„Złota godzina” życia


Wywiad z prof. dr. hab. Andrzejem Zawadzkim, anestezjologiem, kierownikiem Zakładu Medycyny Ratunkowej AM w Warszawie, przewodniczącym Komisji Akredytacyjnej przy Ministrze Zdrowia ds. Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, konsultantem wojewódzkim na Mazowszu

Czym jest medycyna ratunkowa?

To działalność medyczna, która zajmuje się stanami związanymi z bezpośrednim zagrożeniem życia, gdy interwencja medyczna – czy to na szczeblu lekarskim, czy paramedycznym – jest absolutnie nieodzowna, a jej zaniechanie lub opóźnienie powoduje szkody nie do naprawienia.

To odpowiednik tego, co w krajach Europy Zachodniej i Stanach Zjednoczonych nazwano emergency medicine. U nas – niezbyt szczęśliwie – do jednego wora wrzucono wszystkie sposoby udzielania pomocy, a więc ratownictwo, ratunkowość, medycynę ratunkową, co utrudnia precyzyjne oddzielenie i ustalenie zadań dla poszczególnych grup zawodowych.

Zacząłem się zajmować tą dziedziną – po 35 latach pracy w ane- stezjologii i intensywnej terapii – na przełomie ostatnich tysiącleci, u boku prof. Juliusza Jakubaszki, kierownika Katedry Medycyny Ratunkowej we Wrocławiu i pioniera medycyny ratunkowej w Polsce. Razem z kilkoma innymi entuzjastami animowaliśmy medycynę ratunkową w Polsce poprzez próby ustaw, regulacji, uzyskania funduszy i ich rozdziałów.

I są sukcesy?
Zasługą Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej jest przede wszystkim powstanie niezależnej specjalizacji. Trwa ona 5 lat i młodzi lekarze mogą ją rozpocząć już po zdaniu lekarskiego egzaminu. Krócej robią ją lekarze, którzy mają już specjalizację, np. z anestezjologii i intensywnej terapii, chirurgii, chorób wewnętrznych oraz chorób dziecięcych.

Dziś mamy już 475 specjalistów (oczywiście nie wszyscy pracują w systemie medycyny ratunkowej) oraz ok. 140 szpitalnych oddziałów ratunkowych, które uzyskały akredytację komisji Ministerstwa Zdrowia i mają wszelkie uprawnienia, by uczyć lekarzy.

Mamy też olbrzymią sieć ambulansów medycznych. W marcu liczba karetek w Polsce miała „wartość historyczną”… 1410, co przekracza średnią europejską. Dodam, że w województwie śląskim nasycenie karetek jest niemal czterokrotnie wyższe od średniej europejskiej. W planach mamy zakup 23 medycznych helikopterów. To bardzo dużo, zważywszy, że cała Australia ma ich 15.

Jakie znaczenie ma pierwsza pomoc?
W sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia, jakimi są wypadki komunikacyjne, wypadki w pracy, rozmaite zatrucia, nagły przebieg chorób (np. układu krążenia, obrzęk płuc, niewydolność oddechowa), pierwsza pomoc decyduje o przebiegu leczenia! Jeśli nie udzieli się natychmiastowej i skutecznej pomocy medycznej, to właściwie sprawa jest przegrana.

Szereg międzynarodowych organizacji, jak np. Europejska Rada Resuscytacji i jej krajowy odpowiednik – Polska Rada Resuscytacji, co 5 lat opracowują dla lekarzy i ratowników bardzo szczegółowe wytyczne postępowania w sytuacjach zagrożenia życia. Na poziomie podstawowym, tzw. basic life support (podstawowe czynności ratujące życie) i specjalistycznym – advanced life support (zaawansowane czynności ratujące życie).

A jak szybko ta pomoc powinna nastąpić?
W medycynie ratunkowej jest termin „złotej godziny”, który – na przekór nazwie – nie zamyka się w 60 minutach, ale obejmuje okres od wystąpienia zdarzenia bezpośrednio zagrażającego życiu do momentu udzielenia właściwej i decydującej pomocy. Zegar zaczyna tykać od zera, np. w momencie wypadku samochodowego. Czas przybycia karetki nie powinien być dłuższy niż 15 minut. Dlatego w dużych aglomeracjach karetki nie czekają w stacjach pogotowia, tylko są rozstawione w newralgicznych punktach miasta – tworzą sieć, która pozwala maksymalnie skrócić dojazd do różnych miejsc.

Czasem ofiary wypadku są zakleszczone w pojeździe, wtedy konieczna jest pomoc straży pożarnej, która po wydobyciu ofiar udziela pierwszej pomocy, tzn. wykonuje wstępne czynności resuscytacyjne. Najważniejsze jest przywrócenie czynności oddechowej, resuscytacja płynowa (czyli podłączenie odpowiednich wlewów kroplowych), dostarczenie tlenu do wszystkich tkanek, a zwłaszcza do mózgu, by nie doszło do jego uszkodzenia, i możliwie najszybszy transport do najbliższego szpitalnego oddziału ratunkowego. Tam ekipa, powiadomiona drogą radiową, zna całą sytuację i jest gotowa do dalszych działań – ma m.in. przygotowany blok operacyjny.

Jednak zegar cały czas tyka i dopiero, gdy na sali operacyjnej odbywa się pierwsze cięcie lub poszkodowany znajdzie się na oddziale intensywnej terapii, możemy powiedzieć, że skończyła się „złota godzina”.
Kogo należy uczyć udzielania pierwszej pomocy?

Najlepiej wszystkich. Co roku Zakład Medycyny Ratunkowej AM zapraszany jest do udziału w rozmaitych festynach, piknikach, podczas których instruujemy ludzi. Ostatnio jednym z najzdolniejszych ćwiczących był… 8-letni Jacek. Był doskonały na tyle, na ile pozwalała wydolność fizyczna małego dziecka. Uważam, że dzieci – zwłaszcza w starszych klasach szkoły podstawowej – powinny się tego uczyć. Tym bardziej, że wśród nich jest bardzo duża urazowość, a bawią się przeważnie w grupie. Dobrze byłoby, gdyby mogły sobie – w razie konieczności – pomagać.

A policja, straż pożarna, inne służby?
Straż pożarna należy do systemu ratowniczego. Jest wyszkolona, ma własne ambulansy, swoich paramedyków. Z wyszkoleniem policji w tym zakresie jest raczej kiepsko, a przecież to ona zwykle jako pierwsza bywa na miejscu wypadków drogowych. W Polsce co roku ginie 7-8 tysięcy osób, a więc… małe miasteczko znika z mapy kraju.

Uważam też, że obowiązkowo w pierwszej pomocy powinni być szkoleni pracownicy administracji państwowej – w jej budynkach przebywa stale mnóstwo ludzi w różnym wieku, z różnymi obciążeniami zdrowotnymi.

Ciągle duże emocje budzi pomysł karetek bez lekarza… Czy to dobry pomysł?
Przy dobrze wyszkolonych ratownikach – tak. Kadra lekarska, która pracuje w instytucjach takich jak pogotowie, starzeje się i powinna być wymieniana. Tymczasem wytwarza się dziura pokoleniowa, bo młodzi lekarze wyjeżdżają z kraju. Poza tym nie potrzeba nam przychodni na kółkach, jadących do każdego pacjenta, który „wypił za dużo lub zjadł za mało”. Dlatego, podobnie jak w krajach zachodnich, powinniśmy zasilić system lecznictwa ratunkowego wyszkolonymi paramedykami. Niestety, stosowna ustawa zrównuje podmioty edukacyjne „produkujące” ratowników – daje równe uprawnienia licencjatom po trzyletnich studiach w akademiach medycznych i absolwentom szkół ratownictwa w Przasnyszu albo Makowie.

Jeśli będziemy mieć bardzo dobrze wyszkoloną armię ratowników, to lekarz nie będzie musiał jechać do każdego przypadku. Choć to on będzie kierować takim zespołem.

4.7/5 - (267 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH