Dwa tygodnie czekania do ginekologa, miesiąc do dentysty, do endokrynologa nawet pół roku. Żeby zrobić USG, trzeba się zapisać nawet dwa miesiące wcześniej. W weekend w kolejce do lekarza dyżurnego można spędzić kilka godzin. To, co było do tej pory specjalnością państwowych szpitali, teraz staje się normą w prywatnych przychodniach.
“Gazeta Wyborcza” pisze, że dzieje się tak mimo wciąż drożejących polis i abonamentów medycznych. Tylko od początku roku zdrożały one średnio mniej więcej 10 proc.
Abonamenty i polisy medyczne mogą mieć już nawet 2 mln Polaków. O ile w ubiegłym roku wydali na leczenie 1,4 mld zł, o tyle w tym roku ich wydatki będą o 200-300 mln wyższe.
Niestety, lekarzy jest jednak mniej, bo wielu z nich wyjeżdża pracować za granicę, gdzie im lepiej płacą. W całej Polsce czekają na nich tysiące wakatów.