Rynek rośnie wolniej


Wywiad ze Stefanem Bogusławskim, Dyrektorem Regionu – Europa Centralna, IMS Health

Jakie grupy leków – według ostatnich badań IMS – osiągają w Polsce największą sprzedaż (ilościowo i wartościowo)?

Polski rynek jest zdominowany przez leki na receptę. Stanowią one mniej więcej dwie trzecie rynku ogólnopolskiego. Dominuje tu sprzedaż leków stosowanych w chorobach przewlekłych – chorobach serca i układu naczyń krwionośnych, układu pokarmowego i nerwowego.

W grupie leków OTC zmiany są bardziej dynamiczne. Z definicji sprzedaż leków tej kategorii ma charakter sezonowy – zwłaszcza jeśli chodzi o leki przeciwprzeziębieniowe i przeciwalergiczne. Apteki sprzedają najwięcej leków przeciwprzeziębieniowych, drugą co do wielkości grupą są witaminy i minerały, a trzecią – leki przeciwbólowe.

Jakie są prognozy dla rynku na nadchodzące miesiące?

Przewidujemy, iż w 2007 roku całkowity rynek leków w Polsce wzrośnie o 3,7 proc. w cenach producenta. Oznacza to dalsze zwolnienie dynamiki wzrostu, która w 2006 roku przekroczyła 4 proc. Ważnym czynnikiem hamującym wzrost rynku są zmiany cen urzędowych i list refundacyjnych. W bieżącym roku zaobserwujemy skumulowany efekt zmian cen z lipca 2006 roku i znaczącej zmiany list i cen z marca 2007 roku.

Spadek cen urzędowych bezpośrednio wpływa na zmniejszenie obrotu. Zmiana limitów działa niejako wtórnie. Pacjenci, którzy musieliby dopłacać więcej do leków, dla których limit został obniżony, zmieniają je na tańsze – poprzez lekarza albo drogą zamiany w aptece.

Kto na tym straci, a kto zyska?

Gdybyśmy patrzyli na przepływy pieniężne, to oczywiście najbardziej traci na tym przemysł farmaceutyczny. Jego kondycja jest uzależniona od spadku cen leków.

Pacjenci będą płacili nieco mniej ze względu na obniżkę cen urzędowych, jak również wskutek objęcia refundacją sporej grupy leków. Udział NFZ-u spadnie o około 4 punkty procentowe. Mimo że NFZ będzie refundował większą liczbę leków, sporo zaoszczędzi.

Czy IMS przeprowadzał badania na temat tańszych zamienników? Czy farmaceuci często korzystają z prawa do substytucji?

Korzystają, ale chyba rzadziej niż wskazywałaby wiedza potoczna. Mówi się, że skala substytucji na polskim rynku to ok. 10-20 proc. Jednak z naszych danych wynika, że w większości przypadków substytucja nie przekracza kilku procent. Jest to zjawisko bardzo zmienne, zależy od apteki, a także od dostępności generyków.

Jakie grupy leków są najczęściej zamieniane?

Najczęściej do zamiany dochodzi tam, gdzie dostępnych jest dużo generyków konkurujących ceną o pacjenta. Mówimy tu o takich grupach, jak statyny i inhibitory pompy protonowej. Znacznie rzadziej zamieniane są inhibitory konwertazy.

Czy mógłby Pan pokusić się o skomentowanie nowej listy refundacyjnej, która obowiązuje od 1 marca?

Znalazły się na niej nowe cząsteczki, ale prawie zawsze jest to lek oryginalny i jego generyki. Trzeba docenić fakt, iż jest to pierwsze od wielu lat znaczące otwarcie list na nowe cząsteczki. Jest to zmiana odczuwalna dla pacjentów – wiele dotychczas pełnopłatnych produktów będzie częściowo refundowanych przez NFZ. Nie ma na listach zbyt wielu nowych cząsteczek chronionych patentem, nie zmieni się zatem trudna sytuacja firm innowacyjnych na polskim rynku. Są one poddane bardzo ostrej konkurencji ze strony producentów leków generycznych. Należy podkreślić, iż także pomiędzy firmami produkującymi leki odtwórcze konkurencja jest bardzo silna.

Jakie skutki dla aptekarzy mogą mieć proponowane przez resort zdrowia zmiany w prawie farmaceutycznym?

W pewnym zakresie jest to wróżenie z fusów. Niektóre zapisy są tak niejasne, że trudno przewidzieć, jaka będzie praktyka ich implementacji. Jeżeli chodzi o postulat ograniczenia wzrostu liczby aptek, jest to zjawisko pożyteczne dla już istniejących, indywidualnych placówek, ponieważ zapobiega tworzeniu się nadmiernej konkurencji. Przepisy antykoncentracyjne utrudnią tworzenie grup kapitałowych, które mogłyby stanowić konkurencję dla prywatnych aptekarzy. Natomiast nie sądzę, by został zahamowany proces tworzenia różnego rodzaju łańcuchów wirtualnych – związków aptek indywidualnych tworzących większe podmioty.

A jak ocenia Pan pomysł ustalenia sztywnych marż na leki? Jakie to może mieć skutki dla aptek?

Początkowo przewidywaliśmy, że kwota marży aptecznej spadnie w ciągu roku, jednak pierwsze przeprowadzone przez nas symulacje nie potwierdziły tej tezy.

Teraz wydaje się, że apteki ani nie stracą, ani nie zyskają. Oczywiście, wprowadzenie sztywnych marż spowoduje bardzo duże ograniczenie konkurencji cenowej. Ten system będzie więc korzystny dla aptek indywidualnych. Konkurencja przeniesie się w inny obszar, być może serwisowy. Będziemy również obserwować konkurencję w zakresie efektywności (duży może więcej).

Podobno aptekom należącym do hurtowni farmaceutycznych łatwiej będzie negocjować niższe ceny bezpośrednio od producentów.

Trzeba patrzeć na te przepisy kompleksowo. Poza sztywnymi marżami jest tam zapis, który de facto może oznaczać całkowity zakaz udzielania rabatów i wszelkich premii finansowych związanych z dystrybucją leków refundowanych. Przepisy są jednak tak sformułowane, iż literalnie nie zabraniają określonych działań. Ogólnie mówią tylko, że finansowe stymulowanie sprzedaży leków refundowanych jest zabronione. Jednocześnie zabroniona jest jakakolwiek dyskryminacja, tzn. każdy producent musi zaoferować wszystkim kontrahentom takie same warunki, niezależnie od ilości zamawianego przez nich towaru. Dzięki temu przewaga sieci będzie w pewien sposób niwelowana, ale nie zniknie, a może się nawet nasili w zakresie produktów OTC, nierefundowanych leków na receptę i innych produktów sprzedawanych w aptece. Tak zwane apteki niezależne na krótką metę prawdopodobnie skorzystają na tych zmianach, jednak w dłuższej perspektywie sytuacja wielu z nich ulegnie pogorszeniu. Trzeba myśleć nie o tym, jaki rynek był i jaki powinien być, ale jaki będzie – i do tego się przystosowywać. Farmaceuci powinni raczej tworzyć silną sieć aptekarską niż konserwować indywidualne apteki, których siła ekonomiczna będzie słabła.

Jak widzi Pan przyszłość polskich prywatnych aptekarzy? Czy będzie to kierunek opieki farmaceutycznej, czy może sprzedaży przez internet?

Budowanie wirtualnych łańcuchów będzie czymś nieuniknionym. Jest to zjawisko wymuszane przez ekonomię całego systemu ochrony zdrowia. To pogorszy pozycję konkurencyjną „samodzielnych” aptek indywidualnych, zwłaszcza tych w dużych miastach. W małych miastach i na wsiach – nawet w krajach, gdzie nie ma ograniczeń dla rozwoju łańcuchów – nadal funkcjonują apteki niezależne. Opieka farmaceutyczna – wbrew opinii środowisk aptekarskich – ma większą szansę powstać w oparciu o duże sieci aptek. Mamy tu bowiem do czynienia z inwestycjami w systemy komputerowe, w szkolenie personelu. Duże organizmy mają większe możliwości w tej mierze. Mają ponadto większe szanse wchodzenia w relacje z innymi uczestnikami rynku ochrony zdrowia – z producentami leków, Narodowym Funduszem Zdrowia.

Sposobów budowania nowych modeli obsługi pacjenta będzie coraz więcej. Bliższy będzie związek przychodni z aptekami w zakresie opieki nad pacjentem, zwłaszcza chorym przewlekle. Będziemy obserwować wyjście poza paradygmat jedynie sprzedaży leków w aptece.

A co ze sprzedażą leków przez internet? Czy jesteśmy w stanie przed tym uciec?

Światowy trend jest taki, że tzw. sprzedaż na odległość szybko się rozwija. Ludzie przewlekle chorzy coraz częściej otrzymują leki pocztą, wprost do domu. Jest to tanie i wygodne rozwiązanie zarówno dla pacjenta, jak i dla płatnika. Z punktu widzenia kosztów całego systemu ochrony zdrowia przynosi oszczędności, oczywiście pod warunkiem skutecznego nadzoru nad jakością transportu i przechowywania leków.

Moim zdaniem rozwój sprzedaży leków przez alternatywne kanały dystrybucyjne jest nieunikniony, gdyż jest to forma zmniejszenia kosztów leczenia. Jak wiemy, zezwala na to prawo wielu krajów Unii. Trudno będzie też zahamować handel transgraniczny w ramach Wspólnoty. Z drugiej zaś strony, rozwój usług opartych o internet wiąże się ze wzrostem świadomości pacjentów. Coraz częściej wiedzą oni więcej na temat swojej choroby niż ci lekarze, którzy nie zajmują się na co dzień określonym schorzeniem. Sięgają więc często po leki bez recepty i parafarmaceutyki bez pośrednictwa lekarza, korzystając z internetu.

Dziękujemy za rozmowę.

Wywiad przeprowadziły
Monika Karbarczyk i Marta Figielska

4.9/5 - (287 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH