Chłopiec na żądanie

Marzycie o chłopczyku? Nie ma sprawy, dla nas to żaden kłopot – takie zdanie mogą usłyszeć pacjenci wielu klinik bezpłodności w USA. W Polsce też jest ośrodek, który potrafi wykonać diagnostykę preimplantacyjną.

Jak informuje dziennik “Metro”, “planowanie płci dziecka” jest możliwe dzięki badaniu genetycznemu embrionów we wczesnym stadium rozwoju – kiedy zarodek ma osiem komórek. Technika nazwana diagnostyką preimplantacyjną powstała po to, by wykluczyć choroby genetyczne u dziecka, które ma przyjść na świat dzięki sztucznemu zapłodnieniu. Pozwala wybrać zdrowy embrion, wolny od tak ciężkich chorób jak mukowiscydoza, zespół Downa, Klinefeltera czy Turnera. Jednak, jak wynika z raportu organizacji Genetics and Public Policy Center z Waszyngtonu, amerykańscy lekarze używają jej także w bardziej przyziemnym celu – by wybrać płeć.

W Polsce diagnostykę preimplantacyjną na razie potrafi wykonywać tylko jeden ośrodek – gdańska prywatna klinika Invicta – pisze dziennik. Za przeprowadzenie jednego testu trzeba tu zapłacić od 2 do 8 tys. zł. “Coraz więcej par starających się o dziecko jest nosicielami chorób uwarunkowanych genetycznie i bezskutecznie walczą o potomstwo Wykonaliśmy 31 zabiegów u 21 pacjentek, z tego uzyskano osiem ciąż. Teraz z niecierpliwością czekamy na narodziny” – mówi na łamach “Metra” Magdalena Mendel z Invicty.

Klinika przyznaje, że też dokonuje wyboru płci dziecka, ale nie na żądanie rodziców, a wyłącznie ze względów medycznych. Są bowiem choroby genetyczne, które występują tylko u dziewczynek lub tylko u chłopców. W przypadku takiego niebezpieczeństwa, do implantacji w łonie matki wybierane są zarodki płci wolnej od zagrożenia. Pozostałe są zamrażane – czytamy w dzienniku.

W Polsce nie ma żadnych uwarunkowań prawnych określających zasady sztucznego zapłodnienia i każda klinika robi co chce. Czy klinika przeprowadziłaby taki zabieg bez wskazań medycznych, tylko dla widzimisię rodziców, którzy np. uparli się na chłopca? Nie wiadomo. W USA takie praktyki stają się powszechne i prawo je dopuszcza. Inaczej w Wielkiej Brytanii, gdzie przepisy zakazują wykonywania diagnostyki preimplantacyjnej w celach innych niż medyczne – pisze “Metro”.