Krucha ludzka PSYCHIKA


Z doc. dr. hab. med. Januszem Heitzmanem, psychiatrą, kierownikiem Kliniki Psychiatrii Sądowej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie Rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska.

Coraz częściej słyszymy o kryzysie gospodarczym i jego wpływie na nasze portfele. A jak odczuwamy go psychicznie?
Ogólnie źle. Kryzys często prowadzi do depresji. Fatalnie wpływa na poczucie bezpieczeństwa, które jest związane przede wszystkim ze stabilnością ekonomiczną. Człowiek znajduje się w sytuacji, jakiej nie przewidywał. Jego dotychczasowe plany, koncepcje rozwoju osobowego, rodziny i swojej przedsiębiorczości walą się w gruzy.

W dodatku nie z jego winy…
Właśnie, a to potęguje dramatyzm. Niezależnie od człowieka powstaje sytuacja, która rujnuje wszystko, co dotychczas zdobył czy zrealizował. Nagle nie może spłacać kredytów, bo w jego firmie nie ma zbytu na dotąd dobrze sprzedające się produkty. Wszystko, z czym się liczył, zdobywając określoną pozycję w sensie wykształcenia i umiejętności, jest nic niewarte, bo nieprzydatne. Obawia się nawet utraty pracy.

Jeżeli to dotyczy młodego człowieka, po studiach, to widzi, jak ogromny jest rozdźwięk między tym, co obiecywały uczelnie, a realnymi możliwościami. Poczucie braku przydatności dotyka go na starcie. Podejmuje więc szereg aktywności, które często jeszcze bardziej go pogrążają, bo stwierdza, że albo wybrał niewłaściwie, albo sam jest nie bardzo mądry, albo to wszystko, co się dzieje, jest zupełnie od niego niezależne. Powoduje to poczucie braku perspektyw, przygnębienie, brak wiary w siebie – są to depresje sytuacyjne prowadzące do epizodów depresyjnych o łagodnym przebiegu. Człowiek, nie widząc wyjścia ze swojej sytuacji, zamyka się w domu, zrywa kontakty towarzyskie, ponieważ wstydzi się rozmawiać o swojej klęsce, czy też przeżywanym poczuciu klęski.

Istnieje osobowość depresyjna?
Nie. Można powiedzieć, że są pewne cechy osobowości, które predysponują do reagowania smutkiem, przygnębieniem i depresją na trudne sytuacje. Istnieje kilka teorii na ten temat. Jedną z nich jest predyspozycja do reagowania na stres depresją. Dotyczy to osób bardzo podatnych na różnego rodzaju urazy – one łatwiej zapadają na depresję.

Można powiedzieć, że osobowość depresyjną ma człowiek, który nie jest w stanie poradzić sobie z przeciwnościami losu i ma obniżone zdolności przystosowawcze. Wynika to z pewnych predyspozycji genetycznych, umiejętności uczenia się na błędach, obserwacji życia, nabywania odporności. Oczywiście, są urodzeni pesymiści i urodzeni optymiści, i te cechy osobowościowe mają wpływ na ocenę zdarzeń i radzenie sobie z nimi.

Nie wszyscy jednak mają siłę, żeby poradzić sobie z przeciwnościami losu. Często w takich sytuacjach do trudności, które gnębią danego człowieka, dołączają też objawy somatyczne i konkretne choroby.

Liczba osób cierpiących na depresję lub mających epizody depresyjne wzrasta. Dlaczego tak mało chorych zgłasza się do specjalisty?
To bardzo proste: depresja to także brak wiary w wyleczenie. Dla człowieka cierpiącego na depresję wszystko straciło sens, także leczenie. W dodatku uczuciem towarzyszącym depresji jest lęk, że może być jeszcze gorzej.

Depresja to utrata jakiejkolwiek nadziei, ale i poczucie winy: „Zawiodłem wszystkich, w tym i siebie, bo jestem nieudacznikiem, bo czegoś nie umiem, bo mam pecha, bo…”. Powstaje zamknięte koło. Jak w takiej sytuacji myśleć o leczeniu? Zwłaszcza, że racjonalne myślenie nie towarzyszy depresji. Wręcz przeciwnie.

Depresja nierzadko prowadzi do samobójstwa. Kryzys, jak już wspomnieliśmy, potęguje nasilenie depresji. Czy w Polsce rośnie liczba samobójstw?
Na szczęście nie. Od jakiegoś czasu utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie, czyli kilku tysięcy rocznie (między 4 a 6 tys.). Można powiedzieć, że jest większy przedział wiekowy wśród samobójców. Są wśród nich dzieci, młodzież, ludzie dojrzali, w wieku średnim i starzy. Zmieniły się bezpośrednie przyczyny takich decyzji. Rzadziej jest to zawiedziona miłość, częściej są to właśnie przyczyny ekonomiczne, a także zdrowotne.

Leki antydepresyjne są drogie, państwo ich nie refunduje. Decydenci jednak nie chcą dostrzec problemu, uważając, że jak się o czymś nie mówi, to tego nie ma…
Koszty leczenia depresji, które ponosi społeczeństwo, są coraz wyższe. Często decydenci, osoby, które odpowiadają w naszym państwie za politykę zdrowotną i listy leków refundowanych, nie chcą wpisać na nią leków antydepresyjnych. Lekceważą ten problem, uważając, że przy depresji wystarczy przepisać najtańszy lek. Ale najczęściej jest on nieskuteczny, powoduje wiele objawów ubocznych i wydłuża okres wychodzenia z choroby. Dobry lek antydepresyjny jest drogi – taka kuracja to zwykle ok. 500 złotych miesięcznie.

Kołdra jest krótka – jeżeli doda się trochę na diagnostykę i leczenie chorób nowotworowych, to brakuje na depresje. To wszystko wynika z faktu, iż generalnie nakłady na służbę zdrowia są u nas za niskie.

Dziękuję za rozmowę.

4.3/5 - (163 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH