prof. Stefan Wesołowski – Lekarz z sercem i humorem


Na szczęście dla chorych Stefan Wesołowski nie został aktorem, choć o tym marzył. Egzamin do Szkoły Dramatycznej zdał za trzecim podejściem, gdy już pracował jako lekarz. Jego nazwisko znalazło się na liście przyjętych, ale zostało skreślone przez Aleksandra Zelwerowicza. – Szkoda Pana na aktora – stwierdził wielki Zelwer.

Stefan Wesołowski nazywany jest ojcem polskiej urologii. – To nie tylko legenda polskiej urologii i nauczyciel wielu pokoleń polskich urologów, ale i niezwykła postać, człowiek wielkiej wiedzy i wielkiego serca – mówił o nim prof. Jerzy Woy-Wojciechowski.

Pasje życia
Miłość do teatru i aktorów pozostała w nim na zawsze. Aktorską pasję realizował w medycznym kabarecie. – Był wspaniałym, pełnym ciepła i serdeczności człowiekiem – mówi Emilia Krakowska, jako studentka częsty gość w domu pp. Wesołowskich. – Studiowałam w Szkole Teatralnej razem z jego córką, Anną. Profesor uczestniczył w naszych rozmowach i plotkach, potem szedł do swojego gabinetu. Był ciekaw tych studiów, atmosfery, profesorów. Bardzo mi imponowało, że tak znany lekarz i profesor mnie zauważa, wypytuje o różne sprawy. Potem niejednokrotnie miałam okazję z nim rozmawiać. To był cudowny, wspaniały człowiek o wielkim umyśle i sercu. I niebywale zdolnych rękach chirurga.

Na szczęście dla wielu chorych nie został aktorem. Czasem jednak sam mówił coś odwrotnego, trochę z przekory: „Może jednak byłoby lepiej, gdybym został aktorem. Ilu ludzi by dzięki temu ocalało?”.

W wolnych chwilach Stefan Wesołowski z radością szusował na nartach, bywał na większości teatralnych premier, polował. Jest autorem napisanej wartko i z poczuciem humoru książki „Od kabaretu do skalpela i lazaretu”, na kartach której ożywa w anegdotach wiele znanych i nieznanych postaci, oraz „Wspomnień” i ich dalszego ciągu – „Lata dojrzałe”.

W stronę medycyny
Studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszaws­kiego ukończył w roku 1933. Przez cały okres studiów pracował. Nie samą nauką i pracą student jednak żyje, więc i Stefan Wesołowski znajdował czas na uczestniczenie w życiu uczelnianym. Przez kilka lat kierował Sekcją Towarzyską i Artystyczną w Kole Medyków. Zorganizował m.in. „Szopkę Medyczną”, z którą objechał całą Polskę, zdobywając fundusze na budowę Domu Medyków, który powstał w roku 1936 przy ulicy Oczki 7. W Szopce grała również m.in. Elżbieta Barszczewska, wówczas studentka szkoły teatralnej.

Pragnął zostać chirurgiem. Dlaczego urologiem? Zdecydował przypadek. Doktor Zbigniew Skotnicki, który opiekował się nim na chirurgii, powiedział mu, że jest praca u dr. Wacława Lilpopa, ordynatora oddziału urologicznego w szpitalu św. Łazarza. Stefan Wesołowski pracował tam do roku 1943. Przeniósł się wtedy na chirurgię ogólną do Szpitala Wolskiego, gdyż stwierdził, że pod koniec wojny będą potrzebni chirurdzy. Tam wiele się nauczył od dr. Leona Manteuffela. Na chirurgii przepracował 20 lat. W 1954 roku objął kierownictwo kliniki urologicznej w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Warunki były straszne, zaczął więc myśleć o wybudowaniu nowego budynku dla kliniki, w czym pomogli mu jego dwaj pacjenci: Antoni Radliński i Franciszek Ulak. Ulak, którego Profesor operował, powiedział mu: „To, co się dzieje na sali chorych na urologii, jest straszne. Gdy umiera jeden pacjent, wszyscy, którzy nie chodzą, uczestniczą w jego umieraniu. Postanowiliśmy z ministrem Radlińskim dać panu pieniądze na wybudowanie nowej kliniki”.

Ten dziwny facet
Klinika zaczęła działać w 1971 roku: nowy budynek, na owe czasy nowocześnie wyposażony, 90 łóżek, własna pracownia RTG, cystoskopii, mikrobiologii. Jeszcze przed otwarciem inne kliniki miały chrapkę na uszczknięcie czegoś dla siebie. Profesor był twardy. Zapowiedział, że nikt poza jego chorymi i jego pracownikami do kliniki nie wejdzie. Wygrał. Prawdę mówiąc zagroził, że pogoni każdego widłami i cepami.

W klinice pracował do roku 1980, choć od 1978 roku był już na emeryturze. Niezwykle pracowitej, aktywnej, czynnej. Był człowiekiem pogodnym, uśmiechniętym, życzliwym, uczynnym, bezinteresownym i serdecznym, tryskającym energią i humorem nawet w wieku 100 lat. Gdy jego macierzysta Alma Mater zorganizowała uroczystość uczczenia setnych urodzin Profesora, po wielu uroczystych mowach i wyliczaniu jego zasług, on sam powiedział rozbawiony: „Dużo dziś mówicie o tym profesorze Wesołowskim, a ja nadal nie wiem, kto to jest ten dziwny facet”.

Z Libii do Ciechanowa
Miał 72 lata, gdy skusił go wyjazd do Libii w charakterze visiting profesora Wydziału Lekarskiego University of Garyounis w Benghazi. Pracował także jako urolog w szpitalu w Sirte. Gdy przyjechał na urlop do kraju, w nowo wybudowanym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Ciechanowie poszukiwano urologa. Zrezygnował z powrotu do Libii, został w Ciechanowie, gdzie pracował jako urolog do 1992 roku. Wtedy zakończył pracę w zawodzie lekarza, co nie było dla niego łatwe. Nie umiał żyć bez pacjentów.

Wielokrotnie podkreślał, że w szpitalu w Ciechanowie przeżył drugą młodość urologiczną. W XXVI tomie diariusza, który pisał, jest list od władz Ciechanowa, w którym czytamy m.in.: „Panie Profesorze, jest Pan najlepszą cząstką miasta i tej części Mazowsza. Współcześni tego Panu nie zapomną”. Nie zapomnieli. Profesor żyje w pamięci tysięcy chorych, studentów, uczniów i współpracowników.

Nauka i człowiek
Stefan Wesołowski zostawił w swoim dorobku naukowym ponad 550 publikacji z zakresu medycyny, w tym znaczące prace z zakresu chirurgii naprawczej i rozwoju polskiej urologii. Występował na międzynarodowych kongresach urologicznych, gdzie sławił naszą urologię jako dynamicznie rozwijającą się dyscyplinę medyczną i naukową. – Nie było sympozjum, kongresu, zjazdu czy konferencji urologicznej, na której nie byłby obecny. W ogóle to nie był chyba tylko na Antarktydzie – powiedział kiedyś o nim prof. Jan Nielubowicz.

Profesor lubił rozmawiać z ludźmi, potrafił ich uważnie słuchać, a ucho miał szczególnie wyczulone na kłopoty i problemy nękające rozmówcę. Był człowiekiem pozbawionym zawiści.

Odszedł, mając 101 lat i cztery miesiące, 26 grudnia 2009. Długie życie nie zawsze oznacza życie piękne i bogate. Jego takie było.

4.4/5 - (293 votes)

Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania!

To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej.

ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU

Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie.
Dziękujemy za Twoją opinię.

Leave a Comment

POLECANE DLA CIEBIE

START TYPING AND PRESS ENTER TO SEARCH