19 stycznia 2011 r. Parlament Europejski przyjął dyrektywę w sprawie stosowania praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej. Zacznie ona obowiązywać za trzy lata.
Wszyscy zastanawiają się, jakie skutki dla polskiego systemu ochrony zdrowia będzie miało jej wejście w życie. Przytaczane są opinie ekspertów. Jedni wieszczą załamanie finansów polskiego systemu ochrony zdrowia, inni – zapowiadają falę procesów pomiędzy podmiotami, które nie mają kontraktu z publicznym płatnikiem a NFZ.
O co tak naprawdę chodzi?
W skrócie: za trzy lata każdy polski obywatel będzie mógł skorzystać ze świadczeń opieki ambulatoryjnej specjalistycznej we wszystkich krajach UE (bez zgody NFZ), a po uzyskaniu zgody NFZ i spełnieniu określonych warunków – z pozostałych świadczeń.
Pacjent będzie musiał zapłacić za poradę według cen obowiązujących w danym kraju. Po otrzymaniu rachunku uda się do naszego publicznego płatnika, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia, który zobowiązany będzie zwrócić mu część lub całość poniesionych kosztów – do wysokości ceny tego świadczenia obowiązującej w Polsce. W praktyce będzie to oznaczać, że w większości przypadków polski pacjent zapłaci sporą część kosztów z własnej kieszeni, choć w zamian w wielu przypadkach o wiele szybciej uzyska świadczenie.
Czy ta dyrektywa jest dla Polski korzystna?
To zasadnicze pytanie, jakie zadają komentatorzy i eksperci rynku zdrowia. Moim zdaniem, ta dyrektywa jest korzystna z wielu powodów.
Po pierwsze – skróci się czas oczekiwania dla polskich pacjentów na świadczenia specjalistyczne. W niektórych specjalnościach wynosi on teraz około trzech lat. To wynik nieodpowiedzialnej polityki kadrowej poprzednich ekip rządzących, która doprowadziła do powstania luki pokoleniowej w rzadkich specjalnościach lekarskich, a także niekorzystne dla pacjentów i ograniczające dostęp do specjalistów zarządzenia prezesów NFZ.
Po drugie – niektórzy nasi specjaliści będą musieli poprawić jakość swoich usług w obliczu konkurencji ze strony swoich kolegów z zagranicy, a także po to, aby zachęcić potencjalnych pacjentów z krajów Unii nie tylko niższą ceną do korzystania z naszych usług. Skorzystają na tym nasi chorzy i nasze placówki – zarówno publiczne, jak i prywatne. Pacjenci – na lepszej jakości, zaś placówki – na pacjentach z zagranicy.
Kolejną korzyścią – paradoksalnie – będzie konieczność płacenia przez polskich obywateli za świadczenia medyczne. Korzystając z nich w Polce, najczęściej nie mają oni pojęcia, ile kosztuje opieka zdrowotna, ile kosztuje badanie diagnostyczne lub lekarskie. Polak, który zapłaci za wizytę u specjalisty np. we Francji, może zrozumie, że zdrowie to luksusowe dobro, takie jak np. samochód, o które trzeba dbać jak o samochód: robić „przeglądy”, myśleć o profilaktyce, o odpowiednim sposobie odżywiania, czyli paliwie. Otrzymując zwrot części poniesionych kosztów, polski obywatel zastanowi się, dlaczego otrzymał tak mało pieniędzy i dlaczego to samo badanie u specjalisty we Francji kosztuje znacznie więcej niż w Polsce i może zada sobie pytanie: dlaczego?
Podsumowując, uważam, że wejście w życie tej dyrektywy, po kilku latach jej funkcjonowania ułatwi politykom działania proreformatorskie w ochronie zdrowia i zmieni na korzyść mentalność polskich pacjentów i lekarzy. Oby tak się stało.
(20 stycznia 2011 r.)
Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!
To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.
ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU
Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.