Cieszymy się z ogromnego zainteresowania opublikowaną w poprzednim numerze „Managera Apteki” wypowiedzią prof. Macieja Małeckiego o możliwościach rozwoju Wydziału Farmaceutycznego WUM. Zgodnie z Państwa życzeniem poprosiliśmy Profesora o rozwinięcie niektórych tez.
Nasz Wydział musi być bogaty
Nie jest prawdą, że we współczesnej Europie brakuje funduszy na naukę. Pieniądze pojawiają się co roku, systematycznie jak w zegarku. Prawdą jest natomiast, że ich pozyskanie wiąże się z upiorną pracą biurokratyczną. To ona nas – naukowców – zniechęca.
Mamy koncepcje merytoryczne, ale boimy się stert papierów i dokumentów do wypełnienia. Jest na to jednak rozwiązanie: na naszym Wydziale powinno zostać zorganizowane profesjonalne centrum pozyskiwania grantów polskich i unijnych. Jest to konieczne, jeżeli nie chcemy chronicznie borykać się z niedofinansowaniem. Tworzeniem wniosków nie mogą zajmować się naukowcy. To nie jest ich rola. Aby Wydział był skuteczny, czyli bogaty, takie wnioski muszą być tworzone przez doświadczonego w pozyskiwaniu grantów profesjonalistę, wspieranego przez wyspecjalizowane instytucje zewnętrzne, np. kancelarie prawne. Taka komórka nie musi być duża. Wystarczą jedna lub dwie osoby. To inwestycja konieczna, leżąca w zasięgu możliwości finansowych Wydziału.
Ekonomia, marketing i public relations w nowym programie studiów
Obecny program studiów obejmuje jedynie przedmioty stricte farmaceutyczne. To już za mało, by pracować w firmie lub samodzielnie prowadzić aptekę. Nasz absolwent musi być wszechstronnie przygotowany na realia współczesnego rynku pracy.
Oprócz znakomitej wiedzy farmaceutycznej musi znać podstawy ekonomii, marketingu, public relations… To dziedziny, które w przyszłości będą współdecydowały o jego sukcesie zawodowym. W XXI wieku farmaceuta to nie tylko specjalista w swojej dziedzinie studiów, lecz także przedsiębiorca. Dlatego chciałbym zaproponować prowadzenie seminariów dla farmaceutów dziennikarzom, psychologom, socjologom, specjalistom ds. marketingu, by rozszerzali granice wyobraźni naszych studentów. Takie pojęcia, jak walka konkurencyjna, kreowanie własnego wizerunku, PR marki czy zarządzanie sytuacją kryzysową, nie mogą być obce naszym absolwentom.
Doktoranci mogą godnie zarabiać
Niepokój co do przyszłości Wydziału budzą niskie pensje doktorantów. Grozi nam brak realnych możliwości ekonomicznych, by zatrzymać na uczelni najzdolniejszą młodzież. Z drugiej strony, powszechne jest narzekanie na brak możliwości wdrożenia opracowanych w naszych zakładach nowych preparatów. Młodzież więc myśli logicznie – jeśli przez kilka lat ma klepać biedę, a wynik jej ciężkiej pracy i tak zgnije w archiwum, to dziękuje i szuka innego sposobu na życie.
Efekty naszej pracy (czyli nowe leki) nie są wdrażane do przemysłu, między innymi z tego powodu, że nie zorganizowaliśmy jako Wydział przewidywalnego dla rynku farmaceutycznego systemu sprzedaży naszych odkryć.
Mówiąc brutalnie: rynek nie wie, że może je od nas kupić i w jakiej cenie, a naukowiec nie wiąże swojej przyszłości z dochodami uzyskanymi z wdrożenia np. nowej formuły suplementu diety. Rozwiązaniem jest stworzenie wydziałowego modelu opracowywania i sprzedawania nowych preparatów. Musimy w nim określić, ile nowa formuła będzie kosztować, do kogo przynależą prawa autorskie, jaka część pozyskanych środków zostanie na Wydziale, a ile w konkretnym zakładzie (katedrze). Proponowałbym też, by zamiast części należności podpisywać z firmami kupującymi kontrakty na obsługę wdrożenia, np. trzyletnie. W ten sposób naukowcy otrzymywaliby stałe dochody i mieli możliwość rozwoju naukowego w bezpośrednim kontakcie z przemysłem.
W taki sposób można stworzyć stabilne warunki materialne rozwoju naukowego najzdolniejszych i najbardziej pracowitych osób.
Przejrzystość wydziałowych regulacji
Zamierzam zainicjować prace nad stworzeniem wewnętrznego prawa i procedur umożliwiających oficjalne sprzedawanie przez zespoły badawcze z konkretnych zakładów nowych formuł preparatów oraz, co równie ważne, przyjmowania zleceń na opracowanie farmaceutyków na zamówienie firm i koncernów.
Zyski z takiej działalności powinny w pierwszej kolejności trafiać do naukowców, bądź grup badawczych, które sprzedane preparaty stworzyły. Pieniądze, które trafiałyby bezpośrednio do wydziału, powinny być przeznaczane np. na doposażenie budynków.
Wydział musi promować intelektualny potencjał swoich zakładów
Zdecydowanie popieram autonomie zakładów i katedr, nie widzę potrzeby, aby władze Wydziału musiały bezpośrednio ingerować w ich życie. Za pracę zakładu odpowiada kierownik. Jestem przekonany, że nasz Wydział ma niewykorzystany potencjał intelektualny.
Dobrym przykładem jest pozycja opiniotwórcza naszej profesury w dziedzinie suplementów diety. Cały polski rynek czeka na opinie pochodzące z naszego Wydziału, od tej oceny zależy być albo nie być nowych formuł suplementacji w Polsce. To wielki sukces. Zadaję zatem pytanie: dlaczego na Wydziale nie powstają nowe formuły suplementów? Dlaczego nie trafiają do aptek z zaznaczeniem „Opracowane na Wydziale Farmacji WUM”? Warto stworzyć warunki, by tak się stało.
Studenci muszą mieć dostęp do autorytetów
Mówi się o tym od lat. Moim zdaniem, profesorowie powinni dożywotnio pracować na Wydziale. Kolejne pokolenia muszą mieć możliwość poznania legendarnych luminarzy farmacji. Innowacje bez znajomości doświadczeń poprzedników są niemożliwe. Ale Wydział musi być także dla studentów przykładem stylu zachowania i uczyć oddawania profesorom należnego szacunku za lata pracy.
Uczeń i Mistrz, czyli „Czuły Barbarzyńca”
Przez tyle lat nasz Wydział nie zorganizował przestrzeni, w której studenci i kadra naukowa mogliby wspólnie odpoczywać i dyskutować nie tylko o farmacji. Tu Mistrz byłby dostępny dla ucznia, a wykład historyka czy spotkanie z pisarzem nikogo by nie dziwiło. Nie wierzę, że nie można znaleźć firmy lub osoby, która stworzyłaby naszego farmaceutycznego „Czułego Barbarzyńcę”. Miejsca jest dość.
Kandyduję na stanowisko dziekana Wydziału…
…by przekonać Was, że tak być może.