Święta to czas, kiedy naszym dzieciom możemy pokazać, ile radości może dawać robienie prezentów innym, dzielenie się. Jak wybrać prezent dla dziecka? Mówi o tym Dorota Zawadzka, znana wszystkim jako Superniania.
Pani Doroto, w grudniu dzieci piszą listy do Mikołaja. I proszą często o rzeczy, na które nie stać rodziców. Czy spełniać wszystkie marzenia naszych pociech?
Spełniać, ale bez przesady. Uważam, że dzieci są także po to, by czasami, np. z okazji świąt, móc je rozpieszczać. Jednocześnie warto zachować przy tym zdrowy rozsądek. Bo trzeba pamiętać, że dzieci (i dorośli zresztą też) mają ograniczone możliwości cieszenia się. To znaczy, że wcale nie trzeba ich zasypywać górą prezentów, by poczuły radość. Wystarczy mniej, ale tych naprawdę trafionych, wymarzonych.
Dzieci często widzą reklamę jakiejś zabawki w telewizji i od razu wołają: „Chcę to!”. Kupować zabawki z reklam?
Pamięta pani słowa z filmu „Rejs”: „Lubię tylko te piosenki, które znam”? I tak jest z dziećmi – często proszą o to, co znają z reklam, albo co widziały u kolegów. A w reklamach często prezentowane są zabawki, które atrakcyjnie wyglądają, dużo kosztują, ale niewiele z nimi da się zrobić, dziecko pobawi się nimi tylko chwilę. Poza tym dzieci chcą być takie jak ich koledzy, chcą mieć podobne rzeczy. I często proszą o zabawki, które mają dzieci z przedszkola czy szkoły, ale one same niekoniecznie lubiłyby się nimi bawić.
To może lepiej podpowiadać naszym dzieciom, o co mogą poprosić Mikołaja?
Z tym też byłabym ostrożna. Ale można np. umówić się z dzieckiem, że zabiera się je do sklepu z zabawkami, żeby zobaczyło, co w nim jest i ewentualnie wybrało rzeczy, o które poprosi Mikołaja. W tym sklepie warto obserwować dziecko, zwrócić uwagę, do czego świecą mu się oczy. I potem, oczywiście w tajemnicy, właśnie to kupić.
Kiedy moje dzieci były małe, to zawsze prosiliśmy je o napisanie listów do Mikołaja. I następnie staraliśmy się dawać im w prezencie te rzeczy, które były na dwóch, trzech pierwszych miejscach na tych listach życzeń.
Zdarza się często, że dorośli dają te rzeczy, które podobają się im, ale niekoniecznie ich dzieciom…
Rzeczywiście to częsty problem. Bywa, że rodzice kupują swym dzieciom zabawki, o których sami marzyli w dzieciństwie, ale nigdy ich nie mieli. I Mikołaj jest dla nich pretekstem, by wreszcie podarować sobie (nie dzieciom) tę wymarzoną rzecz i się nią pobawić.
A dla dziecka nie ma nic gorszego niż prezent, który jest zupełnie nietrafiony, który nie cieszy. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś czeka na wymarzoną niespodziankę, pisze nawet w tej sprawie list, żeby obdarowujący się nie pomylił i… to wielkie oczekiwanie kończy się klapą, rozczarowaniem, zawodem…
To jakich prezentów na pewno dzieciom nie dawać?
Najważniejsze, by znać swoje dziecko, wiedzieć, co je interesuje, o czym marzy. A żeby to wiedzieć, trzeba z nim rozmawiać, poświęcać mu czas i uwagę.
Raczej nie kupować zabawek jednorazowych, to znaczy takich, którymi można bawić się tylko w jeden określony sposób. Przedszkolaka nie ucieszy ubranie, nowe meble do pokoju, czy prezent odroczony w czasie (np. wyjazd na wymarzone wakacje). Zresztą odroczony prezent nie ucieszy także starszego dziecka. A jeśli nawet rodzice dadzą mu bilet na upragniony obóz językowy, to dobrze, by dołączyli do niego jakiś drobiazg „na teraz”. Nie obdarowujmy też dzieci rzeczami na wyrost. Prezent, zabawka muszą być dostosowane do wieku i możliwości obdarowywanych.
Na szukanie prezentów warto też poświęcić trochę czasu. Przejrzeć strony internetowe, oferty sklepowe. Proponuję poszukać czegoś innego niż dziecko dotychczas miało. Świetne są np. gry planszowe. Ja jestem ich fanką. I cieszę się, że wracają do łask.
A czy warto dawać dzieciom książki?
Zawsze warto. Nawet tym dzieciom, które niespecjalnie lubią czytanie. Można potem wspólnie taką książkę obejrzeć, przeczytać fragment. Pozachwycać się. Książka podarowana przez Mikołaja zawsze jest wyjątkowa i jest szansa, że dziecko się nią zainteresuje.
Święta, Mikołaj to czas nie tylko dostawania prezentów, ale też ich dawania…
Właśnie. Niedawno rozmawiałam z dziećmi na temat wolontariatu. Zadałam im pytanie, kiedy człowiek jest gotowy do tego, by pomagać innym. Odpowiedziały, że wtedy, gdy radość sprawia nie tylko dostawanie, ale też dawanie, dzielenie się.
Uważam, że już z małym dzieckiem warto porozmawiać o tym, jak się czuje, gdy dostaje prezenty, kiedy rozpakowuje paczki, które znajduje pod choinką. Zachęcić, by spróbowało sobie wyobrazić radość innych – dziadków, rodzeństwa. Wytłumaczyć, że inni, także dorośli, też lubią dostawać prezenty. Dziecku trzeba pokazać, że dzielenie się z innymi jest bardzo ważne i też może być przyjemne.
Jak to zrobić?
Przedświąteczny czas skłania do rozmów o dzieleniu się. Dziecku, które jeszcze wierzy w Mikołaja, można wytłumaczyć, że np. do dorosłych on już nie przychodzi, ale oni też lubią dostawać prezenty. I razem z dzieckiem własnoręcznie przygotować niespodzianki dla najbliższych. Starszemu można podpowiedzieć, zachęcić je, by pomogło np. samotnej starszej sąsiadce przynieść zakupy – to może być dla niej bezcenny prezent.
Warto uczyć dziecko sprawiania przyjemności innym. Przed świętami w wielu sklepach prowadzone są zbiórki darów. Świetnie, jeśli rodzice wytłumaczą dziecku, po co są te zbiórki i sami kupią coś dla potrzebujących. Kiedy moi synowie byli młodsi, to przed świętami chodziliśmy do PCK i pytaliśmy, co jest potrzebne, jakie zabawki będą najlepsze. I zawsze staraliśmy się coś przynieść. Tak zresztą robię do dziś.
Ale wielu dorosłych może się oburzyć, że po co dzieciom pokazywać biedę; nie po to jest dzieciństwo, by myśleć o problemach…
Nie zgodzę się z nimi. Bo od tego, czego, jako rodzice uczymy nasze dzieci, zależy to, jakimi dorosłymi będą w przyszłości. Dlatego tak ważne jest nie tylko branie, ale też umiejętność dawania, dzielenia się. I wbrew temu, co wydaje się wielu dorosłym, dla dzieci empatia jest uczuciem naturalnym. Warto ją więc rozwijać i pielęgnować. Nie tylko od święta.