gabinet stomatologiczny Ewy i Adama Trojanowskich (Sokolniki)

Szkody po wielkiej wodzie


W majowych i czerwcowych powodziach ucierpiało wiele placówek medycznych. Część z nich znalazła się pod wodą, natomiast inne znalazły się na skraju bankructwa, ponieważ nie szczędziły środków na udzielanie pomocy ofiarom powodzi, traktując to jako wyższą konieczność.

Wielka woda przyszła do nas w maju i objęła aż 14 z 16 województw. Rzeki nie zdążyły jeszcze wrócić do swoich naturalnych koryt, kiedy następna fala opadów znowu zmusiła je do wystąpienia. W czerwcu powódź kolejny raz w tym roku zalała Polskę. Najbardziej dramatyczne chwile przeżyli ci, którzy jeszcze nie zdążyli osuszyć i oczyścić swoich domostw z „majowej” wody, a już musieli uciekać przed następną. Od czerwca nękają nas burze i nawałnice, których konsekwencją są podtopienia i zalania wielu budynków – także tych, do których powodzianie w pierwszej kolejności udają się po pomoc.

Szpitale pod wodą
Podtopione kanały komunikacyjne w podziemiach budynków i piwnice, a w nich kotłownie i magazyny. Zalane pomieszczenia parterowe, na których nierzadko znajdują punkty apteczne, gabinety lekarskie oraz pracownie do specjalistycznych badań. To najczęstsze straty, jakie dosięgły polskie szpitale i przychodnie podczas pierwszej fali powodziowej w maju br.

Z informacji uzyskanych z Ministerstwa Zdrowia (dane aktualne na dzień 11 sierpnia) wynika, że w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się: Szpital MSWiA we Wrocławiu (woj. dolnośląskie), SPZOZ Słubice (lubuskie), Szpital Powiatowy w Radomsku (łódzkie), Szpital Praski w Warszawie, SPZOZ w Kędzierzynie Koźlu (opolskie), SPZOZ Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie (śląskie), SPZOZ Centrum Onkologii Instytut im. M. Skłodowskiej-Curie – oddział w Gliwicach (śląskie), a także przychodnie w województwie łódzkim (m.in. w Woli Wiązowej, Łasku, Widawie, Zadzimiu i Szynkielowie). Niektóre szpitale – m.in.
w Kędzierzynie Koźlu i Słubicach – podjęły decyzję o przeniesieniu pacjentów z kondygnacji niższych na wyższe lub o ograniczeniu na kilka dni przyjęć chorych. Resort zdrowia zapewnia, że palcówki dotknięte powodzią podczas pierwszej fali już działają i udzielają świadczeń zdrowotnych.

Według informacji przekazanych przez Wydziały Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędów Wojewódzkich, druga fala powodziowa (czerwcowa) okazała się łaskawsza i nie zakłóciła pracy placówek medycznych. Czego niestety nie można powiedzieć o burzach i nawałnicach, które w czerwcu przeszły przez Polskę. W Instytucie Pomniku Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie woda wyrządziła straty w pomieszczeniach technicznych, zalała kolektor kanalizacyjny, sale chorych i zniszczyła okładziny glazury na ścianie wschodniej. W stołecznym Centrum Onkologii woda burzowa podtopiła pomieszczenia agregatowni i kotłowni, ciągi komunikacyjne oraz aparaty do naświetlania w Zakładzie Teleradioterapii, a w oddziale gliwickim Centrum zalane zostały: maszynownia, piwnice, magazyny, zakład utylizacji z kotłownią oraz Zakład Brachyterapii. Z kolei w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, w wyniku czerwcowej nawałnicy zalane zostały powierzchnie budynku na poziomie 2, a także sterownik dla klimatyzacji i wentylacji bloku operacyjnego.

Wszystkie straty spowodowane przez burze na szczęście nie przeszkodziły w normalnym funkcjonowaniu placówek. Resort zdrowia nie ukrywa jednak, że w przypadku większych opadów deszczu lub wystąpienia wód z koryt rzek, wielu polskim szpitalom i przychodniom wciąż grozi zalanie. W samej tylko Warszawie w niebezpieczeństwie są: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego przy Al. Solidarności, Szpital Dziecięcy im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej, Szpital Kliniczny im. ks. Anny Mazowieckiej przy ul. Karowej, Szpital na Solcu oraz Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. W. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej. Wszystkie te placówki mają uzgodniony transport do ewakuacji ze Stołecznym Centrum Zarządzania Kryzysowego (CZK), a straż pożarna stale monitoruje ich sytuację. Stołeczne CZK dodatkowo kontroluje stan wolnych łóżek w szpitalach niezagrożonych, aby w każdej chwili można było do nich przewieźć pacjentów. Dyrektorzy szpitali najbardziej obawiają się podniesienia się poziomu wód gruntowych i cofania się wód z instalacji kanalizacyjnych, co może nie tylko spowodować zakłócenia w pracy placówek, ale też wyłączyć je z normalnej działalności.

Wyższa konieczność dużo kosztuje
– Ogólne, wstępne koszty strat i usuwania skutków powodzi w zakładach opieki medycznej na terenie całego kraju kształtują się na poziomie kilku milionów złotych. Rzeczywista wartość szkód i kosztów ich usunięcia będzie znana po dokonaniu wycen przez rzeczoznawców – powiedział Piotr Olechno, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

Koszty odbudowy infrastruktury administracyjnej i sprzętowej, a także renowacji budynków, które uległy uszkodzeniu, to pierwszy problem finansowy, z którym muszą się uporać placówki medyczne. Drugim są tzw. nadwykonania. Wiele szpitali i przychodni nie szczędziło sił w udzielaniu pomocy ofiarom powodzi, traktując ten stan jako wyższą konieczność i nie bacząc na to, że przekraczają limity zabiegów i konsultacji zakontraktowanych w Narodowym Funduszu Zdrowia. Kiedy doszło do podsumowania wszystkich tego typu wydatków, okazało się, że wiele placówek wpadło w poważne kłopoty finansowe, albo znalazło się wręcz na granicy zapaści.

Tak stało się m.in. ze Szpitalem Wojewódzkim w Tarnobrzegu. Blisko połowa tego miasta 19 maja znalazła się pod wodą. Szpital, wcześniej zaalarmowany, że „wielka woda już płynie”, stanął w pełnej gotowości – wstrzymał planowe zabiegi, pacjentów z lżejszymi objawami wypisał do domów, powołał pięć dodatkowych wyjazdowych zespołów ratunkowych, zakupił zapasy leków, środków opatrunkowych, sprzętu jednorazowego użytku, wodę i paliwo do generatorów prądotwórczych. Już 21 maja szpital zwrócił się do podkarpackiego NFZ o pomoc w związku z nadzwyczajnymi wydatkami powodziowymi. Poprosił o zapłacenie 3 mln zł za „nadwykonania” w 2009 roku. Pieniądze te pozwoliłyby ustabilizować finanse placówki. NFZ odpowiedział, że nie zapłaci, bo nie dysponuje specjalnym funduszem powodziowym. Zaproponował przyspieszenie płatności za leczenie pacjentów w maju i czerwcu br. oraz zwiększenie kontraktu na II półrocze. Zdaniem dyrektora szpitala, kwota ta nie wystarczyłaby na pokrycie zobowiązań, które wzrastały z dnia na dzień. Pacjenci – ofiary powodzi przebywające w szpitalu – błagali lekarzy, aby nie wypisywano ich, bo domy zostały zalane i nie mają do czego wracać.

Szpitalowi w Tarnobrzegu na szczęście w sukurs przyszedł samorząd województwa podkarpackiego i poręczył kredyt dla tej placówki w wysokości 3 mln zł. Gdyby nie władze województwa, tarnobrzeski szpital musiałby zamknąć oddziały chirurgii dziecięcej i kardiologii. Podobny gest wsparcia wykonał samorząd województwa śląskiego, który przekazał 1,5 mln zł dla zakładów opieki zdrowotnej na usuwanie skutków powodzi. Pieniądze te otrzymały jednostki, których samorząd jest organem założycielskim, m.in. Beskidzki Zespół Leczniczo-Rehabilitacyjny w Jaworzu, Szpital Specjalistyczny w Rybniku, Specjalistyczny Zespół Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej oraz Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Lublińcu.

Kto pomoże lekarzom?
Wspólne nieszczęścia uwalniają w ludziach najlepsze instynkty. Kiedy Polskę zalała powódź majowa, w każdym zakątku kraju podejmowano działania, aby zapewnić powodzianom pomoc rzeczową i finansową. Z inicjatywami ogólnopolskimi, regionalnymi i lokalnymi występowały samorządy, przedsiębiorstwa i organizacje pozarządowe.

Naczelna Izba Lekarska (NIL) już 8 czerwca otrzymała od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji pozwolenie na przeprowadzenie zbiórki publicznej na pomoc dla lekarzy i dentystów, którzy ucierpieli w powodzi – stracili swoje domy, dobytek, miejsca pracy. Z kwot wpłaconych na konto został utworzony specjalny fundusz pomocowy. Do końca sierpnia dzięki kolegom i koleżankom lekarzom z terenów nieobjętych powodzią, firmom, organizacjom pacjenckim i osobom prywatnym udało się na nim zgromadzić ponad 32 tys. zł.

Do okręgowych izb lekarskich wciąż napływają wnioski od lekarzy i dentystów poszkodowanych przez powódź, z prośbami o udzielenie wsparcia na remont domu lub gabinetu lekarskiego. Do połowy lipca przyjęto zgłoszenia od 112 osób z izb z Białegostoku, Bielska-Białej, Katowic, Kielc, Krakowa, Opola, Rzeszowa i Tarnowa. Z informacji NIL wynika, że potrzebują oni ponad 270 tys. zł. Zbiórka trwa więc nadal, a prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz wciąż apeluje, aby informować izby okręgowe o tych lekarzach, którzy przez wielką wodę utracili możliwość prowadzenia prywatnej praktyki, jak również o zalanych gabinetach lekarskich, które wymagają natychmiastowego uruchomienia.

Nowe obowiązki
Dla lekarzy i pielęgniarek udzielanie pomocy osobom poszkodowanym w trakcie samej powodzi to dopiero początek nowych obowiązków, a co za tym idzie – nowych wydatków. Najważniejszym zadaniem jest ciągłe uświadamianie powodzianom, że woda stała, gruntowa, z ujęć komunalnych jest zakażona odchodami ludzkimi i zwierzęcymi, że zarazki chorób zakaźnych (m.in. czerwonki bakteryjnej, duru brzusznego, wirusowego zapalenia wątroby typu A) w chłodzie i wilgoci mogą utrzymywać się w niej bardzo długo i równie długo stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia. Informują, żeby z pierwszymi niepokojącymi objawami (biegunka, wymioty, podwyższa temperatura, bóle brzucha) zgłaszali się do szpitali, przychodni, punktów sanitarnych, żeby nie jedli skażonej żywności i nie pili skażonej wody.

– Wiem, jak trudno wytłumaczyć człowiekowi, który stoi po kolana w błocie, osuszając swój dom, że powinien dbać o higienę. Ale jeśli nie będziemy przypominali, że w wodzie, która przepłynęła przez chlewy, obory, szamba, składy pestycydów itp. aż roi się od niebezpiecznych, namnażających się w szybkim tempie bakterii jelitowych, staniemy przed groźbą epidemii chorób pokarmowych – przestrzegał prof. dr hab. Andrzej Zieliński podczas czerwcowej konferencji zorganizowanej przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny.

Na szczęście, pomimo powodzi i nawałnic, które nękają Polskę od maja, nie odnotowano u nas zagrożenia zwiększeniem zachorowalności na WZW typu A i dur brzuszny. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego uczula jednak na możliwość częstszego występowania zakażeń pokarmowych oraz zakażeń tężcem – zwłaszcza w tych okresach, kiedy powodzianie są zajęci naprawianiem szkód tuż po przejściu wielkiej wody, kiedy łatwo może dojść do skaleczenia i zabrudzenia rany, a także w okresie, gdy ustają dostawy żywności i wody, a poszkodowani muszą sobie radzić sami.

4.7/5 - (161 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH