Informacja, że w tym roku WOŚP zbiera pieniądze również na leczenie osób starszych, była nadzieją na przełom w geriatrii. Nic jednak nie zapowiadało, że sprowokuje dyskusje na temat eutanazji i testamentu życia.
Bomba wybuchła 29 grudnia 2012 r., po wywiadzie, którego Jurek Owsiak udzielił portalowi Dziennik.pl „Demencja, alzheimer… te choroby dotykają nie tylko seniorów, ale wszystkie osoby, które żyją w ich otoczeniu, często wręcz degradują całe rodziny. W takich momentach pojawia się ostrożnie podejmowany u nas temat eutanazji. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja dla mnie to pomoc starszym w cierpieniach” – mówił. Wypowiedź ta wywołała falę krytyki Kościoła i parlamentarzystów z różnych ugrupowań oraz burzę wśród internautów. Niektórzy z nich gratulowali Owsiakowi odwagi: „Gdybym uległa wypadkowi, wolałabym eutanazję niż wiecznie ciążyć u szyi innym”, ale często pojawiały się też wypowiedzi typu: „Pożyjemy, zobaczymy, kiedy pan Owsiak będzie starym, bezradnym dziadkiem, a dzieci nad jego głową będą decydowały o eutanazji, «żeby dziadzio nie cierpiał», a dziadzio nie będzie miał siły, żeby zawołać: «Ja chcę żyć». Moja mama jest obłożnie chora – pampersy, karmienie, Parkinson, demencja starcza, jednak nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby ją tak po prostu uśpić”.
W kolejnych wypowiedziach Owsiak prostował: „Przyznaję się do rozterek i do ludzkiego odruchu popadania w skrajności” i pytał: „Skoro obecnie w Polsce jest tylko 750 łóżek na oddziałach geriatrii, to czy to nie jest eutanazja?” W dyskusję nad eutanazją i zgłoszonym do sejmu projektem ustawy o testamencie życia włączyły się media. W „Gazecie Wyborczej” wprost postawiono pytanie, czy Polacy będą mogli zdecydować, jak chcą umierać.
Oliwy do ognia dolało powtarzanie szokujących wyników badań CBOS z listopada 2012 r. 53 proc. ankietowanych opowiedziało się wówczas za podaniem przez lekarza środków przyspieszających śmierć nieuleczalnie choremu pacjentowi, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi, 65 proc. uznało za dopuszczalne zaprzestanie (za zgodą rodziny) podtrzymywania funkcji życiowych nieprzytomnego pacjenta z uszkodzonym mózgiem, a pomoc lekarza w samobójstwie pacjenta – 43 proc.
Badanie to pokazało, że zdecydowana większość osób nie wie, o czym mówi, ponieważ myli pojęcia eutanazji i odstąpienia od uporczywej terapii. Jednak szokująca jest też liczba Polaków dopuszczających możliwość udziału lekarza w eutanazji. Dlatego postanowiliśmy rozpocząć dyskusję na tem temat. Warto rozmawiać choćby dlatego, że niemal bez echa przeszła informacja o belgijskim precedensie – w grudniu dokonano eutanazji głuchoniemych braci, którzy nie mogli znieść myśli, że tracą wzrok. Nie byli nieuleczalnie chorzy. Raz otwartą furtkę trudno zamknąć.
Katarzyna Pinkosz
Wołanie o miłość i uwagę
ks. prof. dr hab. Stanisław Warzeszak filozof, teolog, Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia
Stanowisko Kościoła wobec eutanazji jest jednoznacznie negatywne. Jest to zabójstwo i dlatego – niezależnie od motywów – jest moralnie niedopuszczalne.
W ostatnich latach coraz częściej podkreśla się, że życie nie jest ważne samo w sobie – ważna jest jego jakość. Pojęcie to jest jednak względne. Człowiek może odczuwać silny ból. Jego cierpienie jest ogromne, jednak poziom dzisiejszej medycyny pozwala na poważną redukcję odczuwania bólu. Działania zmierzające do legalizacji eutanazji nie mają więc uzasadnienia.
Eutanazja niczego nie rozwiązuje. Gdybyśmy ją zaakceptowali, znaleźlibyśmy się na równi pochyłej. W krajach, w których jest ona dopuszczalna, np. w Holandii, około 30 proc. „zabiegów” odbywa się poza kontrolą chorego i centralnego rejestru. Często decyduje nie pacjent, tylko lekarze lub osoby prawne. Niemało jest także zaniedbań w zakresie rejestracji przypadków eutanazji.
Prośba o eutanazję może być pewnego rodzaju wołaniem o pomoc i współczucie. Tak jak w przypadku Janusza Świtaja, który prosił o śmierć, ale gdy zainteresowanie mediów sprawiło, że dostał pracę w fundacji Anny Dymnej, odnalazł sens życia. Pacjent, pod wpływem choroby i związanego z nią cierpienia, czasem mówi, że chce z tym skończyć. Jednak często tak naprawdę chce żyć, prosi tylko o ulgę. Nie o śmierć, tylko o zmniejszenie cierpienia, o miłość. Często chce zwrócić na siebie uwagę, powiedzieć: „jestem”.
Podejrzewam, że za dyskusją na temat eutanazji mogą stać interesy ekonomiczne i ideologiczne. Manipulacje ludzkim życiem dla gry politycznej uważam za głęboko nieprzyzwoite i nieuczciwe. W ostatnim czasie coraz częściej pada też sformułowanie „testament życia”. Mówi się przy tym o wolności podejmowania decyzji. Warto wiedzieć, że są badania, które wskazują, że osoby, które napiszą testament życia, częściej umierają, np. po wypadkach. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego tak się dzieje, być może lekarze zbyt wcześnie odstępują od ratowania życia, bo testament życia w pewnym sensie uwalnia ich od odpowiedzialności.
Należy przypuszczać, że lekarze, dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu, potrafią określić, kiedy pacjent jest w takim stanie, że nie ma już szans na jego ratowanie, a uporczywa terapia prowadziłaby tylko do przedłużania umierania. Nie ma obowiązku prowadzenia uporczywej terapii, gdy nie służy ona podtrzymaniu życia, a jest tylko przedłużaniem śmierci. Pacjent ma bowiem prawo do godnej śmieci, która jest integralnym elementem życia. W mediach często mylone są pojęcia eutanazji i rezygnacji z uporczywej terapii. Często przywołuje się w tym kontekście pragnienie śmierci Jana Pawła II. W jego przypadku była to rezygnacja z uporczywej terapii, która przy zastosowaniu aparatury medycznej miała nie tyle podtrzymać pacjenta jakiś czas przy życiu, ile raczej przedłużać jego umieranie.
Najważniejsza jest godność pacjenta
dr Marek Balicki, dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie, minister zdrowia
Eutanazja czynna dobrowolna to skrócenie pacjentowi życia na jego życzenie, podyktowane stanem jego zdrowia, dokonane przez lekarza ze współczucia. Jeśli byłyby to czynności wykonane nie przez lekarza, to mielibyśmy do czynienia z zabójstwem eutanatycznym. Od 1997 r. jest w naszym prawie zapis, w którym mówi się, że sąd może odstąpić od kary dla osoby, która dokona eutanazji lub zabójstwa eutanatycznego. Nadal są one uważane za przestępstwa, ale od 1997 r. traktuje się je łagodniej.
Bardzo źle się dzieje, gdy terminu „eutanazja” używa się, by powiedzieć, że nasz system opieki jest niewydolny, że jest to „eutanazja na wielką skalę”. Niektórzy próbują też utożsamiać pojęcie eutanazji z odstąpieniem od uporczywej terapii. To pomieszanie pojęć utrudnia poszanowanie ludzkiej godności i woli. Coraz mniej jest jednak dziś wątpliwości, że człowiek świadomy i zdolny do wyrażania woli, może np. nie zgodzić się na wykonanie operacji i umrzeć. Niedawno na Podlasiu osoba będąca świadkiem Jehowy uległa wypadkowi i lekarze doszli do wniosku, że trzeba przetoczyć jej krew. Pacjentka miała przy sobie oświadczenie, że nie zgadza się na to. Mimo to lekarze wystąpili o zgodę do sądu. Sąd ją wyraził, ale później Sąd Najwyższy to zakwestionował, stwierdzając, że lekarzowi nie wolno postępować wbrew woli chorego.
Sąd Najwyższy potwierdził nasze prawo do oświadczeń pro futuro: możemy wcześniej zadecydować o rzeczach dla nas ważnych. O to też chodzi w testamencie życia. W Kalifornii pierwszą ustawę dotyczącą testamentu życia uchwalono w latach 70. Obecnie testamenty życia funkcjonują już we wszystkich stanach USA, a także w wielu krajach Europy. Obejmują nie tylko postępowanie w przypadku stanów terminalnych. W wielu krajach wprowadzono instytucję pełnomocnika – w przypadku, gdy pacjent sam nie jest w stanie, wybrana wcześniej osoba współdecyduje z lekarzem, czy stosować uporczywą terapię czy nie ma ona już sensu. Nasza wola, nasza prywatność, autonomia jednostki są wartościami wyższymi niż ochrona życia i zdrowia. Wola pacjenta, jego godność jest ważniejsza niż obowiązek lekarza, do ratowania życia i zdrowia.
Każdy ma swój system wartości i prawo do decydowania o sobie. Jeśli pacjent nie zgadza się z ideą testamentu życia, to nie musi z niego korzystać. Wolność polega na tym, że nie trzeba korzystać z każdego jej obszaru. Ale nie mamy prawa odbierać jej innym, np. z pobudek religijnych.
Jeśli lekarz chce stosować uporczywą terapię, gdy nie ma szans na jakikolwiek efekt i wie, że pacjent się temu sprzeciwia, to łamie wolę i narusza godność drugiego człowieka. Moim zdaniem tak poważne naruszanie zasad etycznych naszego zawodu powinno być badane przez sąd lekarski.
Wprowadzenie testamentów życia czy szerzej – oświadczeń pro futuro – pomogłoby również lekarzom. Dziś niejednokrotnie wykonują zabiegi medyczne, które nie mają większego sensu terapeutycznego. Są stosowane uporczywe działania medyczne, które nie dają żadnych efektów, a nierzadko przysparzają pacjentowi dodatkowych cierpień.
Człowiek powinien mieć możliwość umierania z godnością. Jaki jest sens kolejnej próby reanimacji 90-letniej kobiety, która ma raka z rozległymi przerzutami i niewydolność krążenia? Część lekarzy ją jednak podejmuje, bo się boi, bo rodzina patrzy i jak zobaczy, że lekarz nic nie zrobił, to powie: morderca. Dziś pacjenci w wielu przypadkach umierają w warunkach naruszających ich godność, czasem – jak to określił prof. Kielanowski – przy zacietrzewieniu terapeutycznym niektórych lekarzy.
Eutanazję przeprowadza eutanator
dr Maciej Hamankiewicz prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
W poszczególnych krajach kwestie eutanazji, uporczywej terapii i testamentu życia są regulowane w różny sposób. Polscy lekarze w tej kwestii bazują na Kodeksie Etyki Lekarskiej, w którym mówi się o ochronie życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. I mam nadzieję, że nikt nie będzie chciał tych zapisów zmieniać. Największym nonsensem jest to, że eutanazja miałaby być wykonywana przez lekarzy. Tymczasem ten, któryby się na to zgodził, nie powinien już wykonywać tego zawodu, to już nie jest lekarz, tylko eutanator. W krajach, w których eutanazja jest dopuszczalna, ludzie tracą zaufanie do lekarzy.
Od kiedy został uchwalony Kodeks Etyki Lekarskiej, wiadomo, że lekarz nie powinien prowadzić uporczywej terapii, gdy nie prowadzi ona do wyleczenia, a tylko do podtrzymywania życia. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji jest związana z oceną szans leczniczych.
Mój ojciec 30 lat temu umierał na oddziale intensywnej terapii. Po kolejnej reanimacji, kiedy mógł porozumiewać się ze mną już tylko za pomocą ruchów gałek ocznych – prosiłem anestezjologa, by nie rozpoczynał kolejnej reanimacji, bo nie ma to już sensu. Pamiętam, że wychodziłem ze szpitala po godzinie 20.00 i jeszcze raz powiedziałem o tym lekarzowi. Anestezjolog zadzwonił do mnie przed północą i poinformował, że ojciec umarł, że zaraz po moim wyjściu znów musiał podjąć reanimację i prowadził ją przez cztery godziny. Płakałem wtedy nie tylko dlatego, że mój ojciec odszedł, lecz także dlatego, że wiem, jak niepotrzebnie cierpiał przez ostatnie godziny życia. A przecież anestezjolog, który prowadził reanimację, doskonale wiedział, że nie przyniesie ona efektu! Nie powinien był tego robić, powinien pozwolić mojemu ojcu odejść.
Jeśli chodzi o testament życia, to jestem za jego wprowadzeniem, jeśli miałby on zawierać zgodę na pobranie narządów po śmierci do transplantacji. W Polsce jest zgoda domniemana, jednak w razie nieszczęśliwego wypadku lekarze często nie są przygotowani, by na ten temat rozmawiać z rodziną, która jest w szoku. Dlatego warto podpisać wcześniej oświadczenie woli. Ja noszę je w portfelu i wszystkich do tego namawiam. Jednak pisanie w testamencie życia, jakie działania medyczne miałyby być podejmowane u pacjenta, jest problematyczne, gdyż wola człowieka jest zmienna. Niedawno, gdy w Polsce już toczyła się dyskusja na temat testamentu życia, przyjęto do szpitala 28-letnią kobietę, która próbowała się otruć. Zostawiła list pożegnalny, napisała, że nie chce żyć. Uratowano ją jednak. Po kilku dniach zapytałem ją, czy będzie chciała powtórzyć próbę samobójczą. Powiedziała, że nie, bo uświadomiła sobie, że życie jest piękne. A gdyby oprócz listu zostawiła testament życia i napisała, że nie życzy sobie, by ją ratować, to co? Mielibyśmy jej nie ratować, bylibyśmy do tego zobowiązani prawnie? Ta kobieta kilka dni temu wyszła ze szpitala uśmiechnięta. Ile jest więc warte takie oświadczenie? Ludzie często znajdują się w trudnych sytuacjach, z których nie widzą wyjścia. Trzeba im wtedy pomóc, nie zostawiać samym sobie.
To, że w Polsce, gdzie zdecydowana większość osób uważa się za katolików, a jednocześnie ponad 50 proc. deklaruje, że popiera eutanazję, wynika z faktu, że ludzie mylą pojęcia eutanazji i zaprzestania uporczywej terapii. Jest to porażką etyczną, intelektualną, moralną i wyrazem tego, że u nas nie rozmawia się na poważne tematy, nie szuka się prawdy o życiu.
Staramy się respektować wolę pacjenta, jednak musimy się też kierować Kodeksem Etyki Lekarskiej. Nawet gdyby zostały uchwalone testamenty życia, to i tak wielu z nas będzie wolało ratować pacjenta i iść do więzienia niż postępować niezgodnie z własnym sumieniem.