Tycjan

Tajemnica mistrza

Włoski renesans pozostawił po sobie wiele pięknych dzieł sztuki, a również do dziś nierozwiązanych zagadek… Republikę Wenecką określano niegyś mianem Serenissima – najjaśniejsza. Wzniesienie metropolii na styku wpływów dwóch odmiennych kultur do dziś pozwala miastu zachować swoją niepowtarzalność. Świadczą o tym zarówno zabytki (np. bizantyjska Bazylika św. Marka czy gotycki pałac Dożów), jak również przechowywane w tym miejscu skarby (cenne relikwie, greckie manuskrypty, rozmaite antyki). Kolekcje gromadzone przez bogatych kupców, podróżujących w stronę Konstantynopola lub w głąb Półwyspu Apenińskiego to jeden z wielu powodów, dla których warto zajrzeć na włoską lagunę, ale nie jedyny. Wiosna to najlepszy okres, aby przekonać się, na czym polegają sekrety malarstwa weneckiego.

Włoski renesans pozostawił po sobie wiele pięknych dzieł sztuki, a również do dziś nierozwiązanych zagadek…

Republikę Wenecką określano niegyś mianem Serenissima – najjaśniejsza. Wzniesienie metropolii na styku wpływów dwóch odmiennych kultur do dziś pozwala miastu zachować swoją niepowtarzalność. Świadczą o tym zarówno zabytki (np. bizantyjska Bazylika św. Marka czy gotycki pałac Dożów), jak również przechowywane w tym miejscu skarby (cenne relikwie, greckie manuskrypty, rozmaite antyki). Kolekcje gromadzone przez bogatych kupców, podróżujących w stronę Konstantynopola lub w głąb Półwyspu Apenińskiego to jeden z wielu powodów, dla których warto zajrzeć na włoską lagunę, ale nie jedyny. Wiosna to najlepszy okres, aby przekonać się, na czym polegają sekrety malarstwa weneckiego.

Najjaśniejsza i jej wielbiciele
Wenecja od samego początku przyciągała swoim blaskiem wędrowców i inspirowała lokalnych artystów. Jednak dopiero w XVI wieku miasto stało się ważnym ośrodkiem malarstwa europejskiego, skupiającym grono twórców niemających sobie równych w żadnym innym regionie Europy. Wśród nich znaleźli się m. in. sycylijczyk Antonello da Messina, pochodzący z wielopokoleniowej rodziny weneckich malarzy Giovanni Bellini, wybitny mistrz z XVI wieku Tycjan, jego uczeń Jacopo Tintoretto oraz dwaj przybysze spoza laguny: Paolo Caliari zwany Veronese i Jacopo da Ponte zwany Bassano. Obecnie ich prace, stanowiące odrębny rozdział w historii malarstwa europejskiego, można podziwiać w Gallerie dell’Accademia.

Poza murami pracowni
Historia tych zbiorów sięga czasów, gdy w Wenecji gromadzono dzieła sztuki nie tylko w prywatnych kolekcjach, ale także i w Akademii, gdzie młodzi artyści musieli kopiować prace mistrzów. Jednak wszystko to trwało tylko do pewnego momentu. Po utworzeniu w 1805 roku Królestwa Włoch doprowadzono do przeniesienia zbiorów. Kilkadziesiąt lat później, w 1870 roku, po zakończeniu przebudowy wnętrz klasztoru kanoników laterańskich i kościoła Santa Maria la Carità, udostępniono prace szerszej publiczności. Od tego czasu Gallerie dell’Accademia stała się prawdziwą pinakoteką. Dzisiaj jest to doskonałe miejsce do poznania sekretów większości mistrzów tego nurtu. Jednak nawet tam życie i twórczość jednego z nich wciąż pozostają owiane aurą tajemniczości.

Mistrz miękkiego modelunku
Giorgione, a raczej Giorgio Barbarelli, przybył do Wenecji z Castelfranco Veneto w momencie, kiedy włoska sztuka wkraczała w fazę dojrzałego renesansu. Niewiele o nim wiemy. Tworzył na przestrzeni zaledwie kilkunastu lat. Nagła śmierć w 1510 roku przerwała jego pracę m.in. nad „Wenus drezdeńską”, którą dokończył Tycjan. To jedyne pewne informacje. Pozostałe takie, jak te podawane przez Giorgio Vasariego, który napisał, że Giorgione lubił przede wszystkim muzykę i kobiety, niewiele wnoszą w przybliżenie sylwetki artysty. Pomimo to malarz stał się niezwykle fascynującą postacią już w XVII wieku. Obecnie równie interesujące jak losy Giorgione wydają się jego prace. Kompozycje odsłaniające harmonię w naturze i przepełnione liryzmem urzekają czymś, co wciąż pozostaje nieznane. Jednym z przykładów takiej kompozycji Giorgione jest „Burza” z Gallerie dell’Accademia, namalowana w 1507 roku dla Gabriele Vendramina.

Pomiędzy arkadią a tragedią
Z pozoru wydaje się, że obraz przedstawia kameralną, bardzo czytelnie zbudowaną scenę z kilkoma postaciami: stojącym po lewej stronie mężczyzną i z siedzącą po prawej nagą, karmiącą dziecko kobietą. Jednak przy głębszym zastanowieniu tego rodzaju pojedyncze zdanie może okazać się niewystarczające, aby do końca rozszyfrować treść tego obrazu. Wówczas prosty zapis stanowiący XVI-wieczną notę katalogową może stanowić dopiero pewnego rodzaju wstęp do dostrzeżenia całej złożoności problemu, przeprowadzenia właściwej interpretacji tego bardzo niejednoznacznego w treści dzieła.

W 1530 roku nikt nie miał wątpliwości, że Giorgione namalował „pejzaż na płótnie z burzą, cyganką i żołnierzem”, ale już w roku 1565 podważono to, przyznając, że obraz ukazuje „cygankę i pasterza na tle pejzażu z mostem”. W ten sposób rozpoczął się długotrwały, trwający do dzisiaj, proces poszukiwania tożsamości dla bohaterów Giorgione. Najbardziej intrygującą osobowość przyporządkowano im w XIX wieku, gdy, jak podaje Lord Byron w liście do wydawcy Johna Murray’a z 1817 roku, zaczęto postrzegać kompozycję jako scenę z „Rodziną Giorgione”. Pomimo uznania mężczyzny za samego artystę, a kobiety za karmiącą ich syna kochankę malarza – Cecylię – nie rozwiązało to ostatecznie problemu interpretacji pracy. Co więcej rozpowszechnianie tego rodzaju idei doprowadziło do jeszcze większego zagmatwania całego zagadnienia.

W rezultacie postacie z obrazu Giorgione stały się m.in. wypędzonymi z raju Adamem i karmiącą Kaina Ewą, nad którymi zbierały się zwiastujące tragiczny los ciemne chmury oraz świętą rodziną odpoczywającą podczas ucieczki do Egiptu i oddalającą się od zwiastującej rzeź niewiniątek nadciągającej burzy. Wszystko to jednak na nic. Obecnie żadna z tych propozycji nie jest akceptowana, a sama kompozycja „Burzy” prowokuje do dalszych poszukiwań.

Jedno z nich miało miejsce w polskiej literaturze. Na okładce ostatniego tomu poezji Zbigniewa Herberta pt. „Epilog burzy” zamieszczono obraz wenecjanina. To stworzyło nowe możliwości odczytania treści kompozycji Giorgione. Patrząc na scenę przez pryzmat wierszy, zwłaszcza ostatniego utworu „Tkanina”, na pierwszy plan wysunęły się zupełnie inne elementy kompozycji niż te z wcześniejszych interpretacji – od tożsamości bohaterów ważniejszy stał się nastrój obrazu.

Konstruując swoją pracę, Giorgione zdecydował się na ciekawy zabieg. Postanowił w jednym obrazie ukazać harmonię i ekspresję. W ten sposób doprowadził do zderzenia ze sobą dwóch diametralnie różnych światów, spokojnej arkadii i napiętnowanej tragizmem pozaziemskiej sfery. Pomiędzy nimi, dla złagodzenia ich współistnienia, namalował drewniany most, łączący dwa brzegi odmiennych krain. Tak stworzył scenę, która w XX wieku wpisała się w historię o cyklu życia, którą Herbert uchwycił następującymi słowami: „słabe światło sumienia, stuk jednostajny / odmierza lata wyspy wieki / by wreszcie przenieść na brzeg/ niedaleki czółno i wątek osnowę i całun”.


Warto zobaczyć
W zbiorach Gallerie dell’Accademia znajdują się prace włoskich artystów. Wśród nich miejsce pierwszoplanowe zajmują malarze związani z Wenecją: Giovanni Bellini („Pieta”), Tycjan („Pieta”, „Cud św. Marka”), Paolo Veronese („Uczta w domu Lewiego”) i in. Trudno jednak przejść obojętnie wobec tak znanych prac, jak „Człowiek witruwiański” Leonarda da Vinci, „Św. Jerzy” Andrea Mantegna czy „Św. Hieronima z donatorem Girolamo Amadnim” mistrza perspektywy, Piera della Francesci.

4.7/5 - (103 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH