Marta Makowska

Marta Makowska


Marta Makowska jest jedną z najlepszych polskich florecistek i szpadzistek. Z paraolimpiady w Sydney przywiozła cztery złote medale, z Aten – dwa brązowe. W sierpniu będzie walczyć w Londynie o kolejne.

W Wikipedii jest o niej niewiele: „bodaj najbardziej utalentowana i utytułowana zawodniczka w Polsce i jedna z najlepszych na świecie, zdobywczyni czterech złotych medali na paraolimpiadzie w Sydney w 2000 roku (floret i szpada w kategorii indywidualnej i w drużynie), dwóch brązowych medali na paraolimpiadzie w Atenach w 2004 roku (floret indywidualnie i drużynowo), wielokrotna mistrzyni świata i Europy, tryumfatorka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w obu broniach w latach 2000-2004”.

Marta mieszka na nowym osiedlu na obrzeżach Warszawy. Jest uśmiechnięta, spokojna, pogodna. Na wózku porusza się od dzieciństwa – jak mówi – ze spacerówki przesiadła się na wózek. Dokładnie nie wiadomo, dlaczego doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego, które spowodowało niedowład kończyn dolnych. Nigdy nie chodziła. Czuła, że jest inna niż rówieśnicy, ale nie było wyjścia – musiała nad tym przejść do porządku dziennego. Nie zamykać się w sobie, tylko zaakceptować siebie taką, jaka jest.

Floret i szpada
Rodzice starali się rozwijać jej pasje – zabierali ją na zajęcia artystyczne, basen, szermierkę. Ta ostatnia z czasem stała się jej życiową pasją. Zaczęła trenować, gdy miała 18 lat. Wkrótce przyszły coraz większe sukcesy.

Szermierka na wózkach wygląda trochę inaczej niż tradycyjna. Zawodnicy siedzą na specjalnych wózkach szermierczych, które są przypięte do platformy, unieruchomione. Muszą być ustawione w określonej, stałej odległości od siebie (zależy ona m.in. od wzrostu i długości rąk zawodników). W czasie walki trzeba być maksymalnie skoncentrowanym, bo nie da się cofnąć czy zwiększyć odległości, jak w przypadku osób pełnosprawnych. Trudniej jest zastosować unik.

Walki eliminacyjne to te do pięciu trafień, pucharowe – do 15. Pojedynek nie może trwać dłużej niż trzy rundy, po trzy minuty każda (z minutowymi odpoczynkami). Są trzy kategorie sprawnościowe. Kategorię A mają osoby najsprawniejsze, z mocnymi mięśniami grzbietu, brzucha i rąk. Kategorię B ma większość sportowców poruszających się na wózkach, ze słabszymi mięśniami grzbietu i brzucha. Kategoria C to osoby najmniej sprawne, poruszające się na wózkach, z porażeniem rąk. Marta ma kategorię B.

W szermierce spokój jest siłą – ważna jest technika, doświadczenie i to, by nie dać się ponieść emocjom. Trzeba umieć wykorzystać właściwy moment, by zaatakować przeciwnika. Marta jest spokojna, pogodna, opanowana. Tym właśnie wygrywa walki.

12 lat temu pierwszy raz pojechała na paraolimpiadę do Sydney. Wróciła z czterema złotymi medalami. Osiem lat temu w Atenach zdobyła dwa brązowe. Cztery lata temu zakwalifikowała się na paraolimpiadę w Pekinie. Nie pojechała, gdyż spełniło się wtedy jej największe marzenie – zaszła w ciążę.

Rodzina
Z Adamem wzięli ślub po prawie sześciu latach znajomości. Obydwoje bardzo chcieli mieć dziecko. Marta jeszcze przed ślubem rozmawiała z lekarzami o ciąży. Byli bardzo ostrożni, zalecali mnóstwo konsultacji: u ortopedy, chirurga, neurologa. Bali się prowadzić ciążę na wózku – w Polsce to wciąż temat tabu. Marta, odsyłana od jednego lekarza do drugiego, poczuła się trochę jak osoba z innej planety. Bo przecież poza tym, że jeździ na wózku, jest zdrowa, sprawna, uprawia sport… Po tych doświadczeniach już nikogo nie pytała. Chociaż zdawała sobie sprawę, że ciąża może być dla niej problemem, bo ma słabsze mięśnie brzucha i kręgosłupa, pragnienie bycia mamą było silniejsze. Miała zresztą koleżanki, też na wózkach, które urodziły zdrowe dzieci. Uwierzyła, że w jej przypadku również wszystko będzie dobrze.

U ginekologa pojawiła się, gdy zaszła w ciążę. I wtedy okazało się, że w Polsce niełatwo znaleźć lekarza, który odważy się poprowadzić ciążę kobiety na wózku. „Jej” pani doktor od razu powiedziała, że się tego nie podejmie. Zasugerowała, że mogą być komplikacje, dlatego powinien się tym zająć lekarz pracujący w szpitalu. Z góry zakładała, że mogą być kłopoty. Po kilku nieudanych próbach Marcie udało się znaleźć ginekologa, dla którego wózek nie był problemem. – Nie przestraszył się mnie jako dziwnego przypadku kobiety ciężarnej na wózku inwalidzkim – uśmiecha się Marta.

Ciąża okazała się bezproblemowa – żadnych komplikacji. Gabrysia urodziła się przez cesarskie cięcie. Marta trochę obawiała się, jak da sobie radę z opieką i pielęgnacją, ale Gabrysia okazała się spokojnym niemowlakiem. Adam niedługo po porodzie wrócił do pracy. Gdy go nie było, Marta zajmowała się Gabrysią sama. Opracowała swoje sposoby na karmienie, przewijanie. Nawet na wychodzenie na spacer, choć początkowo to właśnie było najtrudniejsze. – Gabrysia urodziła się w listopadzie. Potem była śnieżna zima, mnie jest ciężko jeździć wózkiem po śniegu, ale jak tylko chodniki zrobiły się przejezdne, wychodziłyśmy na spacery – wspomina Marta. Jedną ręką pchała wózek z Gabrysią, a drugą napędzała swój.

Starała się tak zorganizować sobie życie, by niepełnosprawność jej nie przeszkadzała. Tak urządziła mieszkanie, by ze wszystkim mogła dać sobie radę. Ma obniżoną kuchnię, niskie szafki, meble. W mieszkaniu nie ma wysokich regałów, jest podjazd, by mogła bez problemu wyjechać wózkiem na balkon.

Gdy Gabrysia z Adamem jeżdżą na rowerach, Marta jedzie z nimi na swoim, który wygląda trochę jak skrzyżowanie wózka z rowerem. Napędza go rękami, ale idzie jej to tak dobrze, że dotrzymuje tempa. Po mieście porusza się samochodem. Ma prawo jazdy (zrobiła je jeszcze na studiach), a pojazd tak dostosowany, że może go prowadzić rękami: jedną trzyma kierownicę, a drugą obsługuje gałkę, która jest przedłużeniem pedału gazu oraz hamulca.

Gabrysia ma dziś 3,5 roku. Jest śmiała, rezolutna, ma mnóstwo koleżanek na placu zabaw. Czasem pyta, czemu jej mama nie chodzi. – Tłumaczę jej, jak potrafię: że moje nogi nie mają siły chodzić. Widzę, że odbiera mój stan jako przejściowy, bo czasem pyta, kiedy zacznę chodzić. Mówi mi, że muszę dużo jeść, żebym miała więcej siły, żebym mogła chodzić. Odpowiadam jej, że kiedyś może tak, ale teraz na pewno nie, że nie ma takiej możliwości.

Przygotowania do Londynu
Myślała, że wraz z urodzeniem Gabrysi będzie musiała zakończyć treningi, bo przecież trzeba i wychowywać córeczkę, i pracować (polscy niepełnosprawni sportowcy, choć często odnoszą większe sukcesy niż ich pełnosprawni koledzy, nie dostają stypendiów sportowych, które umożliwiałyby im niepodejmowanie pracy). Trenerzy naciskali jednak, by Marta wróciła do sportu. Okazało się, że da się pogodzić wychowanie Gabrysi, pracę (Marta z wykształcenia jest filozofem, pracuje w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie) oraz treningi. Wróciła do formy. Bez problemu zakwalifikowała się do wyjazdu na paraolimpiadę w Londynie. Trenuje tyle, ile może, ale stara się nie robić tego kosztem Gabrysi. Często zabiera ją ze sobą na treningi. Córeczka bardzo to lubi. Jedną z jej ulubionych zabaw z mamą jest walka – mają specjalne szpady-zabawki. A ostatnio powiedziała, że ona też bardzo by chciała uprawiać ten sport.

Na treningi przychodzą też inne osoby na wózkach, czasem z protezami. Zdarza się, że zdejmują je na czas treningu. – Gabrysia bawi się, biega z innymi dziećmi, a czasem zatrzymuje się, a ja widzę, że zobaczyła mojego kolegę, który nie ma nóg. Mówi: „Mamo, ten pan nie ma nóg”. Odpowiadam jej: „Tak, nie ma”. Ona biegnie i bawi się dalej. A po chwili znów przybiega: „Mamo, ciocia zdjęła nóżki”. Odpowiadam: „Tak, bo ich teraz nie potrzebuje, jak będzie potrzebować, to je założy”. Gabrysia przyjmuje to wszystko naturalnie. Cieszę się, bo dzięki temu zauważa, że nie tylko ja jestem inna niż pozostałe mamy – opowiada Marta.

Marta przygotowuje się teraz do olimpiady, trenuje. Za kilka dni jedzie na jedne zawody, w przyszłym tygodniu na kolejne. Gdy wraca do domu, Gabrysia zawsze woła: „mamo, czy przywiozłaś dla mnie medal?”. W Londynie będzie walczyć również dla niej.


Oczy na Anglię
O rywalizacji sportowców na paraolimpiadach zwykle mało się mówi, a szkoda. Dla ich uczestników to podwójna rywalizacja – każdy musi dodatkowo pokonać własne słabości. Można powiedzieć, że w tym roku igrzyska paraolimpijskie „wracają do domu” – to właśnie w Londynie w 1948 r. pierwszego dnia olimpiady odbyły się Międzynarodowe Zawody na Wózkach przewidziane dla weteranów wojennych. Pierwsza oficjalna paraolimpiada odbyła się w 1960 r. w Rzymie. Polscy sportowcy osiągają na paraolimpiadach liczne sukcesy. Do tej pory wzięli udział w dziewięciu takich zawodach, wywalczyli 626 medali, w tym: 237 złotych, 215 srebrnych i 174 brązowe. XIV Letnie Igrzyska Paraolimpijskie odbędą się w dniach 29 sierpnia-9 września w Londynie. Zawody szermiercze, w których weźmie udział m.in. Marta Makowska, w dniach 3-7 września.


Ciąża z niepełnosprawnością w Polsce
Ciąża z niepełnosprawnością w Polsce
Marta Makowska jest jedną z bohaterek książki „Autoportret” wydanej przez Fundację Otwórz Oczy. Pięć kobiet z różnymi rodzajami niepełnosprawności opowiada w niej o tym, dlaczego zdecydowały się zostać matkami, z jakimi reakcjami spotykały się podczas ciąży i później, już po urodzeniu dzieci.
Ciążę i urodzenie dziecka przez osobę niepełnosprawną często traktuje się jak temat tabu. „Autoportret” próbuje to przełamać. Niezwykłe historie niezwykłych bohaterek, dla których bycie mamą jest najważniejsze. Warto przeczytać!

4.7/5 - (42 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH