Tajemnice Barcelony


Czytając ostatnią stronę nowej książki Zafóna, mamy wrażenie, że jesteśmy dopiero w połowie opowieści.

Od czasu do czasu mam przyjemność brać udział w spotkaniach z czytelnikami. I choć rozmowy te są zazwyczaj prowadzone na temat twórczości wielkich prozaików latynoamerykańskich, to po jakimś czasie pojawiają się także pytania o Carlosa Ruiza Zafóna. Od tego momentu spotkania przybierają zupełnie inny charakter: wszyscy zaczynamy się zachowywać jak członkowie tajemnego bractwa.

Fenomen Zafóna
Od mojego pierwszego spotkania z „Cieniem wiatru” zastanawiam się: co takiego poruszył w naszych czytelniczych duszach hiszpański autor? Jego bestseller, odkrywany przez kolejnych czytelników, jest wciąż chętnie czytany (a to znaczy, że nie był sezonową efemerydą). Czytelnicy nie ulękli się pierwszych prób pisarskich Zafóna i polubili „Marinę”, „Księcia mgły”, „Pałac Północy”, „Światła września”.

Trudno mi odpowiedzieć na to, zdawałoby się, proste pytanie – po prostu nie wiem. Tłumacząc kolejne książki Zafóna, nie raz zżymałem się (a ze mną współtłumaczki: Beata Fabjańska-Potapczuk i Katarzyna Okrasko) na ryzykowne metafory, powtarzalność obrazów czy epitetów, pewną teatralność scenerii, oraz wręcz filmowe zachowania poszczególnych postaci. Mógłbym wymienić cały katalog grzeszków literackich autora. A jednak… brało mnie. Prymitywny (a może pierwotny) instynkt czytelniczy nie pozwalał mi odkładać książki. Rozwiązanie zagadki było dla mnie najważniejsze. Czułem się komfortowo w dawno nieużywanych dekoracjach i w kostiumach świata literackiego, w którym ostatnio byłem jako młody i nienasycony czytelnik książek Dumasa, Hugo, Dickensa, Stevensona czy Suego.

Apetyt na nową książkę
Nie jestem pewny, czy od samego początku „Cień wiatru” był planowany jako część większego cyklu. Może niespodziewany sukces tej powieści podsunął autorowi taki pomysł? I czy ten sukces nie okazał się zarazem przekleństwem Carlosa Ruiza Zafóna? Następną książką musiał sprostać nie tylko sobie, ale przede wszystkim rozbudzonym apetytom czytelników. Na „Grę Anioła” czekaliśmy siedem lat. Chyba zbyt wiele oczekiwano od Zafóna, ponieważ nowa książka została przyjęta z mieszanymi uczuciami. Do dziś ta powieść wciąż we mnie siedzi i niepokoi… Mam wrażenie, że może ją źle odczytujemy. Może nieco przerosła ona autora, który chciał za pomocą zbyt misternej materii za dużo w niej przekazać.

Tłumacząc wcześniejsze książki Zafóna rosło we mnie przekonanie, że autor jednak nie zrealizuje zamiaru napisania czteroksięgu. Elementem łączącym wszystkie powieści miała być Barcelona (od końca XIX wieku aż po czasy niemalże współczesne), księgarnia rodziny Sempere oraz Cmentarz Zapomnianych Książek.

Opowieść wigilijna
W październiku ubiegłego roku Carlos Ruiz Zafón bez uprzedzenia przysłał swemu wydawcy (Planeta) nową powieść, stanowiącą trzecią część cyklu oficjalnie noszącego tytuł „Cmentarz Zapomnianych Książek” (cykl ten formalnie nie miał jeszcze tytułu). Do 19 listopada 2011 roku, kiedy powieść „Więzień Nieba” pojawiła się w hiszpańskich księgarniach, niewiele o niej wiedziano, poza tym, że jest bezpośrednią kontynuacją „Cienia wiatru”, a autor traktuje ją jako specyficzną „opowieść wigilijną”.

Tajemniczość i cisza, które poprzedzały dzień premiery, były zaiste intrygujące. Zarówno wydawnictwo Planeta, jak i sam autor zachowywali wstrzemięźliwość odwrotnie proporcjonalną do wrzawy promocyjnej, jaka poprzedzała premierę „Gry Anioła”. Do mnie dotarło w tym czasie jedynie kilkanaście pierwszych stron i plotka, iż „Więzień Nieba” powstał przypadkiem… Zafón na prośbę wydawnictwa, z okazji dziesięciolecia wydania „Cienia wiatru”, miał napisać kilka stron wspominających okoliczności powstania tej powieści. Ale jego relacja zaczęła się rozrastać i rozrastać…

Więzień Nieba
Barcelona, okres przedświąteczny 1957 roku. Rodzina Sempere ledwie wiąże koniec z końcem – interesy w księgarni idą kiepsko. Nawet wrodzony optymizm Fermína Romero de Torres, przyjaciela Daniela, zdaje się być mocno przygaszony. Przyczyną tego nie są kłopoty księgarni, lecz zbliżający się termin jego ślubu z Bernardą. Pewnego dnia do księgarni, w której przebywa akurat tylko Daniel, zagląda mocno pokiereszowany przez życie starzec. Wypytuje o Fermína, a ponadto dokonuje ekstrawaganckiego zakupu najcenniejszej książki w zbiorach antykwarycznych rodziny Sempere. Jest to unikalne wydanie powieści Aleksandra Dumasa „Hrabia Monte Christo”. Do książki od razu wpisuje dedykację i prosi Daniela o przekazanie jej Fermínowi. Daniel oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie podążył ulicami i uliczkami Barcelony za dziwnym nieznajomym, by czegoś się o nim dowiedzieć.

Ten drogi – i jak się później okaże znaczący – prezent powoduje przede wszystkim spowiedź Fermina Romera de Torres. Wyznaje on Danielowi jedną z tajemnic swego życia, która stanowi przeszkodę w planowanym ślubie z Bernardą. Opowiedział mu o pobycie w barcelońskim więzieniu w zamku Montjuic i ucieczce, którą obmyślił David Martín. Tego popularnego w swoim czasie autora powieści brukowych skazano za szereg morderstw prawdopodobnie w wyniku „ustawionego” procesu sądowego.

Zapowiedź kontynuacji
Trudno opowiadać o książkach Zafóna. Autor sprytnie rozwiesza „strzelby”, z których w odpowiednim momencie robi użytek. Ale przy streszczaniu mogą one przedwcześnie „wystrzelić”. W „Więźniu Nieba” tymi „strzelbami” są Daniel i Fermín, główni bohaterowie „Cienia wiatru”, oraz David Martín i Isabella z „Gry Anioła”. Splatające się fabuły obu książek utrudniają jakąkolwiek „liniową” opowieść. Ponadto świat Zafónowski to również specyficzny język, poczucie humoru, którego nie sposób oddać w streszczeniu.

W odróżnieniu od dwóch poprzednich części cyklu, „Więzień Nieba” jest bardziej zdynamizowany (można by rzec filmowy). Czytając ostatnią stronę, mamy wrażenie, że jesteśmy dopiero w połowie opowieści. Zarówno „Cień wiatru”, jak i „Gra Anioła” kończyły się epilogami, jakby autor chciał domknąć opowiadane historie. Natomiast ostatnie strony „Więźnia Nieba” to zapowiedź kontynuacji opowieści. Odnoszę wrażenie, że cykl „Cmentarz Zapomnianych Książek” nie zakończy się na czwartej powieści.

4.9/5 - (163 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH