Mózg mojej córeczki obumiera, bije jej tylko serduszko. Dziecko potraktowano jak przedmiot – takie wstrząsające historie wciąż napływają od zrozpaczonych rodziców. Bo niedbalstwo lekarzy przy odbieraniu porodów to wstydliwy problem dla polskich szpitali – informuje “Metro”.
Dziennik opisuje historię Joanny Zielińskiej, która leżała na porodówce w gdańskim szpitalu na Zaspie. Była już w 43. tygodniu ciąży, podczas gdy termin porodu odbywa się pomiędzy 38. a 42. tygodniem. Lekarze za nic nie chcieli słuchać jej próśb, żeby go przyspieszyć. “Mało tego. Naśmiewali się, że nasze babcie rodziły naturalnie przez 12 godzin, więc nie ma potrzeby nic przyspieszać” – mówi pani Joanna na łamach gazety. Dziecko urodziło się całe sine. Dostało tylko jeden punkt w dziesięciostopniowej skali Apgar.
To był początek horroru. Lekarze zabrali malutkie dziecko do innego pokoju i nie pokazywali się przez dziesięć minut. – O niczym mnie nie informowali – opowiada pani Zielińska. Co się wtedy działo z dzieckiem, nikt nie wie, bo tych dziesięciu pierwszych minut z życia dziecka żaden z medyków nie opisał w karcie dziecka. córka pani Zielińskiej Anna Maja do dziś leży pod respiratorem.
Adam Sandauer, założyciel i prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere, twierdzi, że to ogrom tragedii w całym kraju liczony w setkach dzieci. A pomorskie szpitale wypadają tu najgorzej ze wszystkich w Polsce. “Już w grudniu 2005 r. Centrum Organizacji Zdrowia Publicznego przy wojewodzie pomorskim alarmowało, że w województwie pomorskim umiera najwięcej noworodków w Polsce” – mówi dziennikowi.
Cały artykuł na stronach “Metra”