Ani łatwo, ani przyjemnie


Czasami działka budowlana okazuje się działką rolną, zamiast budynku z cegły mamy blokowisko, zamiast mieszkania w stanie idealnym – norę do remontu, mniejszy metraż od oferowanego, wyższą cenę i tym podobne niespodzianki.

Poszukiwanie nieruchomości to proces długotrwały i czasochłonny. Często odbywa się on kosztem naszego życia zawodowego i rodzinnego. Zanim znajdziemy właściwe lokum, musimy osobiście obejrzeć znaczną liczbę ofert. Niejednokrotnie okazuje się, że treść oferty była konfabulacją.

Niewiadoma do końca
Nareszcie udało się nam znaleźć właściwą nieruchomość, a teraz należy ustalić warunki jej zakupu: cenę, wysokość zadatku, sposoby płatności itp. I tu dopiero zaczynają się przysłowiowe schody. Wydaje się nam, że to nic niezwykłego – ustalamy warunki zakupu i już. Spotykamy się w wyznaczonym terminie u notariusza na podpisanie umowy przedwstępnej lub właściwej i to wszystko. Nic bardziej mylnego, szczególnie jeżeli mamy do czynienia z atrakcyjną ofertą. Zanim dojdzie do podpisania umowy końcowej, może czekać nas jeszcze wiele niespodzianek. Niejeden kupujący mógłby napisać o tym książkę.

Jakiś czas temu moi znajomi postanowili kupić dom w Warszawie. Poszukiwania właściwej nieruchomości trwały kilka miesięcy. Wreszcie się udało. Ustalili cenę ze sprzedającym, nawet zgodzili się, aby wydanie nieruchomości nastąpiło kilka miesięcy po akcie notarialnym i zapłaceniu całej kwoty. Ale niestety pojawili się konkurenci. Znajomi zgodzili się zatem zapłacić więcej niż konkurencja. Gdy czekali już u notariusza, sprzedający zadzwonił, że spóźni się pół godziny i… nie przyjechał w ogóle. Jak się później okazało, negocjował w tym samym czasie warunki sprzedaży domu z innymi klientami i sprzedał go po znacznie wyższej cenie. Nie muszę chyba pisać – jak bardzo to zdarzenie wytrąciło moich znajomych z równowagi. Wiele transakcji rozpada się nawet u notariusza. Najczęściej w ostatniej chwili zmieniane są ustalenia co do ostatecznej ceny, kwoty zadatku, sposobu zapłaty, terminu wydania lokalu bądź daty podpisania umowy końcowej.

Po umowie końcowej
Ale, ale, podpisanie umowy końcowej nie oznacza końca przykrych niespodzianek. Sprzedający mogą mieć na przykład problemy z otrzymaniem przelewu w terminie. Jeżeli kupujący nabył nieruchomość za pieniądze pochodzące z kredytu, to grozi mu co najwyżej małe opóźnienie ze strony banku. Pieniądze zostaną na pewno przelane. No chyba, że kupujący nie wywiązał się z ustaleń umowy kredytowej i na przykład nie złożył wniosku o ustanowienie hipoteki na rzecz banku. Na szczęście tego typu sytuacje wynikają najczęściej z niedopatrzeń oraz braku odpowiedniej wiedzy ze strony kupujących i są do wyprostowania.

Bywa też, że notariusz pomyli się przy wpisaniu daty zawarcia umowy kredytowej i bank nie przeleje środków do momentu, gdy nie będzie właściwego sprostowania. Gorzej jest, gdy kupujący miał mieć lub ma pieniądze na koncie i ich nie przelewa. Pozostaje wówczas tylko egzekucja zapłaty z jego majątku lub unieważnienie aktu notarialnego, co bynajmniej nie jest ani łatwe, ani przyjemne.

Z kolei kupujący mogą mieć kłopoty z przejęciem nieruchomości. Zwykle chodzi o opóźnienia w wyprowadzce z dotychczas zamieszkiwanego lokalu. Takim sytuacjom można zapobiec. Mimo że w akcie notarialnym najczęściej stosowana jest formuła, że lokal został opróżniony i nikt w nim nie zamieszkuje, to w praktyce bywa z tym różnie. Jeżeli wiemy, że lokal zamieszkują najemcy, powinniśmy przed umową końcową umówić się ze sprzedającym, aby pokazał nam, czy lokal jest faktycznie przez nikogo nie zamieszkały.

Kłopotliwych sytuacji związanych z kupnem bądź sprzedażą nieruchomości jest znacznie więcej niż przedstawiono w tym artykule. Jeżeli się już pojawiają, to trzeba starać się je rozwiązać ze stoickim spokojem. Są to najczęściej problemy, które rozwiązuje się bez większych nerwów i problemów. I tylko takich Państwu życzę…

4.6/5 - (79 votes)

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH