Emerytura nie musi być nudna (Uniwersytet Trzciego Wieku)


Słuchacze Uniwersytetów Trzeciego Wieku to ludzie aktywni i pełni życia. Siedzenie cały dzień przed telewizorem?
To nie dla nich. Oni w tym czasie planują wyjście do muzeum, na najnowszą wystawę lub długi spacer po parku.

Hanna (62 lata):
Gdy przeszłam na emeryturę, zaczęłam opiekować się wnuczkami. Początkowo miałam ich pilnować, gdy córka z zięciem byli w pracy, ale później okazało się, że młodzi chcą wychodzić do kina, na aerobik, na spotkania ze znajomymi. Zamiast kilku godzin, spędzałam w domu córki cały dzień, a często także zostawałam na noc. Czułam się zmęczona, ale nie miałam odwagi odmówić pomocy. Gdy córka zaproponowała, abym sprzedała mieszkanie i wprowadziła się do nich, odmówiłam. Czułam, że stracę wolność, a ja chciałam jeszcze coś zrobić, zobaczyć. Wtedy poznałam Wandę – moją sąsiadkę, która uczestniczyła w zajęciach Bródnowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku (w Warszawie – red.). Opowiadała o bardzo ciekawych wykładach z psychologii, historii sztuki, z wiedzy o filmie, teatrze, o spotkaniach z koleżankami, o ich wspólnych wyjściach do teatrów, do muzeów. Postanowiłam zapisać się na te zajęcia. A dzięki Wandzie i jej koleżankom zrozumiałam, że mam prawo zarządzać swoim życiem. Porozmawiałam z córką, powiedziałam jej, że nie mam już siły, by zajmować się dwoma małymi dziewczynkami i że nie chcę z nimi mieszkać. Córka zrozumiała. Teraz zabieram wnuczki na spacery w weekendy, jeżdżę z nimi do kina. Jestem fajniejszą babcią. Nie boję się mówić, że dzięki koleżankom zmieniłam swoje życie (śmiech).

Wanda (67 lat):
Czasem z Hanią zachowujemy się jak nastolatki, a nie jak stateczne staruszki. Ostatnio byłyśmy na Nocnym Maratonie Filmowym. Wytrzymałyśmy do samego rana! (śmiech) Namówiłam Hanię do kupienia laptopa, sama zainwestowałam w aparat fotograficzny. Uczymy się „obrabiać” zdjęcia (tak, tak, kiedyś obrabiało się bank, dzisiaj zdjęcia). Pomaga nam w tym mój wnuczek. Kto powiedział, że po sześćdziesiątce kończy się życie? Przecież my chodzimy na uniwerek. A gdy ktoś pyta, po co, odpowiadam: szukać męża. Dał nam przykład pan Łapicki, jak żyć mamy! (śmiech)

Uniwersytety Trzeciego Wieku
Hanna i Wanda są słuchaczkami jednego z Uniwersytetów Trzeciego Wieku (UTW). W całej Polsce jest ich około 180. Uczestniczy w nich około 60 tys. osób w wieku emerytalnym, głównie kobiety (blisko 90 proc.). Czym są Uniwersytety Trzeciego Wieku?

– Najkrótsza, choć nie oddająca w pełni roli UTW definicja, to: placówka dydaktyczna dla osób w podeszłym wieku, której celem jest poprawa jakości życia osób starszych – mówi Krystyna Lewkowicz, prezes UTW przy Szkole Głównej Handlowej.

W Polsce są trzy typy Uniwersytetów Trzeciego Wieku: działające pod patronatem wyższych uczelni, działające przy stowarzyszeniach prowadzących działalność popularnonaukową oraz działające przy domach kultury, bibliotekach, ośrodkach pomocy społecznej, a nawet przy kościołach.

Choć UTW nie są typowymi uczelniami wyższymi, to ich organizatorzy przykładają ogromną wagę zarówno do doboru wykładowców, jak i do tematyki spotkań. Organizowane zajęcia mają formy: wykładów, seminariów, warsztatów, lektoratów. Dodatkowo słuchacze UTW mogą uczestniczyć m.in. w zajęciach na basenie, ćwiczyć tai-chi, uczyć się tańca lub brać udział w warsztatach fotograficznych czy rękodzielniczych.

Aktywni i niebanalni
Zapotrzebowanie na tego typu edukację jest ogromne. Na niektórych UTW, zwłaszcza tych działających przy renomowanych uczelniach, trzeba czekać na wolne miejsce. – Ja czekałam ponad rok. Ale było warto – opowiada pani Leokadia. Uczy się ona języka angielskiego, ponieważ planuje podróż do kraju Szekspira. – Kocham teatr, zwłaszcza elżbietański, chciałabym pójść w Anglii do teatru i sama kupić sobie bilet – wyznaje. Na co dzień pani Leokadia organizuje wspólne wyjścia do teatrów, kin i muzeów.

– Zainteresowanie zawsze jest bardzo duże. Wszystkie bilety prawie od razu są rozdawane. Niektóre osoby zapisują się z wyprzedzeniem na listę, aby mieć pewność, że dostaną bilety – opowiada.

– W osobowościach słuchaczy zachodzą widoczne, pozytywne zmiany. Stają się pewni siebie, kreatywni, podejmują różnego rodzaju inicjatywy, pracę społeczną na rzecz UTW, dodatkowe zajęcia zawodowe. Poprawia się ich ogólna kondycja psychofizyczna i aktywność obywatelska – mówi Krystyna Lewkowicz. – Słuchacze UTW są wyjątkowi. Oni nie zadowolą się banalnymi odpowiedziami. Tych ludzi nie można lekceważyć – przyznał po swoim wykładzie na UTW Ernest Michalski, prezes Fundacji „Polska Róża”.

Nie damy się marginalizować
Gdy w 2008 roku emerytowany profesor psychologii Wiesław Łukaszewski w wywiadzie dla jednego z ogólnopolskich dzienników nazwał Uniwersytety Trzeciego Wieku żenadą i mistyfikacją, edukacją polegającą na lepieniu garnków, uczestnicy UTW z całej Polski zasypali redakcję e-mailami. Wrzało też na forach internetowych. Wiele osób pisało o swoich doświadczeniach związanych z UTW, o tym, jak zmieniło się ich życie. Podkreślano, że tego typu edukacja sprawdziła się na całym świecie, że dzięki takim uniwersytetom starsi ludzie mają dostęp do nowinek cywilizacyjnych (komputera, internetu) i przede wszystkim uczą się, jak z nich korzystać.

Jak pokazują badania, w Polsce z internetu korzysta około 7 proc. osób po 55. roku życia, ale – co ciekawe – liczba ta systematycznie rośnie (około 0,7 proc. rocznie). To oczywiście wciąż niewiele, biorąc pod uwagę, że w Wielkiej Brytanii z internetu korzysta 38,7 proc. starszych osób, a w USA aż 67 proc.

– Umiejętność korzystania z komputera i internetu to w dzisiejszych czasach konieczność – mówi pan Józef, emerytowany pracownik naukowy, który prowadzi zajęcia z informatyki.

– Mamy do czynienia z informatyzacją życia codziennego. Banki, urzędy namawiają do korzystania z ich usług drogą elektroniczną. Dlaczego z tego nie skorzystać? Zamiast stać w kolejkach, lepiej pójść na spacer – dodaje. Jego kursantki świetnie dają sobie radę z obsługą komputera.

Apetyt na życie
Wszyscy uczestnicy UTW, z którymi miałam przyjemność rozmawiać, podkreślali, że mają ogromny apetyt na życie. – W tym roku jadę z Hanią w Tatry. Mam zamiar wspiąć się na jakiś szczyt i krzyknąć: ja wam jeszcze pokażę! – mówi pani Wanda. A pani Hania dodaje ze śmiechem: – Trzeba mieć dystans do siebie. Nie udajemy, że jesteśmy młódkami…

– Mów za siebie – wtrąca pani Wanda. I dodaje: – W moim sercu ciągle maj!

4.4/5 - (109 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH