Niewidzialni niewidomi

Niewidzialni niewidomi


Piszę na laptopie, na którym wszystkie programy zainstalował niewidomy od urodzenia informatyk. Komputer jest zabezpieczony przed wirusami, i nigdy mnie nie zawiódł. Gdybym miała polecić informatyka, poleciłabym jego, bo wiem, że musi być lepszy od kolegów, by mieć pracę.

Teoretycznie w Polsce niewidomi nie są dyskryminowani. Teoretycznie mogą pracować, chodzić do kina, na koncerty. Skoro tak, to dlaczego nie widać ich na ulicach, w autobusach, kinach, restauracjach? Dlaczego większość nie pracuje, choć mogłaby pracować i czuć się bardziej potrzebna?

– Dlaczego niewidomych nie widać na ulicy? – Moje pytanie powtarza Alicja Nyziak, która wzrok straciła z powodu powikłań cukrzycy typu 1. Od 18 lat jest, jak mówi, „po drugiej stronie bariery”. – Wie pani, gdzie oni są? W domu, bo nie są w stanie sami wyjść do miasta i prowadzić normalnego życia, nikt im tego nie pokazał. Większości osób, które tak jak ja straciły wzrok, nikt nie nauczył, jak orientować się w przestrzeni. Byłam na takim kursie dwa tygodnie, a potem wróciłam do domu, do Sieradza, i musiałam radzić sobie sama. We wszystkim wyręczała mnie mama. Bardzo się o mnie bała, żebym nie wpadła pod samochód. Powiedziała, że zawsze mi we wszystkim pomoże. Miałam 23 lata i utrata wzroku to był dla mnie szok, koniec dotychczasowego życia.

Nie zamykać się w domu
Alicja przez dwa lata nie robiła zupełnie nic. Nie wychodziła z domu, była załamana tym, że straciła wzrok. Nie dostała żadnej pomocy psychologicznej.
Po dwóch latach takiego zamk­nięcia się nie wytrzymała. Pojechała do Bydgoszczy, tam poznała innych niewidomych. Przekonała się, że są pełni radości, żartują. Początkowo pukała się w czoło: „z czego tu się śmiać?”. Ale skorupka powoli pękała. Alicja zrozumiała, że niewidzenie nie musi być końcem świata.
Zaczęła wychodzić z domu. Ale dopiero w tym roku po raz pierwszy, odkąd straciła wzrok, odważyła się sama pojechać pociągiem.

Nie mogę zrozumieć, jak dorosła kobieta przez 18 lat nie była na tyle samodzielna, by sama pojechać do innego miasta. – Osoba tracąca wzrok często jest zostawiona sama sobie – wyjaśnia Alicja. – Szczególnie w małych miejscowościach brakuje nawet dobrej rehabilitacji podstawowej, czyli nauczenia poruszania się z białą laską i orientacji w przestrzeni. Nikt nie mówi, jak radzić sobie dalej.

Pytam o pracę. W odpowiedzi lekki uśmiech. Tak jak zdecydowana większość niewidomych, Alicja żyje głównie z renty. Nie dlatego, że nie chce pracować. Chce. Od 10 lat jest zarejestrowana w urzędzie pracy. I od 10 lat nie dostała ani jednej oferty zatrudnienia! – Nigdy nie słyszałam o niewidomym, który dostałby ofertę z urzędu pracy – potwierdza Małgorzata Pacholec, dyrektor biura Polskiego Związku Niewidomych (PZN), która również straciła wzrok, a teraz w ramach PZN zajmuje się m.in. organizacją szkoleń dla niewidomych i pomaganiem im w poszukiwaniu pracy.

– Ani osoby w urzędzie pracy, ani pracodawcy nie mają pojęcia, jakie niewidomi mają możliwości. Urzędniczka nie mogła uwierzyć, że ja w ogóle posługuję się komputerem. „Jak pani to robi, nosem pani jeździ po monitorze?!” – dziwiła się i nie dowierzała, że mam taką samą klawiaturę jak ona – opowiada Alicja.

Wciąż panuje przekonanie o niezaradności niewidomych. Tymczasem w pracy z komputerem wykonują oni wszystkie czynności tak samo sprawnie, jak osoby widzące. Program czytający (screen reader) przetwarza zawartość ekranu monitora na mowę syntetyczną, czyli: czyta to, co widzący widzi.

Alicja spróbowała swoich sił jako dziennikarka-amatorka. Pisze felietony do pisma wydawanego przez Polski Związek Niewidomych. Uważa, że na otwartym rynku pracy nie ma szans. Kto zatrudni niewidomego dziennikarza, w dodatku z małej miejscowości?

Zobaczyć film, obraz, mecz
Tomasz Strzymiński w klasie maturalnej zachorował na nowotwór mózgu. Przez to, że choroba została zdiagnozowana zbyt późno, stracił wzrok.

Nie załamał się tylko dlatego, że walczył wtedy o życie. Jeszcze w szpitalu (a spędził w nim ponad pół roku) snuł plany, co będzie robić po powrocie do domu. Miał 19 lat, więc wierzył, że będzie mógł robić wszystko to, co przed utratą wzroku. Dopiero gdy poparzył się lutownicą, przekonał się, że wszystkiego już robić nie da rady.
Najbardziej przeszkadzało mu to, że stracił nie tylko wzrok, ale też możliwość pójścia do kina, teatru, na mecz.

A był zapalonym sportowcem. I kochał kino.
– Przez pierwszy rok po utracie wzroku siedziałem w domu, z nudów brałem udział w różnych konkursach w radiu. Wygrywałem bilety do kina, chodziłem na filmy, ale trudno mi się było zorientować w akcji. Ludzie np. śmiali się, a ja nie wiedziałem z czego. Wychodziłem wściekły. Nie chciałem pogodzić się z tym, że kino już nie jest dla mnie.

Pięć lat temu przypadkowo poznał Barbarę Szymańską, która straciła wzrok w wyniku powikłań cukrzycy typu 1. Przygotowywała referat na temat odbioru sztuki przez niepełnosprawnych. Nikt wtedy w Polsce jeszcze nie mówił o tym, że niewidomy mógłby iść na wystawę malarską, do teatru czy do kina. Barbara dowiedziała się, że na Zachodzie dostosowuje się filmy, przedstawienia, wystawy, a nawet transmisje meczów do potrzeb osób niewidomych. Dzięki specjalnej technice audiodeskrypcji opisuje się im świat. Niewidomy dostaje słuchawki, przez które może wysłuchać to, czego nie zobaczy: co dzieje się w filmie, na przedstawieniu, obrazie.

Dzięki Tomaszowi i Barbarze w 2005 roku w Białymstoku odbył się pierwszy polski seans filmowy z audiodeskrypcją. Obydwoje zaczęli walczyć o to, by audiodeskrybować filmy, wystawy, przedstawienia. Dzięki nim kilka filmów zostało wydanych na DVD (np. „Katyń”, kolekcja kina wojennego), kilka innych można ściągnąć ze strony internetowej www.audiodeskrypcja.itvp.pl, odbywały się przedstawienia w teatrach w Białymstoku, Warszawie, Poznaniu. Ogromnym sukcesem było audiodeskrybowanie kilku filmów na festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, meczu piłkarskiego, wystawy. Ale „przeciętny” niewidomy ma poważnie ograniczony dostęp do kultury.

Alicja Nyziak, chociaż wiele słyszała o audiodeskrypcji, na takim seansie nigdy nie była. W Sieradzu w żadnym kinie takich filmów nie ma.

– Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) wydaje sporo pieniędzy na dostosowanie obiektów do potrzeb osób na wózkach inwalidzkich, ale nie myśli się o ich dostosowaniu dla niewidomych. A przecież, gdy powstaje teatr, kino, filharmonia, to od razu można zamontować urządzenia do audiodeskrypcji – uważa Tomasz.
Czy coś się zmieni? Na czerwcowej konferencji „Cyfrowo wykluczeni: o nowych technologiach bez barier” Wojciech Kulesza, prezes Fundacji Widzialni, poinformował o podpisaniu Partnerstwa „Telewizja bez Barier”. Dotyczy ono współpracy z TVP i udostępniania programów telewizyjnych m.in. dla niesłyszących i niewidomych. Gdy jednak podano wysokość środków, jakie TVP przeznacza na ten cel, okazało się, że z roku na rok jest ich coraz mniej, przez co ilość programów dostosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych maleje. – Wciąż większość imprez, spektakli, filmów jest niedostępnych dla niewidomych – mówi Barbara Szymańska.

Dać szansę
– Jeśli chodzi o pracę, to niewidomi mają bardzo trudną sytuację. Pracuje ponad 20 proc. niepełnosprawnych, ale tylko 14 proc. osób z dysfunkcją wzroku. A wśród całkowicie niewidomych, pracujących jest jeszcze mniej. Na pewno mają oni znacznie mniejsze szanse na znalezienie pracy niż osoba widząca o takim samym wykształceniu. Pamiętam, jak pracodawca odmówił zatrudnienia tłumacza, gdy dowiedział się, że jest niewidomy, choć brak wzroku nie przeszkadza przy tłumaczeniu – oburza się Małgorzata Pacholec. – A przecież wielu niewidomych może normalnie pracować. I pracuje, jeśli tylko dostanie taką szansę. Niewidomy prawnik jest zatrudniony w Kancelarii Prezydenta, Jerzy Buzek ma niewidomą asystentkę, którą bardzo chwali. Są świetni niewidomi informatycy.
Niewidomy nie musi być na rencie. Nie po to przecież przez wiele lat uczył się, studiował, zdobywał zawód. I wcale nie musi – jeśli nie chce – być masażystą ani pracować w zakładzie pracy chronionej. Może być informatykiem, dziennikarzem, socjologiem, psychologiem, tłumaczem, prawnikiem, historykiem, naukowcem. Podobnie jak ci, co widzą, może śmiać się na filmie w kinie, cieszyć z wygranej piłkarzy i wzruszać na wystawie malarskiej czy przedstawieniu teatralnym. Tak jak Alicja, Barbara, Tomasz i Łukasz, którzy każdego dnia udowadniają, że mogą robić to, co widzący.

Pytanie tylko, czy my damy im taką szansę.


Za luksus niewidzenia trzeba płacić
Łukasz Żelechowski jest informatykiem i tyfloinformatykiem (dziedzina ta zajmuje się możliwościami nauczania i korzystania z komputera przez osoby z dysfunkcją wzroku). Przed czterema laty wygrał festiwal Zaczarowanej Piosenki, razem z grupą niepełnosprawnych zdobył Kilimandżaro i Elbrus.

Byłeś jednym z najlepszych studentów, masz skończone dobre studia informatyczne, podyplomową wąską specjalizację z tyfloinformatyki, świetnie znasz programy informatyczne dla niewidomych. Znasz biegle dwa języki. Czy masz problem ze znalezieniem pracy z powodu braku wzroku?

Gdy wysyłam CV, nie piszę, że jestem niewidomy, ale można się zorientować, podaję przecież, że skończyłem szkołę podstawową w ośrodku dla niewidomych i niedowidzących w Krakowie. Na większość wysyłanych CV w ogóle nie dostaję odpowiedzi. Jeżeli zostaję zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną, to biorę ze sobą laptop i pokazuję, że mam program mówiący, dzięki któremu mogę wszystko zrobić na komputerze. Jako dodatkową korzyść dla pracodawcy podaję możliwość dotacji z PFRON, gdyż zakład pracy zatrudniający więcej niż trzy osoby niepełnosprawne staje się zakładem pracy chronionej, nie odprowadza więc składek na PFRON i może się starać o pieniądze na doposażenie mojego stanowiska pracy oraz o refundację 75 proc. mojej pensji.

Zwykle zaraz po rozmowie słyszę wielkie słowa uznania dla moich umiejętności, ale po kilku dniach telefon jest już mniej optymistyczny i dowiaduję się, że potrzebują osoby, która od razu zacznie pracować, a ja musiałbym się wdrażać, trzeba dla mnie przystosowywać stanowisko pracy…

Jak zarabiasz na życie?

Mam rentę socjalną i ¼ etatu jako informatyk w szkole. Od czasu do czasu prowadzę szkolenia dla osób słabowidzących i niewidomych dofinansowywane z PFRON, ale w tym roku jest ich znacznie mniej niż zwykle; wiadomo: kryzys. Prowadziłem specjalistyczne szkolenie dla asystentów technologicznych (czyli osób, które mają pomagać niedowidzącym i niewidomym kupować sprzęt komputerowy), ale na kolejne tego typu szkolenia nie ma jednak pieniędzy. Przygotowywanie się do takiego szkolenia to mnóstwo pracy: ciągłe szukanie w internecie i sprawdzanie wszystkich nowych urządzeń. Ze wszystkim trzeba być na bieżąco.

Komputer i nowoczesne technologie bardzo ułatwiły życie niewidomym, dzięki nim nie czują się dziś wykluczeni.

Komputer to na pewno dla nas okno na świat. Ale paradoksalnie najnowocześniejsze technologie zaczynają sprawiać problemy i powodują kolejne wykluczenie osób niewidomych. Programy i strony internetowe są tworzone coraz bardziej finezyjnie, jest tam tak wiele grafiki, że często nie radzi sobie z tym mój program mówiący. Wzrasta liczba stron, których nie mogę obsłużyć. Coraz częściej pojawiają się klawisze dotykowe w laptopach. Kiedyś szkoliłem osobę niedowidzącą i przez przypadek dotknąłem dolnej krawędzi monitora LCD. Okazało się, że go wyłączyłem. Co robić? Jak go z powrotem włączyć? Nie widząc, nie jestem w stanie tego zrobić.
Coraz częściej ekrany dotykowe są też w telefonach komórkowych i urządzeniach codziennego użytku, takich jak kuchenki mikrofalowe, pralki, domofony. Nie obsłużę ich. Obawiam się, co będzie, jak wejdzie radiofonia cyfrowa. Dziś mam radioodbiornik, kręcę gałką, wybieram stację. W nowych odbiornikach będzie menu, z którego trzeba wybrać stację. Jeżeli takie radio nie będzie miało mówiącego programu, to nie obsłużę go samodzielnie. Wielu producentów niestety o tym nie myśli.

Za luksus niewidzenia trzeba płacić. Ja nie kupię telefonu komórkowego za złotówkę, bo mój musi być udźwiękowiony. Żeby używać laptopa, też muszę kupić program mówiący (kosztuje 4 tys. zł). Do wydrukowania tekstu niezbędna jest drukarka brajlowska (około 15 tys. zł). A tzw. linijka brajlowska, za pomocą której mogę przeczytać, to co napisałem na komputerze, kosztuje 10 tys. zł.

PFRON nie dofinansowuje takiego sprzętu?

Zwykle było dofinansowanie w ramach programu „Komputer dla Homera”. W tym roku jednak zmieniono przepisy. Żeby kupić sprzęt podstawowy (komputer, drukarka, skaner), trzeba mieć 60 proc. wkładu własnego, a żeby kupić tzw. sprzęt specjalistyczny, brajlowski – 20 proc. wkładu. Wielu osób na to nie stać. A przecież dla niewidomego te urządzenia są niezbędne, żeby miał szansę funkcjonować chociaż częściowo tak, jak widzący. Zresztą złożenie wniosku o zakup sprzętu nie oznacza otrzymania dotacji. W tym roku w programie „Komputer dla Homera” w ogóle nie było na to pieniędzy. Powód? Kryzys, powódź…

Dyskryminujące są też przepisy rentowe…

Osoby, które mają rentę inwalidzką, mogą zarobić 70 proc. średniej krajowej. Ja, pobierając rentę socjalną, tylko 30 proc. średniej. W przypadku renty inwalidzkiej, jeśli ktoś zarobi o 20 zł więcej, musi oddać tylko te 20 zł. Ja jeżeli zarobię nawet złotówkę więcej, to muszę oddać całą rentę! A na przejście na rentę inwalidzką nie mam szans. Warunkiem jest przepracowanie czterech lat (to spełniam), ale w tym czasie zdrowie musi ulec pogorszeniu. W moim przypadku jak to możliwe? Nie widzę od urodzenia, to jak wzrok może mi się jeszcze pogorszyć? Zresztą, nie po to przez tyle lat kształciłem się, żeby żyć z renty. Wolałbym mieć pracę.

Czy masz problem z dostępem do gazet, czasopism, specjalistycznych książek, z których możesz się szkolić?

Na pewno jest lepiej niż kilkanaście lat temu – dzięki komputerom i audiobookom. Ale nie mam takiego dostępu do materiałów dydaktycznych, jak osoba widząca. Gdy chcę przeczytać książkę i nie ma jej w bibliotece książek mówionych, bo jest to książka specjalistyczna, to muszę ją zeskanować. A jak zeskanować 800 stron? Książki są klejone, po takim skanowaniu rozpadają się. Nieraz prosiłem wydawnictwo o przesłanie wersji elektronicznej. Chciałem zapłacić, ale często spotykałem się z odmową. Wymówką były prawa autorskie. Ale ja, jeśli nie dostanę książki w wersji elektronicznej, nie przeczytam jej!

Podobnie jest z pismami i magazynami. Gazety codzienne zwykle mają wersje elektroniczne, ale wiele specjalistycznych periodyków – nie. Niektóre wydawnictwa zgadzają się przysłać wersje elektroniczne, inne – nie. I to też jest pewna forma dyskryminacji. W USA niewidomi mają konstytucyjnie zagwarantowany dostęp do wszelkich materiałów dydaktycznych. Czy tak kiedyś będzie też w Polsce?

4.5/5 - (152 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH