Obecny rok akademicki to już czwarte starcie studentów farmacji z przeddyplomowym bezpłatnym stażem aptecznym. Niektórzy dla zachowania pozorów nazywają go praktyką studencką. Czas mija, a kolejni studenci – zaciskając zęby – czekają na 31 marca, czyli dzień formalnego zakończenia stażu.
Te 6 miesięcy, które studenci muszą spędzić w aptece, często określane jest w środowisku młodych farmaceutów jako odrabianie pańszczyzny. To nie do końca słuszne porównanie, gdyż nie ma mowy o pańszczyźnie w sytuacji, gdy pracuje się za darmo na rzecz prywatnego przedsiębiorcy.
Człowiek uczy się całe życie
Z roku na rok coraz bardziej jasne staje się, że obecny układ, w którym staż jest okresem pracy bez wynagrodzenia, to skandal w czasach kapitalizmu. Tłumaczy się, że jest to kontynuacja procesu nauczania na kierunku farmacja (warunek uzyskania dyplomu), a nie praca. Prawda jest jednak zupełnie inna – stażysta w aptece przede wszystkim pracuje. Czy się uczy? Oczywiście, że tak – jak każdy, kto zaczyna pracę w nowym miejscu. Zresztą człowiek uczy się całe życie, a przynajmniej powinien.
Ciekawe, dlaczego tylko młodych farmaceutów uznano za niewartych wynagrodzenia na etapie wchodzenia na rynek pracy? Tak zwani „studenci-stażyści” są jedynymi pracownikami apteki, którym nie płaci się za wykonywaną pracę. Mimo to większość aptekarzy, a w szczególności właścicieli aptek, idzie w zaparte i twierdzi, że obecny układ jest jak najbardziej w porządku. Tymczasem zintegrowanie stażu z okresem studiów nie jest i nie może być wytłumaczeniem dla braku wynagrodzenia. Paradoksalnie nikt nie kwestionuje wypłacania pensji technikom farmaceutycznym odbywającym staż. Czy to oznacza, że osoby po 5 latach ciężkich studiów są gorzej przygotowane do wykonywania czynności fachowych w aptece?
Same plusy dla apteki
Sytuacja, w jakiej znaleźli się studenci farmacji, jest ewenementem. Zawód farmaceuty jest w Polsce jedynym, w którym z założenia nie płaci się za staż. Nierzadko spotyka się apteki, które stażystami łatają dziury kadrowe powstałe w wyniku nasilonego odpływu pracowników do Wielkiej Brytanii, Irlandii czy innych państw.
Przyjmując stażystę apteka może sporo zaoszczędzić. Nie płaci mu wynagrodzenia, nie musi też ponosić innych kosztów związanych z zatrudnieniem pracownika na etacie. Śmiesznie to zabrzmi, ale stażysta sam musi sobie zapewnić odzież roboczą (czyt. fartuch) oraz utrzymywać ją w czystości (czyt. sam musi ją prać).
Ponadto opiekun stażysty otrzymuje od uczelni dodatkowe wynagrodzenie z tytułu opieki. Jest to kwota rzędu 600 zł. Ale czy opieką można nazwać zlecanie studentowi metkowania towaru na zapleczu czy sprzątania magazynu? Bywa i tak, że stażysta przez większość czasu nie ma okazji, aby wyjść za pierwszy stół i porozmawiać z pacjentem.
Bezimienny stażysta
Problemem mniej istotnym od braku wynagrodzenia, choć również w pewnym stopniu przyczyniającym się do wzrostu poczucia dyskryminacji, niesprawiedliwości i wyalienowania, są identyfikatory stażystów, a raczej ich brak. Zamiast nich zainwestowano w zielone plakietki z napisem „student-stażysta”. Wybór takiego rozwiązania argumentowano – jak zwykle – troską o studentów. Podobno chciano ich w ten sposób uchronić przed ewentualnymi skargami pacjentów niezadowolonych z obsługi. Studenci-stażyści są jedynymi pracownikami w aptece wykonującymi czynności fachowe bez identyfikatorów. Jak na to reagują pacjenci? Są nieufni. Jeśli mają wybór, podchodzą do okienka, przy którym stoi osoba z imiennym identyfikatorem (bez względu na jej status w aptece). Trudno się dziwić takiemu zachowaniu. Czy nie można zamiast anonimowego napisu „student-stażysta” wprowadzić zielonej plakietki z imieniem i nazwiskiem?
Po staż na koniec świata
Wielokrotnie podczas spotkań dziekańskich omawiano kwestię odbywania stażu w miejscu zamieszkania lub, mówiąc ogólnie, poza miastem macierzystej uczelni studenta. Wydawało się, że wreszcie wypracowano dobre rozwiązanie. Zakładało ono współpracę międzyuczelnianą w zakresie sprawowania nadzoru nad stażami odbywanymi w rejonie należącym do danej uczelni. Dzięki temu student z Warszawy miał mieć możliwość odbywania stażu na przykład w Krakowie. Okazało się jednak, że od teorii do praktyki długa droga. Część wydziałów farmaceutycznych wprowadziło dyskutowane założenia, reszta natomiast wciąż stawia opór. Wystarczy przyjrzeć się liście aptek stażowych w Warszawie. Około 95 proc. z nich to placówki warszawskie, pozostałe 5 proc. to apteki z okolicznych miast. Studentom trudno jest załatwić miejsce stażowe poza Warszawą, choć wciąż w województwie mazowieckim, a co dopiero w Krakowie! Toż to prawdziwy koniec świata.
Stypendia stażowe
Ostatnio w środowisku farmaceutycznym dużo mówi się o możliwości wprowadzenia tzw. stypendiów stażowych. W obecnej sytuacji byłyby one rozwiązaniem kompromisowym, a jednocześnie – według mnie – najlepszym z możliwych. Wilk byłby syty i owca cała. Studenci otrzymywaliby wynagrodzenie z tytułu odbywania stażu, a apteki nie musiałyby im płacić z własnej kieszeni. Wszyscy studenci farmacji w Polsce otrzymywaliby stypendium w odgórnie ustalonej wysokości, według ujednoliconej procedury. Zyskaliby status podobny do lekarzy stażystów, których pensje również wypłacane są z budżetu państwa. Jeśli ustawodawca nie będzie przekonany co do słuszności przyznania studentom tego rodzaju stypendium, myślę, że dobrym pomysłem może być zaproszenie go do apteki, w której jakikolwiek student odbywa staż.
Każdy ma prawo do wynagrodzenia
Konieczność wynagradzania świadczenia pracy wynika z konstytucyjnej zasady państwa prawa i została skonkretyzowana w kodeksie pracy. Widnieje tam zapis, że „pracownik ma prawo do godziwego wynagrodzenia za pracę”. Przeciwnicy przyznawania pensji dla stażystów podnoszą argument, że student na stażu nie jest pracownikiem. Rzeczywiście, z formalnego punktu widzenia nie jest. Tylko że zapisy na papierze często mają się nijak do rzeczywistości.