Plaże mogą zabijać

Piękne wybrzeża Ameryki Północnej przyciągają Amerykanów. Ludzie
przeprowadzają się na południowo-wschodnie krańce Stanów Zjednoczonych, kuszące łagodnym klimatem, terenami rekreacyjnymi i pięknem przyrody. Niestety coraz więcej plaż i występujących wzdłuż wybrzeży kolonii mięczaków skażonych jest mikroorganizmami chorobotwórczymi, które mogą powodować m.in. infekcje
wątroby i układu oddechowego, a nawet śmiertelne zaburzenia żołądkowo-jelitowe.

Jak czytamy w “Świeci Nauki”, mikroby spływające do wód wraz z odchodami zwierząt zmytymi z lądu przez deszcze albo z odpadami, które wylały się ze
ścieków lub zbiorników asenizacyjnych, mogą choroby powszechne z powodu złych warunków sanitarnych w krajach rozwijających się. “W USA problem ten nie wynika z ubóstwa, tylko z nieprzemyślanego rozwoju. Budowa domów, dróg, centrów handlowych i parkingów zaburza naturalne systemy wodne w rejonach przybrzeżnych, natomiast ścieki, niegdyś filtrowane przez lasy i mokradła, teraz wypływają wprost na plaże” – czytamy w miesięczniku.

Amerykański Public Health Service, aby chronić miłośników owoców morza,
ustanowił nawet krajowe normy bezpieczeństwa dla ławic mięczaków. Wykorzystuje się w nich miano kałowych bakterii typu coli, stanowiących dużą grupę mikroorganizmów obecnych w jelitach ludzi i zwierząt.

Zanieczyszczenia bakteryjne są także poważnym zagrożeniem dla ludzi
uprawiających sporty wodne. Surferzy czy nurkowie mający kontakt z wodą ryzykują infekcję zarazkami, które mogą dostać się do organizmu m.in. przez usta, nos, oczy lub otwarte rany. “Kąpiel w takich wodach może się zakończyć zapaleniem żołądka i jelit, spojówek, podrażnieniem skóry, infekcją ucha, układu
oddechowego oraz poważniejszymi schorzeniami, jak zapalenie wątroby czy zespół Guillaina-Barrégo – zapalenie nerwów obwodowych kończące się niekiedy
paraliżem, a nawet śmiercią” – ostrzega miesięcznik.

Cały tekst opublikowano w “Świecie Nauki”