Ileż razy słyszeliśmy, że sport to zdrowie. Ale czy to prawda? Przecież sport powoduje wiele kontuzji i urazów. Wyjątkiem jest żeglarstwo.
Niemal codziennie możemy zobaczyć w telewizji czy przeczytać w prasie materiał o kontuzjach sportowców. Tych lżejszych kontuzjach, po których sportowiec szybko wraca do zdrowia i na arenę. I tych ciężkich, które muszą być leczone bardzo długo, a organizm już nigdy nie wraca do dawnej formy.
Bez kontuzji
Są oczywiście rodzaje sportów, w których o wypadek raczej trudno, jak szachy czy brydż sportowy. Ale po drugiej stronie stoją lekkoatleci, hokeiści czy piłkarze. Autor hasła „sport to zdrowie” miał chyba na myśli rekreację, bo sport wyczynowy ze zdrowiem ma niewiele wspólnego.
Jest jednak rodzaj sportu, w którym duży wysiłek fizyczny łączy się z doznaniami emocjonalnymi i estetycznymi, a jednocześnie ilość kontuzji oraz poważnych wypadków można liczyć w promilach. To żeglarstwo. Uprawiane nawet na bardzo wysokim olimpijskim poziomie, rzadko bywa przyczyną poważniejszych kontuzji. Uprawiane półwyczynowo czy rekreacyjnie zapewnia zarówno relaks, jak i wysiłek fizyczny.
Żeglarstwo rekreacyjne
Są różne rodzaje żeglarstwa. Jedni pływają na wielkich statkach żaglowych, inni na czarterowych jachtach na Karaibach lub w Chorwacji. Jeszcze inni wybierają nasze jeziora czy Bałtyk. W każdej z tych grup są osoby, które mają za sobą karierę zawodniczą, wielu z nich ją kontynuuje. Jest na świecie wiele klas żeglarskich, w których można zorganizować regaty. Są jachty jednoosobowe, jak „Finn” czy „Laser”, dwuosobowe, jak „470” lub „Latający Holender”, oraz wieloosobowe, np. „Melges” lub „Mumm”.
W Polsce rozwój żeglarstwa rekreacyjnego poszedł w dwóch kierunkach. Pierwszy to żeglarstwo rodzinne, jakie spotykamy np. na Wielkich Jeziorach Mazurskich. Drugi to żeglarstwo regatowe, traktowane jak poważne współzawodnictwo sportowe, ale też doskonały relaks.
Jachty Skippi 650
Wśród różnych klas jachtów, które próbowały zdobyć serca polskich żeglarzy, jedna w ostatnich latach zdecydowanie wyprzedza swoją konkurencję. To jachty Skippi 650. Polska konstrukcja, autorstwa dr. inż. Jerzego Pieśniewskiego, zostawia konkurencję coraz dalej w tyle. Niewielki, jakby się zdawało, bo zaledwie 6,5-metrowy jacht, okazał się hitem. Doskonałe właściwości nautyczne, połączone z nowoczesną sylwetką i dobrze dobranymi parametrami ożaglowania oraz balastu, powodują, że żeglowanie na Skippi 650 wybitnie podnosi poziom adrenaliny podczas regat, a i w czasie pływania rekreacyjnego pozwala „wyżyć” się załodze. Stocznia Skipper Yachts (www.skipperyachts.pl) wyprodukowała już kilkaset egzemplarzy jachtu, znajdując nabywców w dalekiej Australii. A skoro znający się na rzeczy i wybredni Australijczycy zakupili nasze jachty – coś w tym musi być.
W sezonie regaty Skippi 650 można obejrzeć w całej Polsce. Ścigamy się nad morzem (Gdynia, Puck), w centralnej Polsce (Zalew Zegrzyński), na południowym zachodzie (Sława, Powidz) i oczywiście na Mazurach (Giżycko, Mikołajki, Węgorzewo). Na jeziorach kolorowy las genakerów (to wielkie asymetryczne spinakery) robi niesamowite wrażenie.
Sposób na życie
Ale Skippi 650 to nie tylko jacht. To w zasadzie sposób na życie: spędzanie wolnego czasu w gronie przyjaciół. Wspólne imprezy regatowe, ogniska czynią z nas jedną wielką rodzinę. Wśród uczestników są przedstawiciele różnych zawodów: lekarze, prawnicy, inżynierowie, budowlańcy, biznesmeni, wojskowi. Kolorytu klasie dodają nasi sponsorzy. To najczęściej właśnie od nazwy sponsora biorą się nazwy poszczególnych załóg. „Łazienki” z Aqua Spa, „Aptekarze” z Apotexu, „Marynarze” z Akademii Marynarki Wojennej – to tylko niektóre przykłady. A że, jak mówi stare porzekadło: „Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu”, to i zdjęcia klasy Skippi 650 są wyjątkowo urokliwe. Wiele z nich można obejrzeć na oficjalnej stronie internetowej klasy Skippi 650 (www.skippi650.ant.pl).
Navigare necesse est, vivere est non necesse (Żeglowanie jest koniecznością, życie nie jest koniecznością). Ale jeżeli już navigare, to tylko na Skippi 650!
Włodzimierz Radwaniecki
autor zdjęć:
Waldemar Heflich, „Żagle”