Rozmowa z prof. dr hab. n. farm. Elżbietą Skrzydlewską, dziekanem Wydziału Farmaceutycznego z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej, kierownikiem Zakładu Chemii Nieorganicznej i Analitycznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
W 2012 roku Wydział Farmaceutyczny uzyskał akredytację instytucjonalną Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Jak się osiąga taki profesjonalizm?
Pracą. Rzetelną i konsekwentną pracą. Nigdy w swoim życiu nie miałam takiej sytuacji, żebym coś otrzymała bez pracy. Myślę, że nasz wydział jest dokładnym odzwierciedleniem mojej tezy, że tylko praca pozwala na osiągnięcie określonych celów. Oczywiście najpierw trzeba te cele precyzyjnie zdefiniować.
Wiele lat temu założyliśmy sobie, że będziemy budować i rozwijać Wydział Farmaceutyczny z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej, powoli nam się to udaje. Wydział powstał w 1977 roku, po okresie stagnacji nastąpił jego dynamiczny rozwój. Najpierw jako kierunek dydaktyczny powstała analityka medyczna, farmacja zaczęła funkcjonować dopiero po dziesięciu latach, gdyż wcześniej brakowało kadry. Wydział Farmaceutyczny z prawdziwego zdarzenia powstał na przełomie wieków. Władze uczelni postawiły wówczas na farmaceutów. Na początku XXI wieku przyniosło to efekty. Młodzi ludzie zaczęli rozwijać się w dziedzinie nauk farmaceutycznych, co zaowocowało doktoratami i habilitacjami. Wypromowaliśmy kilkudziesięciu doktorów nauk farmaceutycznych, a w tym roku akademickim przeprowadziliśmy przewody habilitacyjne i profesorskie czterech pracowników naukowo-dydaktycznych. Zyskaliśmy własną kadrę. Obecnie w radzie naszego wydziału jest ponad 40 osób.
To dużo!
Tak, nasza rada jest jedną z najliczniejszych na polskich wydziałach farmaceutycznych. Bardzo istotne jest jednak to, że w jej skład wchodzą głównie ludzie młodzi. A takie osoby nakręcają koniunkturę. Mają zapał, energię, siły, chęci. Wiadomo przecież, że nie wszyscy w wieku tuż przedemerytalnym mają jeszcze tyle sił, samozaparcia i entuzjazmu, by aktywnie pracować naukowo. Ilość sił witalnych też z wiekiem zaczyna się wyczerpywać. To naturalne.
W życiu każdego naukowca przychodzi moment osiągnięcia maksimum możliwości…
Oczywiście. W naszej radzie średnia wieku wynosi 53 lata. Zasiadają w niej ludzie, którzy chcą coś osiągnąć i mają do tego wystarczającą ilość sił, energii i zapału. Tu pokrywają się interesy władz uczelni, wydziału i naukowców. Rozwijając się, stymulują rozwój wydziału. Od mniej więcej 15 lat władze uczelni stawiają na młodych ludzi, pomagają im się rozwijać i starają się ich motywować do twórczej, aktywnej pracy naukowej. Nasza uczelnia ma wysoko ustawioną poprzeczkę, jeśli chodzi o wymagania dotyczące stopni i tytułu naukowego.
Na wydziale aktywnie działa Rada Młodych Naukowców. Jakie są jej zadania?
Na wydziale aktywnie działają przedstawiciele różnych grup młodych naukowców: Zarządu Studenckiego Towarzystwa Naukowego, Samorządu Studiów Doktoranckich, jak również opiekunowie i przewodniczący kół naukowych oraz wyróżniający się członkowie organizacji studenckich – Młodej Farmacji i Kreatywnego Diagnosty Laboratoryjnego. Ich działalność ma na celu poszukiwanie nowych tematów badawczych i ich realizację poprzez pozyskiwanie stypendiów i grantów naukowych. Młodzi ludzie, wychodzą poza krąg własnej uczelni i kontaktują się z ośrodkami naukowymi w kraju i na świecie. Uczestniczą w interesujących wydarzeniach (warsztatach, seminariach, konferencjach) nawet w USA czy Japonii. Zdobywają w ten sposób doświadczenie, poszerzają swoją wiedzę, uzyskują często wnikliwsze spojrzenie na wiele spraw istotnych dla ich indywidualnego rozwoju. Uczestnictwo w międzynarodowym życiu naukowym przekłada się na nowe pomysły i możliwości.
Czy uczelnia wspiera młodych ludzi finansowo?
Tak, funkcjonuje program pomocy finansowej dla słuchaczy studiów doktoranckich i etatowych pracowników z otwartym przewodem doktorskim. Młodzi ludzie korzystają z szerokiego wachlarza stypendialnego. Wszyscy otrzymują podstawowe stypendium doktoranckie. Sporo osób korzysta z dodatkowego wsparcia finansowego, np. stypendium dla najlepszych doktorantów, stypendium z dotacji podmiotowej na dofinansowanie zadań projakościowych lub pomocy socjalnej.
Na czym polega projekt „Studiuję, badam, komercjalizuję – program wsparcia doktorantów UMB”?
Jest to program unijny, dzięki któremu można otrzymać dodatkowe pieniądze uzupełniające pozostałe dochody do kwoty 3,5 tys. zł miesięcznie. Należy podkreślić, że takie gratyfikacje otrzymują utalentowani i naukowo aktywni doktoranci, czyli ci którzy publikują swoje prace w prestiżowych czasopismach naukowych.
W ramach tego programu finansowane są również 3-dniowe szkolenia w zakresie pozyskiwania funduszy na badania naukowe, ochrony własności intelektualnej i komercjalizacji wiedzy w dziedzinie nauk medycznych, farmaceutycznych i nauk o zdrowiu.
Wyjazdy w celach naukowych, np. wizyty studyjne w wiodących zagranicznych ośrodkach naukowo-dydaktycznych czy staże, mogą być finansowane z innego projektu unijnego – „Wyższa jakość kształcenia kluczem do rozwoju Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku”.
Jak widać Wydział Farmaceutyczny w Białymstoku jest na bardzo wysokim poziomie…
Staramy się, by Białystok nie był postrzegany jako Polska Wschodnia, Polska B czy też C…
Może dzięki temu udało się tu wdrożyć projekty, których nie udało się zrealizować w Warszawie, Krakowie, Łodzi…
Te ośrodki od zawsze miały ogromne możliwości. Nie muszą walczyć o swoje. My zaś – jako ośrodek regionalny – musimy. Przez wiele lat wmawiano nam, że jesteśmy gorsi, że mamy mniejsze możliwości itd. W pewnym momencie powiedzieliśmy sobie „dość”, pokażemy, co potrafimy. Nasza uczelnia nie ma 100-letniej tradycji, ale ma potencjał.
Jedną z inicjatyw Wydziału Farmaceutycznego jest Euroregionalne Centrum Farmacji, które funkcjonuje już od roku. Jakie przedsięwzięcia udało się zrealizować?
Ważnym wydarzeniem była międzynarodowa konferencja, na którą przyjechało 30 naukowców z całej Europy. Chcieliśmy wszystkim pokazać, że Białystok, który pozornie niczym się nie wyróżnia (np. nie ma lotniska), ma nowoczesną bazę lokalową, a przede wszystkim bazę aparaturową oraz potencjał ludzki na światowym poziomie. Nasz sprzęt wywołał wręcz zdumienie. Pojawiły się od razu propozycje współpracy z różnych ośrodków europejskich.
Dla studentów, którzy rozpoczęli studia zanim powstało centrum, a teraz mogą korzystać z jego możliwości, to po prostu szok. Z jednego świata wkroczyli w nowy supernowoczesny. Tam było ciasno, tu mają wspaniałe sale wykładowe, świetnie wyposażone laboratoria itp. Widzę ogromną poprawę jakości zajęć. Przedtem, gdy była mowa o bazie dydaktycznej, często byliśmy zawstydzeni. Teraz nie mamy się czego wstydzić, z podniesionym czołem idziemy do przodu. Dorównujemy innym krajom europejskim.
Zdobyliśmy pieniądze także na restrukturyzację większości jednostek wydziału. W ciągu ostatnich dwóch lat zostały one wyremontowane oraz wyposażone w nowoczesną aparaturę.
Jakie są główne kierunki badań prowadzonych w centrum?
Można je określić jako poszukiwanie nowych substancji leczniczych i możliwości diagnostyki chorób. Badania idą w kierunku poszukiwań nowych leków, a więc nasze jednostki, które zajmują się syntezą, jak Zakład Chemii Organicznej czy Technologii i Syntezy Środków Leczniczych, próbują znaleźć nowe związki o lepszych właściwościach terapeutycznych, zwłaszcza w terapii chorób nowotworowych. Drugą dziedziną dociekań jest szukanie substancji biologicznie aktywnych w surowcach naturalnych. Kolejna to opracowywanie nowych postaci leków i oczywiście część biomedyczna związana z poszukiwaniem markerów chorób cywilizacyjnych. Mamy na tym polu już pewne osiągnięcia. Współpracujemy z różnymi ośrodkami w Europie i to zaczyna przynosić wymierne korzyści.
Czy dzięki tym badaniom, centrum będzie zdobywać środki finansowe z działalności komercyjnej?
Oczywiście. Rozwijamy współpracę i jej efekty będziemy mogli zamienić już w coś bardzo konkretnego. To będzie korzystne dla całej uczelni. Wiadomo, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego stawia w tej chwili na komercjalizację uczelni. Bez zdobywania własnych środków nie da się funkcjonować.
Na czym skupiają się pani badania naukowe?
Od ponad dziesięciu lat zajmuję się stresem oksydacyjnym, który pojawia się praktycznie we wszystkich sytuacjach patologicznych. W tej chwili koncentruję się na sprawdzaniu jego skutków w zmodyfikowanych lipidach w organizmie człowieka. Ma to na celu z jednej strony znalezienie biomarkerów dla niektórych chorób. Z drugiej strony wraz z moim zespołem poszukujemy różnych terapeutycznych możliwości w substancjach naturalnych. Przez wiele lat badaliśmy np. herbaty pod kątem przeciwdziałania stresowi oksydacyjnemu i jego skutkom.
Z jakim efektem?
Bardzo interesującym. O ile herbata zielona była i jest badana na całym świecie, o tyle herbatą czarną mało kto się zajmuje. Tymczasem okazało się, że mają one porównywalnie korzystne działanie biologiczne na organizm ludzki.
Wiele się mówi też o bardzo korzystnych właściwościach herbaty białej…
To królowa herbat. Do herbaty zielonej czy czarnej zrywane są wszystkie liście z herbacianego krzewu, ale ich obróbka jest różna. W przypadku herbaty zielonej liście są tylko suszone, w przypadku czarnej poddaje się je fermentacji. Jeśli chodzi o herbatę białą zbiera się tylko nowo powstające pączki liści i podaje się je suszeniu. Jednak, aby herbata miała naprawdę dobroczynny wpływ na nasz organizm, powinna być nie tylko w odpowiedni sposób przygotowywana, ale i uprawiana. I tu jest problem, ponieważ nie zawsze to, co pijemy pochodzi z odpowiednich upraw.
Czy herbata to napój idealny?
Nie ma substancji idealnych, nie ma substancji, które działają tylko korzystnie. Nie ma też substancji, które działają tylko negatywnie. Wszystko zależy od dawki i od organizmu człowieka, gdyż każdy z nas inaczej reaguje na leki, na różne substancje, nawet na produkty żywnościowe. Nie można reakcji organizmu sprowadzić do wspólnego mianownika. Są, oczywiście, ogólne ramy i prawidłowości, ale każdy na daną substancję reaguje w sposób indywidualny.
Jeżeli chodzi o herbaty, to od lat wiadomo, że umiarkowane ilości działają pozytywnie, nadmierne – negatywnie. W umiarkowanych ilościach herbata działa antyoksydacyjnie, w większych dawkach może działać prooksydacyjnie.
Czyli nie należy z niczym przesadzać.
Dokładnie. Przeciwnowotworowe działanie czerwonej herbaty nie jest niczym nadzwyczajnym, bo takie samo wykazuje herbata zielona. Istotne jest to, z jakich upraw ona pochodzi, w jakich ilościach jest spożywana, komu jest podawana (osobie młodej czy seniorowi). Jeżeli chodzi o żywy organizm wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.
Optymalna ilość herbaty to dwie-trzy szklanki dziennie?
Dokładnie. Nie należy też pić herbaty zbyt mocnej, gdyż zawiera ona substancje pobudzające, takie jak teofilina czy kofeina. Może się okazać, że mocna herbata jest dla nas bardziej niewskazana niż mocna kawa.
Rozmawiała Justyna Hofman-Wiśniewska