Zaledwie 14 proc. Polaków leczy zęby. Już co czwarty pacjent płaci za wizyty u specjalistów. Przyzwyczajamy się do płacenia. Nawet nie zauważamy, że ceny w gabinetach w stolicy wzrosły ostatnio o 10 proc.
Jak pisze “Życie Warszawy” największe koszty pobytu w szpitalu to ciągłe wydatki na “dowody wdzięczności”, a prawie 70 proc. Polaków mówi, że zakup leków jest dla nich mniejszym lub większym obciążeniem.
Takie dane znalazły się w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego “Ochrona zdrowia w gospodarstwach domowych w 2006 roku”. Już kolejny raz GUS przyjrzał się sytuacji w służbie zdrowia. Poprzedni raport powstał w 2003 roku. Niestety, wiele zmieniło się na gorsze.
Przede wszystkim rzadziej chodzimy do lekarza. W 2006 roku z pomocy medyka pierwszego kontaktu skorzystało ok. 40 proc. Polaków (ok. 15 mln ludzi). O dwa proc. mniej niż w 2003 roku.
Pogarsza się dostępność do badań diagnostycznych i konsultacji specjalistów. O prawie siedem procent (w stosunku do 2003 roku) spadła liczba tych, którzy twierdzą, że nie ma z tym problemu.
Coraz więcej osób szuka więc pomocy w prywatnych gabinetach. Za konsultację płaci z własnej kieszeni, mimo ściągania przez państwo comiesięcznych składek, już co czwarty pacjent.
Rzadziej odwiedzamy gabinety dentystyczne. Jeśli w 2003 roku zęby leczyło 15,6 proc. spośród nas, to teraz już tylko 13,5 proc. Przy czym 60 proc. tych, którzy już poszli do gabinetu, zapłaciło za wizytę z własnej kieszeni.
Tylko 19 proc. dzieci i młodzieży w wieku od siedmiu do 16 lat chodzi do dentysty. W raporcie jest też inna liczba budząca trwogę – prawie 4,4 mln Polaków nie poszło leczyć zębów, choć miało powinno. Zabrakło im pieniędzy.
Źle oceniamy organizację służby zdrowia. Coraz gorzej postrzegamy medyków. Prawie 38 proc. pacjentów wychodzi z gabinetu z poczuciem, że lekarz mało się nimi interesował. W 2003 r. takie odczucie miało tylko 23 proc. pacjentów.