Terapia fotodynamiczna

Terapia fotodynamiczna


Wywiad z dr Dominiką Nowis z Zakładu Immunologii Centrum Biostruktury Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, stypendystką „Polityki” („Zostańcie z nami”) oraz Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Pani pierwsze zainteresowania naukowe koncentrowały się wokół terapii fotodynamicznej…

Terapią fotodynamiczną zaczęłam się zajmować dziewięć lat temu, gdy tylko przyszłam do koła naukowego. I nie przestałam, choć koncentruję się dziś na innych sprawach. Terapia fotodynamiczna to jedna z metod leczenia nowotworów, w której używa się trzech składników. Pierwszym jest fotouczulacz –  substancja podawana pacjentowi np. w zastrzyku czy w maści, która w nieco większej ilości gromadzi się w tkankach zmienionych chorobowo. Drugim elementem jest światło widzialne, a trzecim tlen. Kombinacja tych składników jest zabójcza dla chorych komórek, podczas gdy każdy z osobna nie jest toksyczny. W Zakładzie Immunologii zajmowaliśmy się przede wszystkim zwiększeniem efektu przeciwnowotworowego tej terapii. Wiadomo, że światło widzialne penetruje na bardzo niewielką głębokość. Gdy mamy do czynienia z guzem, zbitą masą komórek nowotworowych, to im jest on większy, tym gorzej do jego głębi będzie docierać światło. W komórkach, które dostaną mniej światła, w mniejszym stopniu zajdzie toksyczna reakcja fotodynamiczna. A więc przeżyją. Zastanawiałam się, jak zabić komórki nowotworowe najgłębiej położone. W swojej pracy doktorskiej szukałam mechanizmów chroniących je przed terapią fotodynamiczną, by te mechanizmy zablokować i zmusić komórki do umierania.

Udało się Pani?

Nie tyle mnie, co zespołowi. Odkryliśmy, że gdy zablokuje się pewne enzymy, które usuwają reaktywne formy tlenu z komórki, to nawet przy niewielkiej ilości światła komórki nowotworowe nie przeżyją tej terapii. Tego dotyczył mój doktorat.

Potem Pani wyjechała…

Do Stanów na staż podoktorski. Na uniwersytecie stanu Indiana, u doc. Wójcika, zajmowałam się już czymś zupełnie innym.

Czyli czym?

Procesami związanymi z degradacją białek w komórce. Białka, które są niepotrzebne, muszą być z komórki usunięte. Badałam i badam, jak to się dzieje, co te procesy reguluje. To niezwykle istotne w komórkach nowotworowych, w których metabolizm białek jest często bardziej nasilony niż w prawidłowych. Jeżeli dobrze się pozna ten proces i będzie się umiało weń zaingerować, to jest szansa na skuteczną terapię przeciwnowotworową. Zresztą są już takie terapie, bo świetnym lekiem przeciwnowotworowym, stosowanym dość powszechnie w klinikach, jest bortezomib –  inhibitor proteasomów. Proteasomy to takie struktury na terenie komórki, w których zachodzi właśnie degradacja białek. Przypominają trochę zbudowane z czterech pierścieni beczułki, do których wchodzi białko, a aktywność katalityczna tnie je na małe kawałki.

Jak niszczarka do dokumentów?

Niszczarka, z której wychodzą króciuteńkie fragmenty białka złożone z kilku aminokwasów. Bortezomib to hamuje i naukowcy byli bardzo ciekawi, czy zastosowanie takiego leku nie okaże się toksyczne dla całego organizmu. Okazało się m.in., że lek jest trochę neurotoksyczny. Pacjenci leczeni bortezomibem często mają zbyt niskie ciśnienie, bo lek niedobrze działa na układ współczulny, regulujący pracę układu krążenia. Pojawiają się takie dolegliwości, jak drętwienie czy zaburzenia czucia w kończynach. Tym niemniej bortezomib jest świetnym lekiem i został zarejestrowany do terapii dwóch nowotworów.

Jakich?

Pierwszy to szpiczak mnogi, nowotwór wywodzący się z komórek produkujących przeciwciała, występujący głównie u osób starszych. Komórki nowotworowe szpiczaka produkują bardzo dużo przeciwciał, czy cząstek podobnych do przeciwciał, i bardzo dużo białka. Jeżeli zahamujemy im mechanizm degradacji białek, to one się nimi „przytkają”. Pierwsza rejestracja bortezomibu wzbudziła zachwyt wśród klinicystów, bo ten lek rzeczywiście bardzo pomagał. Miał tylko jedną dużą wadę –  cenę: 60-80 tys. zł za leczenie jednej osoby.

Niedawno lek dostał rejestrację do jeszcze jednego typu nowotworów –  chłoniaka płaszcza (płaszcz to jedna z warstw struktury węzła limfatycznego; nowotwór powstający z jego komórek jest wrażliwy na działanie tego leku). Jest też ogromna lista innych nowotworów, w których próbuje się stosować bortezomib: rak płuca, jelita grubego –  w zasadzie większość guzów litych. Celem mojej obecnej pracy jest ustalenie, czy i w jakich sytuacjach ten lek okaże się toksyczny. To ważne także dlatego, że lek jest podawany chorym po wcześniejszych chemioterapiach. Gdy pacjenci mają problemy ze strony uszkodzonych narządów, to nie wiadomo, czy jest to wina wcześniejszego leczenia, czy dodania nowego leku.

Wróćmy jeszcze do terapii fotodynamicznej. Mam wrażenie, że w Polsce nie jest to popularna metoda…

Rzeczywiście jest ona w Polsce niedoceniona, choć na całym świecie to już uznana, normalna procedura leczenia nowotworów. Mamy co prawda ośrodek prof. Aleksandra Sieronia w Bytomiu i mniejsze ośrodki w całej Polsce, gdzie stosuje się tę terapię, ale to mało. Dla porównania, w USA przy największym szpitalu klinicznym – Massachussets General Hospital – jest wielki ośrodek poświęcony tylko tej terapii.

Dlaczego tak u nas się dzieje?

To na początku dość droga terapia. Trzeba zainwestować w wyposażenie pracowni, a zwłaszcza w źródła światła, które dają powtarzalną dawkę, są odpowiednio skalibrowane i wiarygodne. Same fotouczulacze też nie są tanie. Myślę, że nie ma też do końca ustalonych schematów terapii fotodynamicznej: na rynku jest kilka fotouczulaczy, są różne źródła światła i trzeba tę metodę dostosować do swoich potrzeb. To może zniechęcać lekarzy, którzy muszą poświęcić czas i energię, by dopasować leczenie do pacjenta. Znacznie łatwiejsza jest schematyczna terapia lekami, gdy metoda jest ustalona. A szkoda…

Dlaczego?

Bo metoda jest świetna. I nie tylko niszczy komórki nowotworowe, ale np. daje bardzo dobry efekt kosmetyczny, bo nie ma po niej blizn. Oczywiście nie jest to panaceum na choroby nowotworowe, ale w pewnych konkretnych sytuacjach to terapia idealna. Na przykład przy stanach przednowotworowych w przełyku (tzw. przełyk Barreta). Interwencja chirurgiczna, radioterapia i leczenie wysoką temperaturą niosą ryzyko przedziurawienia przełyku. Terapia fotodynamiczna nie dziurawi go. Na całym świecie jest w takich sytuacjach leczeniem pierwszego rzutu.

Dziękuję za rozmowę.

Pełny tekst wywiadu ukazał się w „Świecie Lekarza” (nr 2).

4.9/5 - (219 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH