Trudno o optymizm, jak z tygodnia na tydzień ceny benzyny rosną o kilka groszy. Kiedy w końcu została przekroczona magiczna granica pięciu złotych za litr, powstało pytanie: czy to już na stałe, czy to tylko zjawisko przejściowe? Niestety kilka faktów przemawia za tym, aby przyzwyczaić się do wysokich cen benzyny.
W pierwszych tygodniach stycznia cena baryłki ropy naftowej osiągnęła, od dawna nienotowany, poziom 100 dolarów. Porównując tę cenę z sytuacją sprzed roku w dolarach, odnotowujemy jej wzrost o 20 proc., a w złotówkach o prawie 30 proc. Ten drugi wskaźnik jest istotniejszy, gdyż ostatnio to właśnie kurs walutowy siał największe spustoszenie na stacjach benzynowych.
Na szczęście od początku stycznia złoty odrabia straty i w najbliższym czasie jest szansa na niewielką obniżkę cen benzyny. Trudno jednak przewidzieć, na jak długo ceny mogą spaść, kiedy globalnie mamy do czynienia ze stale rosnącymi cenami surowców i żywności. Rozwój wypadków na tym rynku najtrudniej będzie przewidzieć ze względu na to, że na wysokość cen surowców nie wpływa wyłącznie realny popyt na ten surowiec, ale również spekulacja. W czasie, kiedy na rynkach finansowych panuje niepewność, trudno prognozować wartość instrumentów finansowych w długim okresie, to surowce stają się atrakcyjną alternatywą inwestycyjną. Silny wzrost gospodarczy w Azji oznacza trwały wzrost popytu na różnego rodzaje surowce i tym samym wydaje się być bezpiecznym instrumentem do zainwestowania. Podobnie myślą też inwestorzy spekulacyjni, szukający takich inwestycji, w których prawdopodobieństwo wzrostu ich wartości jest największe. Jednym z takich instrumentów jest dzisiaj ropa.
Cała nadzieja w kursach walutowych, a dokładniej w tym, że strefa euro uniknie poważniejszych turbulencji i dzięki temu dolar zacznie osłabiać się wobec euro, a tym samym również wobec złotego. W takim pozytywnym scenariuszu złoty miałby szansę jeszcze bardziej umocnić się wobec euro i dolara, a to powinno obniżyć cenę benzyny.
To tylko jeden ze scenariuszy, ten raczej optymistyczny. W wariancie bardziej konserwatywnym przyjąłbym jednak, że w najbliższych miesiącach musimy się przyzwyczaić do wysokich cen paliwa.