Od kilku lat na Ukrainie wolontariusze zbierają do puszek z serduszkami pieniądze na leczenie dzieci. Dzięki Jurkowi Owsiakowi, młodym ludziom z Ukrainy i polskim biznesmenom udało się, wyeksportować polską ideę pomagania!
Polska pediatria stanęła na nogi i jest dziś na światowym poziomie dzięki 120 tys. wolontariuszy i milionom osób, które od 20 lat wrzucają pieniądze do puszek WOŚP. Sukcesy fundacji Jurka Owsiaka powoli udaje się powielać także na Ukrainie. Od kilku lat działa tam fundacja „Serce dla serca”. Fakt, że co roku zbiera coraz więcej pieniędzy na leczenie dzieci, jest zasługą młodych ludzi i polskich biznesmenów z Ukrainy, a przede wszystkim – Jerzego Konika.
Tak to się zaczęło
Ukraińskiej medycynie daleko do polskiej. W szpitalach brakuje wszystkiego: igieł, strzykawek, lekarstw, aparatury, która powinna być podstawowym wyposażeniem. Do szpitala trzeba wszystko przynosić ze sobą (od pościeli po bandaże), a poziom opieki nad dziećmi jest fatalny.
W Polsce każdemu noworodkowi bada się dziś słuch, każdemu wcześniakowi – wzrok, a każde dziecko chore na cukrzycę ma pompę insulinową. To wszystko stało się możliwe dzięki WOŚP.
Kilka lat temu ukraińskie studentki, zafascynowane akcją Jurka Owsiaka, postanowiły przenieść tę inicjatywę na Ukrainę. Po pomoc i pośrednictwo Owsiaka poszły do Jerzego Konika – polskiego biznesmena, który od ponad 20 lat mieszka i pracuje na Ukrainie. – Jestem rodowitym krakusem, a z wykształcenia – ogrodnikiem. Na Ukrainę wyjechałem w 1988 roku, brałem tam udział w targach. Uczestnicy targów wyjechali, a ja zostałem. Ukraina dawała możliwości do inwestowania – wspomina Jerzy Konik.
Na Ukrainie się ożenił, ma córkę, dziś czternastoletnią. Prowadził różne rodzaje działalności. Zakładał różne stowarzyszenia, m.in. Stowarzyszenie Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie, które pomaga polskim biznesmenom. Co roku z okazji Bożego Narodzenia przygotowuje paczki dla 200-300 polskich dzieci. Na Ukrainie jest bieda, szczególnie poza wielkimi miastami.
– Siedem lat temu przyszły do mnie dwie ukraińskie studentki, które widziały jeden z finałów WOŚP, i poprosiły, żeby im pomóc nawiązać kontakt z Jurkiem Owsiakiem. Znałem go wcześniej, więc się zgodziłem. A Jurek zgodził się, żeby jego akcję skopiować na Ukrainie, pod warunkiem, że ja zagwarantuję mu, że z każdej zebranej hrywny będziemy się rozliczać tak dokładnie, jak on w Polsce z każdej złotówki. Zobowiązałem się, że tego dopilnuję. Zarejestrowaliśmy fundację „Serce dla serca”. Jurek zobowiązał mnie do kontroli jej działalności.
12 milionów
Pierwsza akcja „Serce dla serca” na Ukrainie odbyła się w 2006 roku. Nie było łatwo. Trzeba było przekonać młodych ludzi, że warto poświecić swój czas na wolontariat – pracę bez wynagrodzenia – i przekonać społeczeństwo, że warto dać pieniądze, że nie zostaną zmarnowane, tylko przeznaczone na pomoc najmłodszym. Było to tym trudniejsze, że na Ukrainie, w znacznie większym stopniu niż w Polsce, instytucje państwowe i organizacje pozarządowe nie cieszą się zaufaniem społecznym. W pierwszej akcji wzięło udział dwa tysiące wolontariuszy. Zebrano 78 tysięcy hrywien. Za te pieniądze kupiono pierwsze na Ukrainie aparaty do badań przesiewowych słuchu u noworodków.
Akcja z roku na rok cieszy się coraz większym powodzeniem, co widać po liczbie wolontariuszy (obecnie jest ich już 50 tysięcy!) i zebranych kwotach (rok temu wolontariusze zebrali ponad 4 mln hrywien, w przeliczeniu na złotówki to około 2 mln zł). Aby uniknąć zarzutów o nieuczciwość, wolontariusze odnoszą puszki do oddziałów ukraińskiego Kredo-Banku, gdzie wraz z pracownikami liczą pieniądze. Trafiają one bezpośrednio na konto fundacji.
Przez 6 lat udało się zebrać ponad 12 mln hrywien. „Serce dla serca” zbiera pieniądze na takie same cele jak WOŚP w Polsce, fundacja kupowała więc sprzęt do badania słuchu u noworodków czy badania wzroku u wcześniaków, inkubatory. W ubiegłym roku udało się kupić 140 pomp insulinowych dla dzieci chorych na cukrzycę typu 1. – Jedyne, co różni „Serce dla Serca” od WOŚP, to fakt, że ukraińska akcja jest prowadzona w formie współzawodnictwa pomiędzy obłastiami (województwami), a pieniądze wracają w formie sprzętu do tej obłasti, która je zebrała – mówi Jerzy Konik. – Nie mamy jeszcze może takich sukcesów jak w Polsce, ale ważne jest to, że sama idea znakomicie się przyjęła. Akcja cieszy się coraz większym zaufaniem mieszkańców Ukrainy. Mamy najwyższy procent wiarygodności dzięki stosowaniu, za przykładem WOŚP, kompleksowego rozliczania. Zakupiony sprzęt medyczny przekazujemy szpitalom.
Pomoc z Polski
Nadal nie jest łatwo. – Trzeba uważać, by nie być kojarzonym z polityką. I tak mieliśmy zastrzeżenia z Partii Regionów, że nasze serduszko to jest serduszko Julii Tymoszenko. A przecież to absurd! – oburza się biznesmen.
„Serce dla serca” cały czas blisko współpracuje z fundacją Jurka Owsiaka. Co roku wolontariusze z Ukrainy przyjeżdżają do Polski (w tym roku podczas styczniowego finału WOŚP było ich aż stu). Również polscy wolontariusze co roku jeżdżą na Ukrainę. Jurek Owsiak i WOŚP są tam doceniani. W 2010 roku Owsiak został odznaczony przez Ukraińską Cerkiew Prawosławną Patriarchatu Kijowskiego medalem św. Jerzego „za międzynarodową współpracę w niesieniu pomocy potrzebującym”. – Cały czas podkreślano, że akcja „Serce dla serca” to polski pomysł. A ja, siedząc i słuchając, pomyślałem, że dokonaliśmy rzeczy niezwykłej – wyeksportowaliśmy najtrudniejszy ze wszystkich towarów, czyli wolontariat – mówi Jurek Owsiak.
Święto pomocnych serc
Ukraińscy wolontariusze są uśmiechnięci, serdeczni, bardzo zaangażowani. Są w różnym wieku, jednak najczęściej to młodzież – od uczniów szkół podstawowych po studentów kończących naukę.
W tym roku na Ukrainie odbędzie się już VII akcja. Podobnie jak rok temu, zebrane pieniądze mają być przeznaczone na zakup pomp insulinowych dla dzieci chorych na cukrzycę. Akcja rozpocznie się 16 kwietnia, a 6 maja odbędzie się wielki finał – wolontariusze wyjdą z puszkami i czerwonymi serduszkami na ulice.
– Zapraszamy do nas polskich wolontariuszy, niech przyjeżdżają – zachęca Jerzy Konik. 6 maja przyklejone serduszka będzie widać na samochodach, witrynach sklepowych, ubraniach przechodniów. Serduszka są podobne do polskich, mają tylko inny napis: „Serce dla serca”. Powoli, podobnie jak polski styczniowy finał WOŚP, dzień ukraińskiego finału staje się narodowym świętem – świętem pomocnych serc.