Mówimy otwarcie antykoncepcja postkoitalna


W ostatnich latach narosło wiele kontrowersji wokół tak zwanej antykoncepcji postkoitalnej. Nawet w środowiskach ginekologów środki takie jak progestagen, uważany jest za lek wczesnoporonny. Prawda jest jednak zupełnie inna.

Poprosiliśmy doktora Medarta Lecha – dyrektora Europejskiego Towarzystwa Antykoncepcji, aby ustosunkował się do tego problemu.

– Dlaczego progestagen używany w antykoncepcji postkoitalnej nie działa poronnie?

– Progestagen jest syntetycznym odpowiednikiem progesteronu. Progesteron, jak sama nazwa wskazuje jest hormonem, który służy do podtrzymywania ciąży.
Tak więc w łonie kobiety, środek ten nie może działać poronnie. Często zresztą podajemy te, czy inne odmiany progesteronu właśnie w celu podtrzymania ciąży. Logicznie rozumując, oczywistym jest fakt, że nie możemy tego samego leku raz podawać w celu podtrzymania ciąży, a innym razem w celu wywołania poronienia. To się samo przez się wyklucza.

– Dlaczego w środowisku lekarskim zauważa się taki opór przeciwko antykoncepcji postkoitalnej?

– Myślę, że podstawową przyczyną jest to, że mówi się o tym środku, że należy do grupy wczesnoporonnych. A więc mówi się, że jest to środek, który może spowodować poronienie, a celowe poronienie jest nie tylko wątpliwe moralnie, ale przede wszystkim – niezgodne z obecnym prawem. Oczywiście w wielu wypadkach, jest również niezgodne ze światopoglądem wielu kolegów. W związku z tym, w tej chwili jest to temat tabu. Jeśli jednak mechanizmy działania leku, o którym mówimy, będą odpowiednio nagłośnione, szczególnie z punktu widzenia antykoncepcji postkoitalnej myślę, że ten opór powoli, powoli będzie słabł. Oczywiście będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli to o czym mówimy będzie stwierdzone jednoznacznie i jasno. Oczywiście też wtedy, kiedy koledzy będą respektowali argumenty.
Niestety, nawet w wypadku zwykłej antykoncepcji, w niektórych gabinetach ginekologicznych młode dziewczyny napotykają na opór. Ginekolog i endokrynolog – doktor Ryszard Rutkowski próbuje wyjaśnić dlaczego tak się dzieje.

– Dlaczego zdarzają się w gabinetach ginekologicznych przypadki odmawiania wypisywania recepty na środki antykoncepcyjne?

– Na pierwszy rzut oka wydaje się, że z głupoty, ale najczęściej oczywiście z poglądów lekarza. U mnie, we wszystkich gabinetach, w których pracuję, na ścianach wiszą kopie fragmentów Konwencji Genewskiej. Tam jest napisane tak: „Nie pozwolę, aby moje poglądy etyczne, moralne, religijne, partyjne i klasowe wpływały na moje postępowanie w stosunku do pacjenta.” Lekarz nie ma prawa odmawiać pomocy pacjentowi. Pomoc dotycząca antykoncepcji, jest taką samą pomocą, jak ta przy krwawieniu, stanie zapalnym czy bólu zęba. Zdarzają się niestety przypadki lekarzy, którzy z powodów światopoglądowych odmawiają wypisania recepty na tabletki antykoncepcyjne. Dotyczy to, zarówno klasycznych tabletek antykoncepcyjnych dwuskładnikowych, jak i jednoskładnikowych, czyli tabletek po stosunku (postkoitalnych). Uważam, że w sytuacjach, które mogą wymagać interwencji takiego preparatu, powinien być on udostępniony każdej pacjentce.

– A kiedy jest on potrzebny?

– Najczęściej w sytuacjach, kiedy nie do końca się zabezpieczymy. Nie zawsze przecież stosunek można przewidzieć, ja zawsze mówię „krew nie woda…

– …majtki nie pokrzywy“.

– No właśnie. Najczęstszym przypadkiem są pęknięcia prezerwatyw, kiedy nasienie zostaje wylane do pochwy i wtedy trzeba zastosować progestagen. Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja to oczywiście – gwałt. Tu konieczny jest środek postkoitalny. Tak więc uważam, że we wszystkich tego typu przypadkach środki antykoncepcyjne powinny być zapisywane, oczywiście po uprzednim dokładnym uświadomieniu pacjentce jak to wszystko działa i jakie mogą być objawy uboczne, bardzo rzadkie, ale jednak czasem pojawiające się. Jeśli lekarz nie chce sam postępować wbrew swoim poglądom, na przykład religijnym – powinien skierować pacjentkę do innego ginekologa, który te leki przepisze.

– A jak wygląda sytuacja winnych krajach? Na przykład na zachodzie Europy?
– Nie słyszałem o przypadku, aby w którymkolwiek kraju Unii Europejskiej odmówiono wypisania recepty. Bywa nawet, że preparaty te sprzedawane są, choć rzadko bez recepty, na przykład w Niemczech, czy byłej Jugosławii. Są nawet kraje, w którym dopuszczona jest przecież tabletka wczesnoporonna. Ostatnim ogniwem między pacjentką a lekiem, jest oczywiście apteka.
O swoje wrażenia dotyczące osób zainteresowanych środkami antykoncepcyjnymi poprosiliśmy doktora farmacji Jana Kalinkę – właściciela jednej w większych krakowskich aptek.

– Jak często pojawiają się w pańskiej aptece Klientki proszące o progestogen?

– Rzadko. Oczywiście jest kilka przypadków rocznie.

– Jak Pan myśli, jaka jest tego przyczyna?

– Myślę, że nie mają na szczęście takiej potrzeby

– Czy mogą nie wiedzieć o tej metodzie?

– Trudno mi powiedzieć, ale myślę, że dzisiaj szczególnie młodzi ludzie są świadomi inie mają oporów z pójściem do ginekologa, a on w takim przypadku oczywiście poinformuje o takiej możliwości.

– Jakie jest podejście pańskiego środowiska do tej metody?

– Myślę, że pozytywne. Trudno oceniać komukolwiek z nas, w jakiej kto znalazł się sytuacji i oceniać go z tego powodu. Życie przynosi tyle zaskakujących sytuacji, kiedy wręcz jest to środek rzeczywiście niezbędny.

– A Pana prywatny stosunek?

– Prywatnie nie jestem przeciwny, oczywiście pod warunkiem, że nie jest to używane jako środek zastępujący inne metody antykoncepcji. W nadzwyczajnych sytuacjach rozumiem, że tego typu środki powinny być dostępne, oczywiście z pełną świadomością, że to nie jest tak zupełnie obojętne dla zdrowia.

– Czy farmaceutom brak informacji na ten temat, aby móc polecić Klientowi takie rozwiązanie?

– To nie jest rola farmaceutów. Są to leki na receptę i lekarz musi podjąć decyzję o jej wystawieniu. Zainteresowana osoba, decyduje zaś, czy godzi się na stosowanie takich środków czy nie.

4.6/5 - (261 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH