Zwolennicy i przeciwnicy przeprowadzania doświadczeń na zwierzętach toczą niekończącą się wojnę. Front walki to nie tylko dyskusje tych, którzy są za, z tymi co są przeciw, ale również ataki na laboratoria czy zastraszanie naukowców. W laboratoriach stosuje się jednak metody, które mają polepszyć los “doświadczalnych królików” – informuje tygodnik “Przekrój”.
Przeciwnicy prowadzenia badań na myszach, szczurach czy królikach przedstawiają przede wszystkim argumenty etyczne i światopoglądowe; nie ma powodu, by człowieka stawiać wyżej niż zwierzęta. Dodatkowo twierdzą, że nie należy męczyć zwierząt bo wiele procesów przebiega u nich w inny sposób niż u człowieka. Wielokrotnie ogłaszano przecież wynalezienie cudownego leku na otyłość, czy specyfiku na raka po testach przeprowadzonych na zwierzętach – przypomina tygodnik. Naukowcy przyznają, że zwierzęta są inne niż człowiek, ale zaznaczają, że wiele procesów przebiega u nich w niezwykle podobny sposób.
Brytyjscy badacze, aby ulżyć mękom doświadczalnych gryzoni, wprowadzili w testach na zwierzętach zasady trzech “R”: replacement (zastępowanie), reduction (ograniczenie) i refining (doskonalenie), które są tzw. złotym standardem. To ostatnie “R” ma zapewnić komfortowe warunki życia w laboratoryjnych klatkach, tak aby zwierzęta jak najmniej się męczyły. Naukowcy starają się też zastępować testy na gryzoniach innymi metodami oraz używać do badań jak najmniejszej liczby gryzoni.
Najczęstszym obiektem badań naukowców są szczury i myszy – czytamy w “Przekroju”. Dobrze znamy ich anatomię, fizjologię, genetykę i zwyczaje. Są dość tanie i szybko się mnożą. Biologia tych gryzoni jest przy tym zaskakująco podobna do ludzkiej, u gryzoni zbadano wiele odpowiedników chorób człowieka. (st)
Przekrój – “Myszka nie musi cierpieć”