzyka „Grzechów” staje się pełnoprawnym aktorem spektaklu, wzmacniając jego przesłanie.

Ksiądz Józef Tischner, wybitny filozof, potrafił mówić o rzeczach ważnych tak, żebyśmy zatrzymali się na chwilę. Jego słowa mogłyby stać się mottem „Grzechów”: „Wiele w życiu «musimy». Ale nie musimy czynić zła. A jeśli nawet jakaś siła, jakiś strach, zmusza nas do czynienia zła, to nic nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli”.
Teatr, który chce o tym rozmawiać, na pewno będzie rozgrzeszony. Dyrektor Malajkat też.

4.4/5 - (161 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH